ROZDZIAŁ 9
Przyjaciel całował mnie natarczywie. Emanowała od niego
desperacja. Jego usta były ciepłe, ale czułam tylko alkohol. Zaciskałam mocno
wargi, nie dając brunetowi pozwolenia, na takie zbliżenie. On jednak na siłę,
próbował wetknąć język w moje usta. Nie miałam szansy na ucieczkę. Calum
przyparł mnie do barierki schodów. Próbowałam go odepchnąć, ale był dla mnie za
silny. Jego ręce wodziły po mojej twarzy, próbowałam je złapać i od siebie
odsunąć, ale nie udało mi się. Poczułam łzy wzbierające się w moich oczach. Gdy
tylko na chwilkę udało mi się rozłączyć nasze usta, powtarzałam błagalnie jego
imię i prosiłam, by przestał. Gorzka kropla spłynęła po moim policzku.
Wiedziałam już jakie będą konsekwencje tego czynu. Wiedziałam, że relacja
między nami, nigdy już nie będzie taka sama. Ciągle próbowałam wyswobodzić się
z jego uścisku. Nie dawał za wygraną. Zamiast tego, kontynuowałam swój płacz oraz
prośby, by mnie zostawił. Mój pierwszy pocałunek miał wyglądać inaczej. To nie
była wymarzona chwila.. nie taka jak w filmach. Nie tego się spodziewałam.
Pragnęłam czegoś innego. To była napaść na moje usta, gwałtowna napaść i do
tego przez mojego najlepszego przyjaciela. Chciałam uciec, schować się, ale on
był za silny. Łzy ciągle ściekały z mojej twarzy. Czułam jakby minęła
wieczność, ale w końcu Hood oderwał się ode mnie. Nadal staliśmy w bliskiej od
siebie odległości. Złapałam z nim kontakt wzrokowy, swoimi spuchniętymi od
płaczu oczami i wyksztusiłam przez ściśnięte gardło:
- Zniszczyłeś to Calum – uroniłam kolejną łzę – zniszczyłeś
nas. Zniszczyłeś naszą przyjaźń – odparłam i zbiegłam po schodach. Uciekałam.
Przez przyjacielem. To okropne, ale prawdziwe. Zniszczył to. Pędziłam w stronę
plaży. Gdy byłam już na zewnątrz, minęłam zdezorientowanego Hemmingsa. Nie
zatrzymałam się, biegłam dalej. Nawet się nie odwróciłam. Nie chciałam by
ktokolwiek widział, że płakałam, a raczej nadal płaczę, bo zaczęły by się
pytania w stylu: „co się stało?”, „wszystko w porządku?”. Natomiast mój
chwilowy stan psychiczny nie pozwalał na rozmowę z ludźmi. Nie chcę mówić, co
się stało. Nie chcę nawet o tym myśleć! Załkałam, krztusząc się powietrzem.
Zaczęłam biec szybciej. Nie wierzę, że to się stało. Zniszczył nas.
***
[Perspektywa Caluma]
Po tym gdy Alex uciekła, siedziałem na schodach, ze schowaną
głową miedzy dłońmi. Łokcie oparłem na kolanach. Właśnie zdałem sobie sprawę, z
tego co zrobiłem. Zniszczyłem najważniejszą w życiu dla mnie rzecz. Straciłem
Alexę. Jestem kurwa popapranym idiotą. Uderzyłem pięściami o stopień, na
którym, moja parszywa dupa siedziała i ponownie schowałem głowę. Patrzyłem na
swoje nogi i czułem palące łzy, które niebezpiecznie balansowały na granicy
mojego oka. Nie mogłem się kurwa rozpłakać. Nie teraz. Cudem będzie odzyskanie
naszej więzi. Wiedziałem to. Spierdoliłem wszystko. Alkohol w moich żyłach
nagle wyparował, a zastąpiła go niewyobrażalna złość. Złość na samego siebie.
Jak mogłem być takim idiotą? Ona płakała! Płakała przeze mnie. Nie chciała
tego. Zmusiłem ją, to była presja. Tak jakby ją napadłem. Nie puściłem jej.
Brnąłem w to pieprzone gówno dalej! Totalnie zjebałem sprawę. Jedna, samotna,
piekąca łza, spłynęła z mojego oka. Szybko ją starłem, niszcząc ją, tak samo
jak najcudowniejszą przyjaźń jaką kiedykolwiek z kimś dzieliłem. Ona błagała
mnie bym przestał. Nie posłuchałem. Zraniłem ją. Nigdy sobie tego nie wypaczę.
