ROZDZIAŁ 7
Sobotni poranek rozpoczął się całkiem nieswojo. Obudziłam
się w ubraniach. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Moja dłoń była cała obolała.
Gdy ją otworzyłam ujrzałam łańcuszek, na której zawieszona była znajoma mi
kostka. I wszystko jasne. Spojrzałam na zegarek, południe. No nieźle.
Wczoraj nie mogłam zasnąć, wierciłam się na łóżku, rozważając beznadziejność
sytuacji. Nawet nie miałam siły wstać i wziąć prysznic. Całkowicie odpłynęłam koło
czwartej w nocy. Dziwne, że mama mnie nie obudziła. Pewnie jest razem z tatą w
ogródku. Cały czas błądziłam myślami wokół wczorajszych zdarzeń. I tych
smutnych, błękitnych oczu. Nie dawało mi to spokoju. Wiedziałam, ze sprawiłam
Lucasowi przykrość, ale z drugiej strony cieszę się, że odzyskałam swoją
własność. Jeszcze raz popatrzyłam na mały plastik w mojej ręce i odłożyłam go
na komodę, naprzeciwko łóżka. Rozplotłam rozczochranego kucyka i poszłam wziąć
długą kąpiel. Woda trochę mnie rozluźniła, jednak natrętne myśli o ostatnich wydarzeniach,
ciągle napływały do mojej głowy. Blondyn całkowicie zaprzątnął mój umysł.
Starając się już zapomnieć o rzeczach dokonanych, cała otuliłam się białym
ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Wchodząc do pokoju o mało nie dostałam zawału.
Widząc bruneta siedzącego na moim łóżku, mocniej ścisnęłam ręcznik okalający
moje ciało. Hood zmierzył mnie wzrokiem i szybko odwrócił spojrzenie. Na jego
twarzy zagościł łobuzerski uśmiech.
- Boże, Calum! Mogłeś mnie uprzedzić, że wpadniesz! –
krzyknęłam nadal zszokowana widokiem przyjaciela.
- A co, nie fatygowałabyś się z ręcznikiem? – wybuchnął
śmiechem, na co mu zawtórowałam.
- Jejku, zapomniałam, że jesteś taki irytujący – pokręciłam
głową z dezaprobatą i szybko wzięłam czyste ubrania z komody. Choć stałam tyłem
do przyjaciela, ciągle czułam na sobie jego wzrok. Zawsze był taki ciekawski.
Rzuciłam szybko hasło, ze zaraz wracam i wyszłam do łazienki się przebrać. Ze
względu na dokuczający upał, założyłam jensowe ogrodniczki, a pod spód
nałożyłam na siebie biały crop top. Na szczęście, nie było aż tak widać mojego
płaskiego brzucha, którego nie znosiłam. Nie wiem dlaczego, to takie moje małe
dziwactwo. Niby jest zgrabny, ale nie lubię się z nim przedstawiać. Jeszcze
mokre włosy zaplotłam w kłosa i lekko potargałam grzywkę. Teraz zapleciony
warkocz wyglądał niechlujnie, ale i stylowo. Wyszłam z pomieszczenia i wróciłam
do swojego pokoju, wciąż zdezorientowana. Gdy ujrzałam bruneta, grzebiącego w
moich rzeczach, stanęłam w drzwiach. Znowu to robił! Jest zbyt ciekawski, ale
za to go kocham. Uśmiechnęłam się mimo woli.
- Więc teraz, proszę, powiedz mi jak się tu dostałeś?! –
zapytałam z udawanym wyrzutem.
- Twoja mama mnie wpuściła – odparł i odwrócił się tylko na
chwilkę, by na mnie spojrzeć. Następnie wrócił do wykonywanych wcześniej
czynności.
- No tak, mogłam się tego spodziewać. Moja matka bardzo Ci
ufa i traktuje Cię jak… - zaczęłam
- Trzecie dziecko – wtrącił ze śmiechem Hood. Oboje
chichotaliśmy. – Tyle, że to ładniejsze i zdolniejsze – dokończył na co
podeszłam do niego i dałam mu kuksańca w ramię.
- Zapomniałeś dodać, że również i to najskromniejsze –
zaczęliśmy się przepychać, aż Calum objął mnie ramieniem. Przeszliśmy tak przez
pokój i dramatycznie, rzuciliśmy się na łóżko. Nasze nogi zwisały ku podłodze,
a my leżeliśmy tak i czuliśmy się jak za dawnych, dobrych lat. Z zamyślenia
wyrwał mnie głos przyjaciela:
- Wiesz co, Alexa, bo ja mam taki pomysł – zaczął i nagle
się ożywił. Podniósł się na łóżku i popatrzył na mnie z uśmiechem.
- Powinnam się bać czy gratulować Ci olśnienia? – wywróciłam
oczami, myśląc na co mógł wpaść ten geniusz.
