piątek, 25 lipca 2014

Ósmy

ROZDZIAŁ 8
 
Gdy kilka godzina minęło, wszystko było już prawie gotowe. Po tym jak Cal zadzwonił do matki, razem uwinęliśmy się z przygotowaniami. Miejsce na ognisko zostało przygotowane przy plaży, napoje i kubeczki porozstawiane na ogrodowym stoliku, na tarasie. Jedzenie w miskach, nawet i pianki znalazły się w szafce u przyjaciela. Rozstawialiśmy na zewnątrz głośniki i wybraliśmy odpowiednią na dziś playlistę. Bardzo cieszy mnie fakt, że Hood nie ma w okolicy sąsiadów, przez co nie musimy spodziewać się niczyich skarg i bawić się do woli. Z umiarem rzecz jasna. Cieszę się, że brunet nie uległ tej żałosnej pokusie i nie kupił alkoholu. Trochę zdziwiło mnie jego nastawienie, ale to wszystko przez Hemmingsa. Odkąd przyczepił się do Caluma, ten zmienia się nie do poznania. Bądź, co bądź, nie było już czasu zajmowanie się moją podświadomością, która walczyła z sumieniem. Oby pani Darcy niczego się nie dowiedziała. Teoretycznie, nie ma prawa, bo to będzie mała domówka, więc wszystko da radę posprzątać przed jej powrotem. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Oho, pierwsi goście już się schodzą. Ze względu, że przyjaciel był przy ognisku i dokładał do niego drewno, postanowiłam otworzyć. Po pociągnięciu za klamkę, po drugiej stronie ujrzałam Lucasa. No doprawdy?! On musiał przyjść pierwszy? Zmierzyłam go wzrokiem z wyrzutem i dostrzegłam jego odzienie. Na sobie miał błękitną koszulkę, która wyjątkowo podkreślała odcień jego oczu. Czarne spodnie z dziurami na kolanach opinały jego zgrabne nogi. Czy zawsze musi wyglądać jak seksowny bezdomny? Zadrżałam. Coś jeszcze przyciągnęło moją uwagę. Jego jasne włosy, przykryła szara, luźna czapka: innym słowem mówiąc beenie. Po chwili niezręcznej ciszy, przesunęłam się w progu, by intruz mógł dostać się do środka. Przylgnęłam do futryny jak tylko dałam radę, by przypadkiem nie stygnąc się z błękitnookim chłopakiem. Zamknęłam za nim drzwi i ruszyłam w kierunku kuchni. Nawet mnie nie przywitał. To go manier w domu nie uczono? No w sumie patrząc na jego wcześniejsze wybryki... Znów skupiam się na najmniej ważnych rzeczach. Gdy Calum wpadł do pomieszczenia, serdecznie przywitał się z przyjacielem. Udawałam bardzo zajętą i przekładałam pianki do miski. Gdy ten cholernie popaprany Hood znowu gdzieś zniknął, co stawało się już coraz bardziej irytujące, Luke zjawił się w jasnym pomieszczeniu i stanął w bezpiecznej ode mnie odległości. O nie, czyżbym go czymś uraziła? To straszne! Dramatycznie westchnęłam i wywróciłam oczami. Dobrze, że stałam do nie go tyłem, bo  inaczej mógłby zauważyć moje dziwne miny, które właśnie stroiłam.

- Czy, ja, czy mogę Ci w czymś pomóc? – zapytał cicho. W końcu musiał się odezwać. Pomimo starań, jego głos odrobinę drżał. Wyglądał na zakłopotanego i zdecydowanie, zmieszanego.

- Nie trzeba – odparłam szorstko i jeszcze bardziej odwróciłam się do chłopaka, by nawet kątem oka nie dostrzegać blondyna. Postanowiłam uciec z tej niekomfortowej sytuacji. Wzięłam miskę z przekąskami i zwróciłam się w stronę podwórza. Usłyszałam za sobą szybkie kroki i nim się obejrzałam, Luke chwycił mnie za nadgarstek.

- Daj, zaniosę to – odparł, nie patrząc mi w oczy.

- Poradzę sobie – zaczynałam się bardziej irytować.

- Daj sobie pomóc – również wydawał się coraz bardzie denerwować. Czyżby nasz kochany bohater nie lubił sprzeciwu? Cóż za niespodzianka!

