ROZDZIAŁ 5
Wczorajszy dzień ciągnął się za mną jak koszmar. Znów jest
ranek. Szykuję się do szkoły. Nie chcę tam iść. Nie mam zamiaru rozmawiać z
Calumem, a tym bardziej z odbierającym mi go Lukiem. Bez Lei będę sama. Może
powinnam poznać kogoś nowego? Tyle, że nie chcę, nie czuję się na siłach.
Postanowiłam wziąć ze sobą książkę. W czasie lunchu może trochę poczytam, bo
zaniedbałam moje skarby. Tyle cudownych i jeszcze nieprzeczytanych książek stoi
u mnie na półce. Większość kupiłam w moim miejscu pracy – antykwariacie.
Uwielbiam antyki, stare przedmioty z własną historią. Dlatego to idealne
miejsce dla mnie. Dzisiaj ją zaczynam, a raczej kontynuuję. Przepracowałam tam
już półtora roku, więc to tak jakby powrót po wakacjach. Związałam włosy w
niechlujnego koka i nałożyłam błyszczyk na usta. Dzisiaj minimum jakiegokolwiek
makijażu. Ubrałam się w czarne rurki i koszulkę w kwiatki. Po chwili namysłu
włożyłam ją w spodnie. Wzięłam drugie śniadanie, które tato przygotował mi rano
i wyszłam z domu. Poszłam na autobus i po 20 minutach byłam już w szkole. Zaczynaliśmy
od literatury. To był jeden z ciekawszych przedmiotów. Niestety następna
lekcja, czyli historia, była tak bardzo nudna, że potrafiłam na niej liczyć
swoje włosy. Tak wiem, to niewykonalne, ale na tak nużącej lekcji cuda się
zdarzają. Trzecia była matematyka, gdzie byłam rzucona na głęboką wodę,
oczywiście w towarzystwie Luka, Caluma i jeszcze do tego Michaela, który
przyszedł w zafarbowanych na granatowo włosach. Co on zgłupiał? Ale od razu na myśl
przyszła mi Lea i jej piękne, różowe pasemka. Tęsknie za nią. Nagle poczułam
ukłucie. Czyjaś ręka znajdowała się na moich plecach. Gwałtownie się odwróciłam
i ujrzałam niebieskookiego blondyna.
- Czego chcesz? – rzuciłam.
- Proszę, nie złość się, nikt nie miał złych intencji –
szepnął i popatrzył na Caluma. Jego oczy nie wyrażały emocji. Włosy jak zwykle
postawione do góry, za pomocą żelu. Miał na sobie koszulę w czerwono-czarną
kratę. Wyglądał dobrze. Skarciłam się w duchu. Liczy się wnętrze, pomyślałam.
- No ty na pewno –odburknęłam i obróciłam się w stronę
tablicy. Zignorowałam dalsze protesty Luka. Jezu, jak on mnie już wkurza. Po
chwili usłyszałam również wołanie Caluma, ale na moje szczęście, nauczyciel od
matematyki spiorunował go wzrokiem, na co ten się zamknął. Spokój nie trwał
długo. Wychodząc z sali, Hood mnie złapał. Przyczepił się, widać, że nie
odpuści, co mnie martwi jak i również cieszy. Niech teraz on się stara. Bo
jakoś wcześniej mu nie zależało.
- Alex możemy pogadać? Bo jest taka sprawa, że two…. –
zaczął.
- Przykro mi, nie mam teraz czasu – odparłam oschle. Koło
mnie przechodziła Olivia Brown. Postanowiłam szybko do niej podnieść, ignorując
przyjaciela. Widziałam tylko kątem oka jego zdumienie. Sama dziewczyna również się
zdziwiła. Dotrzymałam jej kroku i odwróciłam się jeszcze w stronę przyjaciela.