Skuliłem się bardziej. Po kilku sekundach usłyszałem czyjeś kroki na schodach.
Ktoś zbliżał się w moim kierunku. Nadzieja przepełniła moje serce. Nadzieja, na
to, że może Alex do mnie wraca, przytuli mnie i powie, że wszystko będzie w
porządku. Gwałtownie podniosłem głowę i spojrzałem przed siebie lekko
zaczerwienionymi oczami. Po chwili, dostrzegając intruza, pojawiła się w nich ciemność i gniew. Serce, które wypełniła
nadzieja, pękło na milion kawałków. Zobaczyłem przed sobą Olivię Brown. Świetnie, kto w ogóle zaprosił tu kurwa tego
dziwoląga?! – pomyślałem. Wyglądała na przerażoną, widząc mnie w takim
stanie. Wyglądała jak kocmołuch. Miała jakieś szare, byle jakie
ciuchy, a włosy związane z tyłu głowy. Była blada jak ściana, a oczy miała jak
zwykle podkrążone. Może się przećpała? Chuj wie. Na jej czole, można dostrzec
małego, siwego siniaka. Widzę, że grubo poimprezowała.
- Czego tutaj szukasz? – zapytałem głosem pełnym wyrzutów.
Moje palące spojrzenie spowodowało, że ta pokraka patrzyła w ziemię, a raczej w
schody, na których stała. Dzieliło nas kilka stopni.
- J-ja-ja – zająkała się i zamilkła. Była zakłopotana i
nadal patrzyła w dół. Co kurwa, języka tam szuka?! – W-wszystko w po-porządku?
– spytała w końcu, powoli dozując każde słowo, ciągle się jąkając. Jej pytanie
mnie dobiło. Co ją to obchodzi?!
- To nie twoja kurwa sprawa – odburknąłem, a ona drgnęła na
moje gwałtowne słowa. Cofnęła się o jeden schodek do tyłu. Boi się ludzi jak
jakaś niecywilizowana debilka. – Czego
tutaj szukasz? – powtórzyłem, mówiąc wyraźnie każde słowo, używając przy
tym złośliwego tonu.
- Ja-j-ja – znowu zaczęła się jąkać – ja sz-szukam
to-toalety - wreszcie dokończyła z
trudem. Moja cierpliwość się kończyła.
- To kurwa teren prywatny! – wstałem i krzyknąłem w jej
stronę. Szybko cofnęła się o jeszcze jeden stopień, skuliła ramiona i ciągle
patrzyła na swoje stopy. – Gdybyś miała trochę rozumu, to by Cie nie
popieprzyło, by tu wchodzić! – wrzasnąłem, mierząc ją palącym spojrzeniem.
- Prze-przepraszam –cicho rzuciła i zbiegła po schodach.
- Głupia idiotka – powiedziałem pod nosem i patrzyłem jak
ucieka. Po czym w myślach, sarkastycznie się do siebie uśmiechnąłem. Wszyscy uciekają od Ciebie z płaczem –
pomyślałem. Jesteś totalnym chujem.
Gratuluje Calum! Upadłem żałośnie na schody i znów schowałem swoją twarz w
dłoniach. Jestem żałosny. Tak bardzo żałosny. Zrozumiałem, że ktoś na dole
przystanął. Ponownie usłyszałem kroki, ale nie łudziłem się, że to moja..
właściwie moja była przyjaciółka. Poczułem ucisk w sercu. Podniosłem głowę.
Nade mną stał Luke. Gdy zobaczył moją minę, uśmiech od razu zniknął z jego
twarzy.
- Stary, co jest? – zapytał zmartwiony.
- Nic – szybko odburknąłem, nie patrząc przyjacielowi w
oczy.
- Aha, czyli to cholerne przygnębienie jest Twoim nowym
wizerunkiem? – zapytał, bez krzty złośliwości.
- To od dzisiaj mój nowy styl życia i to Twoja wina! –
odburknąłem. – To ty mnie zachęciłeś do zrobienia głupoty! A ja Cie kurwa
posłuchałem! – popatrzyłem na niego oskarżycielsko.
- O czym ty mówisz? – w jego głosie można było usłyszeć
zdziwienie.
- O Alex! – wybuchnąłem.