- Mówiłam, poradzę sobie – on naprawdę coraz bardziej działał mi na nerwy.

- Alex, do cholery, nie popisuj się – powiedział odrobinę za głośno i wyrwał mi z rąk miskę. Niefortunnie się zakołysałam. Hemmings chwycił moje ramie wolną dłonią. Razem z moją ciepłą ręką, złapał za metalowy łańcuszek zwisający mi z szyi. No kurcze, mówiłam, że jest za długi! Po jego spojrzeniu, wiedziałam, że rozpoznał swoją własność. Otworzyłam usta w celu wytłumaczenia się, ale po chwili je zamknęłam. Speszyłam się, bardzo. Gdy znów skierował swój wzrok w moją stronę, jego oczy przybrały ciemniejszej barwy. Barwy przypominającej dno oceanu. Szok wymalował się na jego twarzy. Zaraz po tym uczuciu, pojawił się smutek, dyskomfort a na koniec złość. Popatrzył w moje oczy, zaciskając przy tym zęby. Jego palące spojrzenie spowodowało, że musiałam odwrócić głowę.

- Masz rację – syknął – świetnie poradzisz sobie z tym sama – włożył gwałtownie miskę z powrotem do mich rąk. Zaskoczył mnie tym śmiałym gestem. Musiałam mu zaleźć za skórę. Gdy nie trzymał już w dłoniach szklanego naczynia, odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia szybkim krokiem. Byłam osłupiona, ponownie. I to tylko za sprawą jednej konwersacji. Za sprawą jednej konkretnej osoby.


***
 
[Perspektywa Luka]

Nie wiem dlaczego tak zareagowałem. Przecież, sam oddałem jej ten głupi plastik. Ale dlaczego ona do kurwy nędzy go nosiła!? Bo była zakochana w Calumie... To oczywiste. Gdy ujrzałem znajomą ciemną czuprynę, ruszyłem w kierunku chłopaka.

- Cal, musimy podgadać –zacząłem nadal zdenerwowany.

- Wal śmiało – uśmiechnął się szczerze.

- Myślę, że Williams coś do Ciebie czuje. I nie mówię tu tylko o przyjaźni – rzuciłem, zanim zdążyłem to przemyśleć.

- Co? – wytrzeszczył oczy. Pewnie nie spodziewał się, że zacznę ten temat. – Dlaczego tak uważasz? – odpowiedział bardzo przejęty.

- Po prostu. Spróbuj, bo jeśli to zaprzepaścisz, będziesz największym idiotą na ziemi – poklepałem go po ramieniu. – Zrób coś w końcu, nie bądź ciotą – zaśmiał się na moje słowa. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale donośny hałas wydobywający się ze środka domu, zdekoncentrował go. Oboje odwróciliśmy głowy, w stronę źródła głośnego dźwięku. U progu drzwi, prowadzących na taras, pojawił się trochę starszy od nas chłopak, o złocistych włosach.

- Co to za koleś? – spytałem zdezorientowany, ale wiedziałem, że skądś go kojarzę.

- Ashton Irwin, zaprosiłem go. No wiesz, ten z imprezy Clifforda. Aż tak się schlałeś, że nie pamiętasz tego zajebistego kolesia? – odparł i podszedł do chłopaka. Zaprosił go? Co go kurwa popieprzyło? Zaraz za tym Ashtonem pojawiła się banda chłopaków, podobnych do niego wiekiem. Głośno się śmiali i mieli reklamówki przepełnione różnymi trunkami, zaczynając od piw, a kończąc na absyncie. Z holu, miedzy tłumem, przepychała się blondynka. Przy wyrośniętych facetach, wyglądała na niziutką i bezbronną. Na jej twarzy błąkało się uczucie zdezorientowania i lekkiego przerażenia. W końcu onieśmielona Alex, odezwała się do lidera grupy:

- Co wy tu robicie? – zapytała zagubiona. Podszedłem bliżej, nie odrywając wzroku od Williams. Grupa Irwina również spojrzała na dziewczynę. Na ich twarzach zagościł głupawy uśmiech.