Stał jak wbity w podłogę. Wróciłam wzrokiem na brunetkę i przerwałam niezręczną ciszę:
- Ty jesteś Olivia, prawda? – spytałam wystraszonej
dziewczyny. Lekko kiwnęła głową. Uznam to za ‘tak’. Dzisiaj wyglądała wyjątkowo
niemrawo. Sine oczy, brązowe włosy zebrane w kitkę, czarna bluza, ciemne
spodnie. Na jej wardze było coś dziwnego. Wyglądało to na strup, po jakimś
uderzeniu. Dziwne. Chcąc nie chcąc, gdy skręciłyśmy w lewo, dziewczyna szybko
ode mnie uciekła. Przyspieszyła kroku i weszła do pierwszej z brzegu sali. Stałam
w osłupieniu. Zrobiłam coś nie tak? Lea miała racje. Olivia nie jest zbyt
towarzyska. Westchnęłam i pokierowałam się na dziedziniec. Usiadłam na murku i
zaczęłam czytać książkę. Zjadłam drugie śniadanie i wróciłam na lekcje. Po
długim i męczącym wf-ie, miałam dwie godziny języka angielskiego. Po skończeniu zajęć, wyszłam ze szkoły i ruszyłam w stronę antykwariatu Steva, czyli
mojego szefa. Był dość specyficzną osobą. Czasem potrafiłam z nim długo gadać,
ale niekiedy tak się wszystkiego czepiał, że cokolwiek bym nie zrobiła, robiłam to źle. Liczyłam, że będzie miał dobry dzień. Mój niestety taki nie jest, a propos
psucia komuś humoru, Calum wydzwaniał do mnie od jakiś 2 minut. Ignorowałam
jego telefony. Poskutkowało i po minucie telefon zamilkł. Po kwadransie,
doszłam do starej kamienicy, znajdującej się przy głównej drodze. Muszę
przyznać, nasz sklep z antykami bardzo dobrze prosperuje, mamy wielu klientów,
dobrze zarabiamy. Z każdą chwilą, pomieszczenie się rozrasta, co róż mamy nowe
przedmioty, które coraz bardziej mnie zaskakują. Dostajemy wiele rzeczy do
sprzedaży, począwszy od kostek do gitary, a zakończywszy na samy gitarach. Moim
ulubionym punktem w sklepie było stoisko z płytami winylowymi. Sama mam niezłą
kolekcję zawieszoną przy łóżku. To moje małe talizmany. Unikaty. Jak już
mówiłam, każda płyta ma inną historię. Rozpoczęłam swoją zmianę i zaczęłam
rozpakowywać nowe przedmioty z brązowych kartonów. Przywitałam się ze Stevem.
Nie wyglądał na zadowolonego, więc starałam się nie zaleźć mu za skórę. Nic się
tutaj nie zmieniło. Regały po sam sufit, przepełnione mnóstwem książek.
Niektóre wyglądały na całkiem nowe, ale wiele z nich miały już ciemniejsze
okładki i postrzępione strony. Obok książek, było stoisko z różnymi starociami do
domu: sztućce, zegary, a dalej były płyty i adaptery. Mieliśmy też stare
aparaty fotograficzne i lubiane dzisiaj polaroidy. Zajęłam się rozkładaniem
nowego towaru. Zaciągnęłam się tym cudownym zapachem antyków. Uwielbiam go,
kojarzy mi się z… sama nie wiem. Po prostu tutaj czuję się na swoim miejscu. Tak się
zamyśliłam, że nie zauważyłam iż moja komórka wydzwania jak szalona. Szybko
pobiegłam do urządzenia i odrzuciłam połączenia od Hooda. Kiedy on się
odczepi?! Po 15 minutach mój telefon znowu zabuczał. Tym razem Steve tego nie
zignorował i podszedł do mnie z surową miną:
- Nie przyszłaś tutaj na pogaduszki przez telefon, więc
proszę, nie przynoś mi wstydu, wyłącz to – wskazał na telefon – i proszę, obsłuż
już tą panią, która stoi przy kasie – spojrzał się na mnie wymownie i wrócił na
zaplecze. Speszyłam się. Szybko odrzuciłam połączenie, tym razem od mojej mamy
i wyłączyłam telefon. Podeszłam do lady i przeprosiłam, stojąca przy niej staruszkę.
- W czym mogę pani pomóc? – spytałam z uśmiechem na twarzy.
- Chciałabym obejrzeć ten naścienny zegar, tylko jest on
bardzo wysoko na półce. Mogłabyś kochanie pomóc mi go zdjąć? – uśmiechnęła się
ciepło, a na jej miłe słowa poczułam uścisk w sercu. Tęsknię za swoją babcią.
Zmarła 3 lata temu. Ta staruszka była strasznie miła, co przywołało wiele
wspomnień. Świetnie dogadywałam się z ze swoimi dziadkami. Niestety dziadek
zmarł jeszcze 2 lata przed babcią. Odrzuciłam od siebie smutne myśli i wzięłam
mała drabinkę. Podałam kobiecie zegar, a ta uśmiechnęła się i mi podziękowała.