- Bo moja matka wyjechała dziś rano na jakieś kursy, z
pracy. Niedawno ją przenieśli, więc musi ogarnąć parę nowych rzeczy w szpitalu.
I wraca dopiero w niedziele wieczorem. Wiec przez praktycznie cały weekend mam
wolną chatę – uniósł ręki w geście triumfalnym.
- Do czego zmierzasz? – dopytywałam i również uniosłam się
na łóżku. Moje stopy dotknęły zimnych paneli. Przeczył mnie przyjemny dreszcz.
- Oznacza to, że mamy do zorganizowania imprezę! –
powiedział radośnie i opadł z westchnieniem na poduszki.
- Nie wydaje mi się, by był to dobry pomysł – przypomniałam
sobie ostatnią domówkę, a raczej jej konsekwencje: poszkodowaną Leę, szpital,
nieprzespaną noc, zaległości w szkole. To niezbyt ciekawe wyobrażenie, na udany
weekend. Zwłaszcza, że musze się trochę poduczyć, bo pomimo tych paru dni, już
jest mnóstwo rzeczy, które są dla mnie niezrozumiałe.
- Proszę Cie, ty mały sztywniaku – zaśmiał się – to jest
genialny pomysł! – krzyknął i pociągnął mnie za sobą na pościel. Przytuliłam
się do niego. Leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę.
- I niby gdzie chcesz ją zrobić? – przerwałam miłą ciszę.
Ramię Caluma było ciepłe, a ze względu, że miał czarną koszulkę bez rękawów,
moja skóra stykała się z jego ręką. Nawet teraz można było wyczuć różnicę
między naszym wzrostem. Moja głowa sięgała tuż do jego klatki piersiowej. Było
mi gorąco, więc oderwałam się z uścisku i usiadłam, opierając się o ścianę.
- No u siebie – odpowiedział, jakby to była najbardziej
oczywista rzecz pod słońcem. – Huczna impreza to świetny pomysł na rozpoczęcie
roku szkolnego.
- Huczna? O nie, nie. Chyba sobie nie wyobrażasz co będzie
po tej twojej hucznej – zrobiłam cudzysłów w powietrzu – imprezie. Będziesz
miał mnóstwo kłopotów!
- Racja – dodał i zamyślił się na chwilkę. – A co powiesz na
małą domówkę, na plaży, przy zachodzie słońca i ognisku? – jego oczy zabłysły.
Przypomniałam sobie o świetnym położeniu domu mojego przyjaciela. Mieszkał
jakieś trzydzieści metrów od plaży. Zachód słońca, przy oceanie, zawsze
zapierał dech w piersiach. Ten pomysł wydawał się idealny. No muszę się z nim
zgodzić!
- W porządku, ale niech to będzie impreza klasowa, dobrze? –
popatrzyłam na bruneta.
- Spoko – dodał niechętnie, ale poszedł na kompromis.
Wstałam, wzięłam do rąk laptopa i wróciłam do Hooda.
Przysiadł się obok i zza moich pleców bacznie obserwował, jak uruchamiam
maszynę. Oboje zgodziliśmy się na utworzenie wydarzenia na facebooku. Tak
oznajmiliśmy wszystkim z naszej klasy, o małej domówce u Caluma. Na szczęści
internet to świetny przekaźnik informacji. Wszyscy mają konto na
facebooku..nawet Olivia Brown. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam jej profil na
portalu. Zwłaszcza z jej aspołecznym nastawieniem. Nie miała jednak żadnych
zdjęć i dosłownie z trzydziestu znajomych, w tym większość z naszej klasy. To
nie zrobiło już na mnie wrażenia. Po kilku minutach, na stronie pojawiły się
komentarze, potwierdzające obecność. Każdy wyświetlił wydarzenie, zapowiadające
dzisiejszą imprezę, więc wraz z przyjacielem spodziewaliśmy się zobaczyć tam
wszystkich. No i Luka niestety..ale w końcu musiał nadejść ten dzień, naszego
niekomfortowego spotkania.. Szkoda tylko, że już dzień po jednym niekomfortowym
zajściu. Ironia losu. Z jednej niezręcznej sytuacji wprost pakuję się do
drugiej. Westchnęłam żałośnie. Nawet nie zauważyłam, że Calum właśnie stał przy
komodzie, naprzeciwko łóżka. Nim się obejrzałam, odwrócił się do mnie, głupawo
się szczerząc. Mój wzrok powędrował za jego spojrzeniem, prosto na kostkę do
gitary. Rzuciłam laptopa na poduszkę i pobiegłam w stronę nieznośnego bruneta!