- To tutaj jest impreza Caluma Hooda? – parsknął Ashton. Kilka zebranych pokiwało twierdząco głowami – Więc jesteśmy na swoim miejscu! – krzyknął i zaczął przybijać triumfalne piątki wraz z kumplami. Dzieliło nas zaledwie kilkanaście metrów, ale bijący od nich zapach alkoholu, drażnił moje nozdrza. Dzisiaj wyjątkowo mocno mnie irytował, gdyż byłem pozbawiony nikotyny w organizmie. Zgubiłem fajki, które ostatnio kupiłem, a w domu przy babci, nie mogłem spalić żadnych szlugów, które chowałem pod materacem mojego łóżka. Na szczęście, idąc do Hooda, wstąpiłem do kiosku. Wyglądam na osiemnastkę, nawet starzej, więc z zakupem nie było problemu. Właściwie to już za kilka miesięcy, w nowym roku, będę pełnoletni. Nierozpakowana paczka papierosów czekała na mnie w kieszeni i bardzo mnie uwierała. Szlag mnie kurwa trafiał, jak myślałem, że jeszcze nie zapaliłem. Nie było okazji. Sprzeczka z Williams, Calum, przybycie Irwina z uchlanymi kolegami. A właśnie.. Nawet nie zauważyłem, że Alex nadal rozmawiała z Ashtonem. Była opanowana, ale wiedziałem, że wściekłość wzbiera się w niej, tak bardzo, że gdybym stał obok blondynki, pewnie dostałbym po ryju. Nie wiem, co ona takiego do mnie ma, ale cholernie mnie to wkurwia. Zadziora odezwała się w końcu do Irwina:

- Kto was tu do diabła zaprosił? – spytała z irytacją. Rzuciłem szybkie spojrzenie brunetowi. Calum zrobił przerażoną minę. Ruszył w kierunku Alex i zapewne chciał się wytłumaczyć. Wiedziałem, że jak jej powie, to spieprzy wszystko, co naprawił. Postanowiłem mu pomóc, z racji, że ja nie miałem nic do stracenia. A raczej tak mi się wydawało.

- Ja – szybko odparłem, zanim Hood  otworzył usta. Popatrzył na mnie zszokowanym wzrokiem, a ja posłałem mu znaczące spojrzenie. Wycofał się i powiedział bezgłośnie „dziękuję”. Dobrze, że Ashton był już tak wstawiony, że nie orientował do końca co się dzieje. Wszystkie oczy nadal były skierowane na moją osobę. Wiedziałem, że Alex wybuchnie. Tak szczerze, to byłem ciekaw, jakie widowisko zgotuje.

- Co za niespodzianka! – krzyknęła w moją stronę. – Śmieszne, że mnie to wcale nie dziwi – zadrwiła.

- Oj uwierz, mnie trochę – wywróciłem oczami i podszedłem do niej. Ludzie się rozeszli, razem z bandą nachlanych i tryskających testosteronem chłopaków. Wziąłem na siebie winę, ale tylko tak mogę uratować dupę, tego popaprańca. Swoją drogą, jest mi coś winien i niech wreszcie ogarnie się i nie wpakowuje w kolejne idiotyczne sytuacje. Teraz zostaliśmy tylko my. Ja, Williams i pełna paczka fajek w mojej kieszeni.

- Tym razem serio przegiąłeś! – zaczęła i podeszła o krok bliżej – Nie dość, że nie jesteś u siebie, to spraszasz jakiś debilów na domówkę? Spokojną domówkę?! – wrzasnęła. – I jeszcze do tego przytargali ze sobą alkohol! Co Ci do głowy strzeliło idioto? Możesz narobić swojemu przyjacielowi wielu kłopotów! – nie dość, że rzucała we mnie swoimi obelgami, to moja tęsknota za dymem rozprowadzającym się po płucach zdeterminowała wszystko. Wybuchłem.

- Nie przeginasz?! Jak na razie jedynym kłopotem jesteś tu tylko ty. Najnudniejsza i najbardziej wkurwiająca osoba. Nie dziw mi się, że potrzebowałem alkoholu by z tobą wytrzymać pod jednym dachem!  - syknąłem, a na jej twarzy wymalował się niemały szok. Czyżby się, nie spodziewała, że też mam uczucia i również są rozdrażnione? Ulgę przyniesie tylko jedno. Dotknąłem ręką lewej kieszeni.

- Wiesz co – zaczęła – jesteś ostatnią osobą z którą mam ochotę teraz rozmawiać – popatrzyła na mnie surowo i odeszła. Weszła do przepełnionego ludźmi domu i zniknęła w tłumie.