Po kilku chwilach zjawiła się ponownie przy ladzie. Miała ze sobą parę
starych książek, bodajże encyklopedie i właśnie wspomniany wcześniej zegar.
- Świetny wybór – odparłam i wskazałam na przedmiot z górnej
półki. – Długo już tu stał, sama zastanawiałam się nad jego kupnem, ale
stwierdziłam, że nie za bardzo mi się przyda.
- No tak, wy dzisiaj korzystacie tylko z tych
elektronicznych, świecących komórek. A tradycyjne sposoby? – zaśmiała się.
Zawtórowałam jej.
- Ma pani rację. W dzisiejszych czasach zapominamy o starych
rzeczach. Zamiast je naprawić, wyrzucamy do kosza i zastępujemy nowymi
urządzeniami – pierwsze co przyszło mi na myśl, gdy wypowiadałam, te słowa, to
moja przyjaźń z Calumem. On mnie zastąpi Lukiem?
- Święta racja słoneczko! Wydajesz się bardzo miłą i przede
wszystkim mądrą dziewczynką! – powiedział patrząc na mnie czule.
- Dziękuję, ale wcale tak nie uważam – zarumieniłam się.
- To bardzo źle! Trzeba doceniać swoje piękno, jak i piękno
w innych – powiedziała lekko oburzona, ale potem się zaśmiała. Coś jednak w tym
jest. Może nie jestem jakaś najgorsza, mam swoje wady i zalety. Może zamiast
skupić się na wadach, powinnam docenić zalety? Nie myśląc zbyt długo, szybko podliczyłam, ile
staruszka jest winna zapłacić.
- To będzie 50 dolarów – szybko odparłam. – A zegar
wystarczy prawidło nastawić i będzie działał jak ulał.
- Oh, to dobrze –westchnęła i podała mi pieniądze. –
Poproszę mojego wnuczka, na pewno to zrobi. – uśmiechnęła się po czym
spostrzegła pudełko stojące przy kasie. Gdy wydawałam jej resztę, zaczęła
przeglądać zawartość skrzyneczki. – Co to? Są przepiękne! – odparła i wzięła mały
plastik do ręki.
- To są kostki do gitary. Ręcznie malowane – odparłam i się zawahałam.
– Przeze mnie – szybko odparłam, zanim się rozmyśliłam.
- Naprawdę? Masz ogromny talent plastyczny – ujrzałam błysk
w jej oczach. – Wiedziałam, że gdzieś już coś takiego widziałam, znaczy się mój
wnuczek ma kilka takich kostek, ale żadna z nich nie jest tak oryginalna.
Myślę, że kupie mu jedną. Chciałabyś pomóc mi, którąś wybrać, bo dla mnie każda
jest świetna – odparła na co ponownie się zarumieniłam. Kiedyś te kostki były
puste. Stwierdziłam, że nadam im charakter, nowa historię. Przez wakacje
malowałam je. Co jakiś czas donosiłam nowe z innymi wzorami. Starałam się nie
powtarzać malunków. Steve bardzo ucieszył się z mojego zaangażowania w pracę i dał mi podwyżkę.
To była wielka satysfakcja. Zaczęłam grzebać w szkatułce. Wiedziałam już jaka
kostka będzie idealna dla tej przemiłej pani. Nie mogłam jej znaleźć! Staruszka przyglądała się moim poczynaniom. I nagle mnie oświeciło. Szybko wyjęłam
z plecaka czarny portfel. Całkowicie zapomniałam, że tam są te wyjątkowe
kostki. Miałam zamiar dać jedną Calumowi, druga zaś należała do mnie. Teraz to jednak nie miało znaczenia. I tak
nasza przyjaźń upada. To nie to samo co kiedyś. Wszystko się zmieniło przez te
wakacje. Właściwie to planowałam mu ją dać właśnie w letnia przerwę, on jednak
olewał mnie przez całe 3 miesiące. A teraz to już całkowicie się staczał. Co więc
mi pozostało? Oddam jej kostkę, która miała należeć do mnie. To przecież tylko
przedmiot. Nie naprawi mojej relacji z Calumem. Szybko wyjęłam z kieszeni plastik
i podałam kobiecie. Na małej powierzchni widniał odręcznie namalowany zamek z
piasku. Na górze była mała dziurka, w razie gdyby ktoś chciał przerobić kostkę
na łańcuszek, breloczek. Na drugiej stronie znajdował się inicjał ‘A’, jak Alex. Druga kostka różniła się tylko
inicjałem na tylnej stronie. Na tej, którą wciąż trzymałam w portfelu, widniała
literka ‘C’, jak Calum. W końcu
należy, a raczej miała należeć do niego. Liczyłam, że to podtrzyma nasza
przyjaźń. To miał być jakiegoś rodzaju, nasz tajny talizman. Eh, westchnęłam
myśląc o ostatnich zdarzeniach. Kobietę zachwyciła precyzja wykonanego malunku.