Próbowałam wyrwać mu przedmiot z rąk, ale on jednak wykorzystał swoją przewagę
wzrostu i machałam w górę rękoma jak idiotka. Uśmiechał się, drażniąc mnie. Gdy
prawie już dosięgnęłam łańcuszek, Cal podrzucił go do góry i złapał w drugą rękę.
Co za cwaniak. Odpuściłam i popatrzyłam na niego złowrogo. On jednak, nic nie
mówiąc, wsunął naszyjnik przez moją szyję i poprawił zawieszkę na mojej klatce
piersiowej. Popatrzył mi w oczy i przyglądał się tak przez moment.
- Nie wiedziałem, że masz taką samą – odparł, gdy spoważniał
i trochę się uspokoił.
- Nie wiedziałam, że nadal grzebiesz w cudzych rzeczach –
rzuciłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Zdenerwował mnie. Nie miałam
zamiaru naśladować poczynań Hemmingsa i nosić tego unikatu jako ozdóbki na szyi.
Nie mogę jej nosić. Już wczoraj planowałam zdjąć z kostki ten cholerny i do
tego za długi łańcuszek, ale coś mi na to nie pozwalało. Należał do Luka, bo
przecież, ja sprzedałam jego babci tylko trójkątny plastik. Szybko sięgnęłam ręką do
przywieszki i usiłowałam zdjąć ją z szyi. Ręka bruneta powstrzymała mnie.
- Proszę, zostań w nim – powiedział, patrząc na mnie
błagalnie – niech wszyscy wiedzą, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką – dodał
nieśmiało. Na jego słowa zrobiło mi się o wiele lżej na sercu. Wiedziałam, że
już podjął decyzję i nie ustąpi. Zawsze tak to się zaczynało. Błagalny ton,
moje protesty oraz pójście na ugodę. Czasem była kłótnia, ale zazwyczaj
zgadzałam się na propozycje przyjaciela. Przytaknęłam głową i schowałam
łańcuszek pod ogrodniczki i biały top. Oby nikt go nie zauważył. A mówiąc „nikt” mam tylko jedno imię na myśli. Gdy
uzgodniliśmy wszystko co dotyczyło naszych dzisiejszych planów, zeszliśmy na
dół, powiadomić o tym moją mamę. To oczywiste, że teraz wszystko zależy od
niej. Mała część mnie skrycie prosiła, by nie wyraziła zgody na moje wyjście. W
kuchni pachniało pieczenią. Mama robiła obiad. Gdy weszliśmy do jasnego
pomieszczenia, przywitała nas szerokim uśmiechem. Krzątała się przy gazówce,
jak zwykle ubrana w czerwony fartuszek. Uwielbiała go nosić. W sumie pasował do
jej jasnych włosów, które zresztą po niej odziedziczyłam.
- Dzień dobry pani Williams
– odparł radośnie Calum.
- Mamuś, bo jest taka sprawa
– zaczęłam – czy mogłabym dziś nocować u Caluma?
- Jasne – odparła
beznamiętne. Halo mamo! On jest chłopcem! A chyba wiesz co chłopiec może zrobić
dziewczynce prawda? I nie przeszkadza Ci to? Na prawdę?! – Calumie, a Darcy nie ma
nic przeciwko? – spytała i zlustrowała chłopaka spojrzeniem. On tylko popatrzył
na mnie, nakazując mi milczeć i odparł:
- Oczywiście, że nie. Moja
mama traktuję Alexę jak drugie dziecko – wymownie się uśmiechnął w moim
kierunku – To żaden problem, to dla nas przyjemność – zaśmiali się oboje, a ja
wywróciłam oczami.
- W takim razie zgadzam się,
ale pod jednym warunkiem. Oboje zostajecie u nas na obiedzie. Z pustym
żołądkiem nie wypuszczę – zaśmiała się, na co oboje zrobiliśmy to samo.
Poszliśmy z Hoodem do stołu i czekaliśmy na posiłek. Po chwili, z salonu
wyłonił się tata. Przywitał się z nami i pomógł mamie przynosić talerze do
stołu. Nim się obejrzeliśmy, zasiedliśmy do rodzinnego obiadu, niczym brat i
siostra. Bo przecież Cal to tak jakby moje rodzeństwo…trzecie dziecko Williamsów.
***
[Perspektywa Caluma]
Gdy Alex zbierała wszystkie
swoje rzeczy, potrzebne na nasze dzisiejsze spotkanie klasowe, czekałem w
korytarzu. Gdy wróciła, szybko oznajmiliśmy jej mamie, że wychodzimy i
ruszyliśmy piechotą do marketu. Postanowiliśmy zrobić zakupy przy sklepie
najbliżej mojego domu, by nie ciągać za sobą przepełnionych jedzeniem
reklamówek. Mieszkałem od przyjaciółki jakieś 30 minut drogi, więc mieliśmy
kawałek do przejścia. Bardzo cieszyłem się, że odbędzie się ta impreza i że
Alexa na niej będzie... Ciągle myślałem o tej samej kostce, która teraz nosiła na
łańcuszku. To chyba coś znaczy prawda? Chciałbym by tak było, ale jestem za
wielkim tchórzem by interweniować. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się pod
dużym supermarketem. W środku się rozdzieliliśmy, by zakupy poszły sprawniej.