- Co? Co z nią? – zdezorientowanie malowało się na twarzy
chłopaka. Kurwa, albo udaje, albo blondasek jest stereotypem i serio barwa
włosów świadczy o pieprzonej inteligencji Hemmingsa!
- Pocałowałem ją! I ona uciekła! – wrzasnąłem.
- Uciekła? Dlaczego? – spytał spokojnie.
- Sam chciałbym kurwa wiedzieć! Zniszczyłem wszystko!
Wszystko! – powtórzyłem ostatnie słowo, głosem przepełnionym rozpaczą.
Przyjaciel mnie podniósł i zaczął prowadzić w stronę mojej sypialni. Nie
protestowałem. Alkohol dał się we znaki i czułem mętlik w głowie. Było mi
niedobrze. Chciałem tylko zasnąć i już się nie budzić. Albo odkryć, że te
chujowe zdarzenia to tylko okropny sen. Po drodze jeszcze raz opowiedziałem
Lukowi o wszystkim i zacząłem go obwiniać. Będąc już w moim pokoju, próbowałem
się wyrywać z uścisku chłopaka, ciągle go obarczając winą za wcześniejsze
zdarzenia. Wkurzony Hemmo popchnął mnie na łóżko. Skuliłem się na pościeli i
wtuliłem twarz w poduszkę, powtarzając pod nosem „moja Alex”. Luke popatrzył na mnie jak na debila i pokręcił głową z
niedowierzaniem. Ruszył w stronę wyjścia z pomieszczenia.
- Ale z Ciebie baba, Calum – rzucił wychodząc i zamknął za
sobą drzwi. Trzaśnięcie odbiło się echem po pomieszczeniu. Moja Alex – powtórzyłem pod nosem i zakryłem twarz rękoma.
***
[Perspektywa Alex]
Nadal jestem zdruzgotana. Siedziałam na plaży, przy kupce
petów, które jakiś czas temu zostawił po sobie Luke. Walczyłam z chęcią
zapalenia. Wierzyłam, że odpędzę narastające głupie myśli. Przecież nie jestem
palaczką. Pierwszy i ostatni raz spróbowałam tytoniu, na imprezie kończącej ostatni
rok szkolny, z dobrą koleżanką Holly. Niestety przestałyśmy
utrzymywać kontakt, zwłaszcza teraz, gdy nie chodziłyśmy już do tego samego
liceum. Byłam bardzo głupia, dając się namówić na papierosa, ponieważ do końca
tamtego wieczoru czułam dziwny posmak na języku. Nawet się zaciągnęłam, co
spowodowało ogromny ból w klatce piersiowej. A co gorsza, powodowało kolejną
chęć wprowadzenia dymu do płuc. Nie chciałam się uzależnić, dlatego unikałam
wszelkich kontaktów z tą używką..aż do dzisiaj, gdy wdychałam dym po papierosie
Hemmingsa. A potem Calum mnie pocałował. Znów wróciłam myślami do niedawnych
zdarzeń. Rozpłakałam się. Próbowałam się uspokoić, a gdy już myślałam, że
osiągnęłam swój cel, oaza mijała i płacz wracał. W głowie miałam obraz
przyjaciela, napierającego na mnie swoimi ustami. To nie był mój Calum! Wpatrywałam
się w fale, ale ich gwałtowność również przypominała mi o przyjacielu. Patrząc
na otaczający ocean, przypominało mi się również pierwsze spotkanie z brunetem i to, ile
razem przeżyliśmy. Teraz nic już nie ma znaczenia. Wiedział jakie będą tego
konsekwencje. Dlaczego to zrobił?! Zamknęłam oczy. Na dworze było już ciemno. Pomimo głośnej muzyki, usłyszałam
zbliżające się kroki. Wiedziałam, że to nie Hood, gdyż nie był w stanie zajść
tak daleko. Nie chciałam go teraz widzieć, więc cieszyła mnie myśl, o jego nietrzeźwości. Po chwili
kroki ustały i usłyszałam, że ktoś obok mnie usiadł. Podniosłam powieki i lekko obróciłam głowę.
Hemmings. No świetnie! Jego tu jeszcze brakowało. Uśmiechnęłam się pod nosem i
szybko przetarłam mokre policzki.
- Już wiem co się stało i… - zaczął.