Uśmiechnęła się szczerze i odparła:
- Oczywiście, że biorę! Ile płacę? – szybko schowała
plastikowy przedmiot do torebki i wyjęła portfel.
- Nie trzeba, to mały prezent – uśmiechnęłam się.
- Jesteś wyjątkowa! Jak te kostki – zaśmiała się i odeszła. Odprowadziłam
ją wzrokiem. Gdy zniknęła w tłumie, zaczęłam się zastanawiać nad jej słowami. Wyjątkowa?
Zaśmiałam się. Zwykła. To lepsze określenie. Zajęłam się pracą, a czas zleciał
mi o wiele szybciej. Po trzech godzinach opuściłam budynek i włączyłam telefon.
5 nieodebranych połączeń od Hooda, 2 od taty i jeden sms od mamy. Szybko go
otworzyłam. Jego treść mówiła: „Kochanie
gdzie jesteś?! Goście już przyszli, a wiesz co sądzę o spóźnialskich? Wiem, że
jesteś w pracy, ale błagam, spiesz się!”. Zdziwiłam się. Goście? Może mój
brat przyjechał! Nie, to w tedy nie byłoby liczby mnogiej. Dziwne. Szybko
ruszyłam w stronę mojego osiedla i po 15 minutach znalazłam się pod domem. Zapalone
światła dodawały budynkowi uroku. Pospiesznie weszłam do domu i zdjęłam buty.
Gdy weszłam do salony ujrzałam, siedzącą panią Darcy Hood. Czekaj co? Z jadalni
wyłonił się Calum. Oniemiałam. Rzucił w moim kierunku bezdźwięczne „przepraszam” i zajął miejsce przy stole
obok swoje matki. Spiorunowałam go
wzrokiem i poszłam do kuchni. Matka szybko wszystko mi wyjaśniła, nawet nie zdążyłam zaprzeczyć.
Kazała mi roznieść talerze. Gdy skończyłam tato pokierował mnie, abym usiadła
naprzeciwko swojego przyjaciela. Mogę napluć mu do talerza? Zaśmiałam się w
duchu. Podczas całej kolacji patrzyłam na Caluma wściekłym wzrokiem, zabijając
go w mojej głowie 30 razy na 100 sposobów. Myślę, że się domyślił, że jestem
wściekła. Próbował nawiązać kontakt wzrokowy, ale kończyło się tylko na moim
piorunującym, krótkim spojrzeniu. Po całym zajściu, dorośli poszli do salonu, a
nas wysłali na górę, do pokoju. Oczywiście mojego pokoju. Moje cierpliwość
powoli się kończyła. Myślałam, że zaraz eksploduje! Calum usiadł na moim łóżku
i oglądał pokój, a ja zamknęłam za nami drzwi.
- Rany, nic się tu nie zmieniło – powiedział uśmiechając
się.
- Co sugerujesz? – warknęłam.
- Nic, po prostu.. – zawahał się – nadal tu ładnie – odparł
speszony. Zmierzyłam go wzrokiem, na co ponownie się odezwał. – Alex,
przepraszam, nie chciałem tutaj przychodzić. Wiem, że jesteś zła. Próbowałem to
odkręcić.
- Zaraz, zaraz, więc o wszystkim wiedziałeś? – szybko zapytałam.
- No tak – odparł niepewnie.
- I nic mi nie powiedziałeś?! – syknęłam.
- No niby jak?! Próbowałem, ale wiecznie mnie ignorujesz.
Gdybyś się nie obraziła.. – odparł chłodnym tonem.
- Ja się nie obraziłam! – krzyknęłam.
- W takim razie co to jest? O co Ci chodzi?! – podenerwowany,
krzyknął.
- Mi?! No tak, zawsze mi o coś chodzi. Bo przecież ty nic
nie robisz – odburknęłam.