- No i kurwa dobrze – wrzasnąłem za nią. Dłużej nie wytrzymam. Szybko ruszyłem w stronę plaży. Na szczęście wszyscy byli zajęci imprezą, alkoholem, Ashtonem. Nie miałem humoru na jakieś idiotyczne zabawy czy przebywanie w towarzystwie tych przyjebów. Szybkim marszem ruszyłem ku wodzie. Usiadłem przy brzegu, na suchym piasku. Nie miałem zamiaru się kąpać. Przyszedłem posiedzieć, podziwiać, ochłonąć i zapalić. Uśmiechnąłem się wkładając papierosa do ust. Zaciągnąłem się, a po chwili nastąpiło ukojenie.
 
***
 
 
[Perspektywa Alex]
 
 
Od sprzeczki z Lukiem minęła jakaś godzina, może półtorej. Od tego czasu ani razu nie zauważyłam nigdzie Caluma. Tak pochłonął mnie wir imprezy, a raczej kontrolowanie jej, że nic więcej się nie liczyło. Przy takie bandzie trzeba być czujnym. Na szczęście obroniłam kryształową wazę, którą dwóch chłopaków prawie zrzuciło z kredensu, a wazony z kwiatami wyniosłam na górę, by tańczący nie wpadli na nie. Niestety gdy wszystko ogarniałam, jeden z kolegów Irwina, rozlał wódkę na dywan. Nie wiedziałam jak temu zaradzić. Kazałam wszystkim wyjść z domu, na co ruszyli w stronę rozpalonego ogniska na plaży. Przechodząc przez pusty korytarz, nikogo już w domu nie zastałam. Rozglądnęłam się, w poszukiwaniu przyjaciela, ale nigdzie go nie było. Zmartwiłam się. Wyszłam na zewnątrz i oprócz ludzi zgromadzonych przy palenisku nie dostrzegłam nikogo. Potrzebowałam czyjeś pomocy, ale każdy tutaj był wstawiony. Popatrzyłam w stronę zachodzącego słońca i ujrzałam szarą czapkę w oddali. Siedział w samotności i wpatrywał się w ocean. To ostatnia deska ratunku. Na szczęście byłam za bardzo przejęta tym rozgardiaszem który się tu dział, by dalej wściekać się na Hemmingsa. To była ostatnia deska ratunku, powtórzyłam, przekonując się do swojego pomysłu. Zdjęłam rzymianki, a moje stopy dotknęły chłodnego piasku. Podeszłam do blondyna. Miał zamknięte oczy i zaciągał się papierosem. Na piasku obok niego, leżała zapalniczka i sterta petów. Musiał tu długo siedzieć skoro wypalił ich już taką ilość…chyba, że ma stalowe płuca. Muszę przyznać, że był to miły widok spoglądać na spokojnego i zamyślonego chłopaka. Wyrwało mnie jego kaszlnięcie, po czym ujrzałam błękitne oczy. Zdezorientowany, gdy mnie zauważył, bezczelnie go obserwującą, zrobił krzywą minę. Ciągle utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy i posłał mi wymowne spojrzenie, mówiące „Czego chcesz?”.

- Yym – jąkałam się – jesteś jedyną trzeźwą osobą na tej domówce – zrobiłam palami cudzysłów w powietrzu – i potrzebuje cię – urwałam, na co szczeniacko się uśmiechnął. Musiałam szybko zareagować – Znaczy potrzebuję twojej pomocy – urwałam, ale uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy. Jego humor diametralnie się zmienił. Upojenie nikotyną? Bardzo możliwe. Szara czapka zasłaniała jego złotawe włosy. Niechętnie, ale muszę przyznać, że wyglądał w niej całkiem dobrze. Aż za dobrze.. Jakąś godzinę temu nazwał mnie nudziarą i wkurzającą osobą, oczywiście używając mocniejszych słów, a ja o nim myślę pozytywnie? Był złą osobą, ale w tej chwili wydawał się taki bezbronny.

- Dobra – rzucił, przerywając mi moje cholerne rozmyślania. Podniósł się, przyłożył papierosa do ust, ponownie się zaciągnął i wyrzucił jeszcze palącą się używkę w zimny piach.