Ja poszedłem na dział z kiełbaskami, które zamierzamy upiec przy ognisku, a
Williams ruszyła w kierunku przekąsek, chipsów i pieczywa. Gdy już byliśmy na
dziale napoi, wzięliśmy zgrzewkę coli, wody i oranżady. Mijając stoisko alkoholowe,
przystanąłem przy półce z piwami. Sięgnąłem ręką po napój, na co wyraz twarzy
blondynki zmienił się. Patrzyła na mnie groźnie i złapała mnie za nadgarstek.
- Nawet o tym nie myśl Cal! –
spojrzała na mnie wymownie. – Po pierwsze, nie sprzedadzą nam tego, a po
drugie, nie chcemy mieć powtórki z ostatniej imprezy prawda? Poza tym musisz
się odurzyć, żeby spędzić miło czas? – odparła z dezaprobatą, na co odłożyłem butelkę
na jej wcześniejsze miejsce. Westchnąłem przegrany i ruszyliśmy do kasy. Po
zapłaceniu za zakupy, wyszliśmy na zewnątrz i ruszyliśmy w kierunku plaży. Wymieniliśmy
po drodze parę zdań, ale przez większości czasu można było wyczuć dziwną atmosferę.
Targałem się z ciężkimi zakupami, a Alex nakazałem nieść te lekkie przekąski i
kiełbaski. Gdy stanęliśmy pod moją chatą, otworzyłem drzwi i wbiliśmy do
środka. Alex poszła rozpakować rzeczy w kuchni, a ja odparłem, że wychodzę na
chwilę na dwór, zadzwonić do matki. Skłamałem. Gdy w słuchawce usłyszałem
zachrypnięty głos, odparłem.
- Słuchaj Ash, jest
sprawa. Domówka, dzisiaj, u mnie. Brakuje tylko alkoholu. Jesteś w stanie go
załatwić? – odparłem szybko, rozglądając się, czy aby Alex nie wyszła na dwór.
- Pewnie. Wyślij smsem adres,
a wbijemy – odparł beznamiętnie. – Tylko potem musimy się rozliczyć za wódkę, bo
sponsorem nie jestem – zaśmiał się, co wcale nie wyglądało, że jego
wypowiedz go bawi. Był poważny.
- To chyba oczywiste –
odburknąłem do kolegi Lei, którego poznałem na ostatniej balandze. – Więc widzimy
się koło dziewiątej – rozłączyłem się i wróciłem do przyjaciółki. Znów ją okłamałem,
czuję się winny, ale przecież bez odrobiny procentów nie będzie melanżu, tylko
schadzka kółka różańcowego. Czas się zabawić, a przecież Ashton Irwin to
definicja zabawy.
Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)
Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)
@TheBeatlesTime
Hahhaha Ashton ;) Rozdział mega i trochę szkoda mi Luke'a bo ta kostka wiele dla niego znaczyła tak samo jak dla Alex ;) Cal jest takim trochę palantem, Normalnie Ziaaaaall mi go, ponieważ Alex powiedziała prawdę o tym alkoholu a on oby na przekór ;) Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. Wasza stała czytelniczka :P Pozdrawiam ;* Zapraszam także do siebie na nowe opowiadanie o Ash'u
OdpowiedzUsuńhttp://gwiazda-z-nieba.blogspot.com/
Świetny rozdział. Trochę szkoda mi Luke'a, ważna była dla niego ta kostka.. Cal jak zwykle na przekór, ciekawa jestem co z tego wyniknie.
OdpowiedzUsuńŻyczę duużo weny i czekam na następny x
http://emotionless-fanfiction.blogspot.com/
Proszę o dodanie linku/buttonu spisu :)
OdpowiedzUsuńspisfanfiction.blogspot.com
jejku, naprawdę bardzo spodobało mi się to ff, już po przeczytaniu prologu wiedziałam że będzie świetne.Czekam na kolejne rozdziały @KissesForHorann
OdpowiedzUsuńhahahaha gdy zaczynałam czytać rozdział zastanawiałam się, kiedy pojawi się Ash i na końcu zaczęłam się śmiać jak głupia, gdy przeczytałam wzmianke o nim XDDD oki lece czytac dalej ;) /@czescariana
OdpowiedzUsuńkolejny cudowny rozdział ♥♥
OdpowiedzUsuńCal i Alex *.* ♥♥
ciekawe czy Alex będzie z Calumem czy Lukiem, a moze z kims innym...
OdpowiedzUsuń