- Jak to nic! – krzyknął. Wziął pare oddechów i
uspokoił się trochę. – Alexa. Proszę, nie kłóćmy się – użył tego głupiego przezwiska, po
którym zawsze serce mi miękło. Kiedyś ciągle tak na mnie mówił. Nagle tą chwilę
przerwał dźwięk telefonu przyjaciela. Podniósł komórkę do ręki i szepnął pod
nosem „Luke”. I nagle czar prysł.
Telefon dzwonił, Calum się w niego wpatrywał. A „Alexa” została zapomniana. Zirytowana krzyknęłam:
- Woah, widzę, że nie możecie bez siebie wytrzymać już nawet
jednego wieczora! - brunet natychmiast zapewnił mnie, że dzisiejszego dnia nie ma
zamiaru kontaktować się z Hemmingsem. Powiedział, że cały swój czas, zamierza poświecić
tylko mnie. Eh, czuję się wyjątkowa! Calum zaczął się tłumaczyć, a po 15
minutach swoich opowiadań, zrozumiał, że to nie działa. Zaczął mnie
rozśmieszać.
- Ej, Alexa, nie bądź taka! Przyjaźnimy się od zawsze. Pamiętasz
jak sypałaś mnie piaskiem? Wtedy na plaży? – na myśl o wspomnieniu, uśmiech
pojawił się na mojej twarzy. Hood to wychwycił i kontynuował – Właśnie, tak się uśmiechałaś
gdy rzucałaś nim we mnie! – oboje się zaśmialiśmy. Po chwili dodał – Nadal jesteś
tą samo zadziorną blondynką, nawet wzrost się zgadza, zawsze byłaś ode mnie
niższa – zaśmiał się na co szturchnęłam go żartobliwie w ramię. Oboje zaczęliśmy
się śmiać. Calum zaczął mnie łaskotać, a ja odpychałam go rękami. W końcu,
dałam, za wygraną.
- Dobra, dobra. Wybaczę ci, ale proszę puść już mnie, to nie
jest śmieszne – oboje się zaśmialiśmy. Nie, to jednak jest zabawne! Cieszę się, że ta
atmosfera tak diametralnie się zmieniła. Przestał mnie łaskotać i ponownie
usiedliśmy na łóżku. Zaczęliśmy rozmawiać. Tyle nas ominęło. Opowiedziałam mu
jak spędziłam wakacje, on zaś dokładnie mi streścił wrażenia z jego muzycznego
obozu. Czasem padło słowo ‘Luke”, ale nie drażniło mnie już tak jak wcześniej.
Odzyskałam przyjaciela! To się teraz liczy. Przypominając sobie o czymś, wzięłam
plecak do rak. Wyjęłam portfel, a z niego mały plastik.
- Proszę, to dla ciebie – wręczyłam mu kostkę do gitary, z
jego inicjałem na tylnej stronie.
- Alexa, nie musiałaś! -
zachwycony prezentem mocno mnie przytulił, a małą kostkę przypiął do
swoich kluczy. Teraz już zawsze będzie przy nim. Ja będę przy nim. Przy starym,
ale i nowym przyjacielu.
Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)
Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)
@TheBeatlesTime
Wow, no to teraz na czas mojego pytania :P Kiedy następny :P Jejciu to jest przecudowne i ja chcę więcej ;P Do następnego Pozdrawiam i życzę weny ;*
OdpowiedzUsuńŚwietne :) czekam na nastepny rozdział + Calum i Alex powinni być razem!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńmam małą uwagę, w Australii płaci się dolarami, napisałaś o złotówkach i to po prostu samo zaprzecza całemu otoczeniu :)
Bardzo dziękuję, że wychwytujesz takie rzeczy! Odruchowo o złotówkach się pisze, ale już poprawiam ;) Jeszcze raz dzięki :3
Usuńczekam na zabicie, bo miała to wcześniej przeczytać, ale co po chwile bark czasu, jednak dzisiaj jest go trochę więcej i postaram się przeczytać do końca ♥♥
OdpowiedzUsuńAlex i Cal się pogodzili ♥♥
Szkoda że Alex dała jedną z tych wyjątkowych kostek :( ale dobrze że dała drugą Calumowi.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale czuję że ta druga trafi do Luke'a...
Cieszę się że Alex pogodziła się z Calumem. :)
żeby jeszcze z Lukiem i Leą bylo dobrze x
Jak czytam tego całego ff to az ryczę jak dziecko ;o mam nadzieję że Alex pogodzi się z Lule'iem no i że z Leą będzie wszystko w porządku. Uwielbiam tego bloga < 3
OdpowiedzUsuńLuke'iem *
OdpowiedzUsuń