- Co? – zgubiłam się, przez nadmiar myśli kłębiących się w mojej głowie. Podszedł bliżej, w taki sposób, że dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Instynktownie chciałam się cofnąć do tyłu, ale jego śmiały gest całkowicie mnie zamurował. Co on zamierza zrobić?!

- Dobrze, pomogę Ci – odparł beznamiętnie, wydychając przy tym szary dym prosto w moją twarz. Gwałtownie się odsunęłam, zaczęłam wachlować zanieczyszczone powietrze, wstrzymując oddech. Co to było do jasnej cholery? Powaliło go? Gdy zakaszlałam, uśmiechnął się od ucha do ucha. – Wiesz gdzie mnie szukać – odparł, ponownie się uśmiechnął i wskazał palcem na ognisko, które chwilowo było epicentrum imprezy. Popatrzył jeszcze na mnie z góry drwiącym wzrokiem i odszedł. Tak zwyczajnie odszedł. Dlaczego się tak zachował? Dlaczego był taki? Nie ma prawa tak się zacho... Nagle coś zrozumiałam. Był dla mnie tak samo niemiły, jak ja jestem ciągle dla niego. Może sobie zasłużyłam? A może on po prostu ma to we krwi? Jest złym chłopakiem i nie da się tego ukryć. Ale wcześniej był milszy. Może go sprowokowałam? Nie mogę teraz nad tym myśleć, co nie zmniejszało ciężaru jaki te wszystkie negatywne uczucia mi sprawiały. I jego, i moje. Wyłącz umysł, nakazałam sobie. Znajdź Caluma! Ruszyłam do domu. Gdy znalazłam się w holu, usłyszałam paplaninę kilku głosów, dobiegających z salonu. Gdy weszłam do pokoju, woń roznoszącego się po nim alkoholu powalała na kolana. Wśród trzech chłopaków, siedzących na sofie, dostrzegłam Hooda z rozkojarzonym spojrzeniem. No to mamy problem.

- Oh, Alexa, jesteś! – krzyknął i wręcz zeskoczył z kanapy. Potknął się, więc szybko go złapałam za ramię. Upojeni koledzy, zaczęli się z niego śmiać, a ja skarciłam go wzrokiem. – Jak si-si-się bawisz Lexa? – dodał, trudząc się z wypowiedzeniem każdego słowa.

- Świetnie – odparłam sarkastycznie – ale twojej imprezy nadszedł już kres. – powiedziałam na co zaczął skomleć i paplać niezadowolonym głosem, że jestem nieugięta i niemiła. Wzięłam go pod ramię i zaczęłam wlec w stronę schodów. Gdy, po długiej męczarni, znaleźliśmy się na szczycie, brunet potknął się o ostatni stopień. Szybko go złapałam, a jego twarz znalazła się naprzeciwko mojej. Do moich nozdrzy dotarł mocny zapach wódki i jeszcze jakiegoś innego alkoholu, którego nie rozpoznawałam. Cal popatrzył prosto w moje oczy. Ta chwila stawała się coraz bardziej niezręczna. W jego spojrzeniu, można było wychwycić krótki błysk.

- A pieprzyć to – odparł, a po chwili, jego usta napierały prosto na moje. 
 
 
 
Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)

@TheBeatlesTime

6 komentarzy:

  1. Boże ten rozdział jest świetny po prostu aż chce się więcej, czekam na następny x

    OdpowiedzUsuń
  2. O Jezu.. Ile się dzieje. Calum i Alex xjxjzbsj yay. Lukas jaki wredny haha, wciąż nie rozumiem dlaczego taki jest.
    Czekam na następny :)x
    @jadoreirwinx

    OdpowiedzUsuń
  3. Błagam nie zrób z Alex i Caluma pary serio
    Rozdział świetny
    Czekam na następny i mam nadzieje że rozwiniesz wątek Luke-Alex
    xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahah ten seksowny bezdomny mnie rozwalił na łopatki hahaha, szkoda że Ashton jest takim pipipipipi ale za to charakter Lukeya jest zawalisty ;) już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ;) Pozdrawiam ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. GENIALNY!!! ♥♥
    szkoda mi Luke ;c
    Cal i Alex ♥♥
    jakoś dla mnie mogli by być cały czas przyjaciółmi, a za to Luke i Alex parą ♥♥

    OdpowiedzUsuń