- Nie mam zamiaru z Tobą o tym rozmawiać! – krzyknęłam, na
co Luke zamilkł. Złapałam ręką za łańcuszek i nie spodziewając się, że
posiadam taką siłę, zerwałam go z szyi. Razem z zawieszoną kostką do gitary,
rzuciłam nim w piasek. – Nie chce go! – wrzasnęłam, nie do końca wiedząc czy na
pewno mówię o naszyjniku. Wstałam i pobiegłam w stronę domu. Minęłam bramę główną i pędziłam do domu. Brakowało mi tchu, ale marzyłam by znaleźć się
w swoim pokoju. Nie myślałam już o niczym. Nawet o błękitnookim chłopaku,
którego zostawiłam samotnie przy brzegu oceanu.
***
[Perspektywa Olivii]
Nienawidzę siebie. Już bardzo dawno nie płakałam, nie umiałam, ale dzisiaj,
on mnie złamał. Siedziałam w pokoju zalana łzami i postanowiłam zadać sobie
ostatnie nacięcie. Gdy obserwowałam czerwony strumyk, ściekający z mojego
przedramienia, uroniłam kolejną łzę. Po konfrontacji, uciekłam z domu Caluma.
Nie zastałam ojca w domu, za co dziękowałam Bogu, bo by mnie zabił, gdyby się
dowiedział, że wyszłam. Sama nie wiem czemu to zrobiłam. Może dlatego, że ktoś
pierwszy raz mnie zaprosił na jakieś spotkanie? Zwłaszcza, że to nie było
zwykłe zaproszenie. Było od niego. Chciałam spróbować...chciałam wyjść do ludzi.
Gniew w jego oczach sprawił, że czułam chęć ukarania siebie. Zasłużyłam by mnie
ktoś uderzył. Tak jak robił to mój ojciec. To już była rutyna. Czułam się
nikim. Czułam chęć karania samej siebie, dziwoląga, głupiej idiotki, za to, że istnieje,
że sprawiam tyle problemów. Może jutro natrafi się okazja zakończenia tego
wszystkiego? Może on to zakończy? Może ja? Mój żywot to klęska. Nieważne kto go
skończy. Lepiej niech zrobi to szybko. Spojrzałam na mały nożyk. Obiecuję, to
będzie ostatnia rana. Ostatnia dzisiejszego dnia. Zawsze jest jeszcze jutro.
Niestety.
Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)
Kochani! Mamy już dziewiąty rozdział! Czytelników przybywa, co niezmiernie mnie cieszy! Nie przejmujcie się widokiem bloga, to chwilowe. Zwiastun już mamy (możecie go znaleźć TUTAJ), natomiast nagłówek jest w trakcie tworzenia. Byłybyśmy niezmiernie uradowane, gdybyście opisywali swoje odczucia co do ff, albo emocje po przeczytaniu nowego rozdziału w tweetach z hasztagiem #SandCastleFF. Chciałybyśmy by przybywało was tu więcej, jak i komentarzy...ale z tym to już gorzej. Niestety niektórzy czytają, ale żadnego śladu po sobie nie zostawiają, co nas bardzo smuci. Dlatego mamy dla was małą propozycję, a raczej umowę:
10 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 10
Tak więc wszystko zależy od was, a rozdział pojawi w takim tępię, w jakim będziecie komentować! Kochamy was, kochamy czytać wasze wpisy i chcemy by nasz mała rodzinka (HAHAHA) się powiększyła, więc rozsyłajcie linki znajomym, przyjaciołom, psu (nie no może nie :D). To wiele dla nas znaczy i wierzymy, że nasz praca również tyle samo znaczy dla was! Do następnego X
@TheBeatlesTime
boże tyle emocji naraz, ja wolałabym Alex i Luke'a ale to moje ciche marzenie, czekam na kolejny xx
OdpowiedzUsuńOh god ale sie porobiło haha czekam na następny rozdział kocham twoje ff xx
OdpowiedzUsuńtakiego zachowania Alex to się nie spodziewałam
OdpowiedzUsuńJEJKU, CZEKAM NA NASTĘPNY, KOCHAM CIĘ.
OdpowiedzUsuńsuper :) Czekam na nn @agatawozniak_
OdpowiedzUsuńi zapraszam do mnie http://miloscjestjaktatuaz.blogspot.com/
Co za popieprzony egoista z tego Caluma, nie ładnie zachował się wobec Liv, takiego tylko wykastrować ghhh (sorka chyba znów dałam się trochę ponieść emocjom), a wracając do tematu rozdział jak zawsze cudowny i już nie mogę się doczekać kolejnego, jestem ciekawa czy Liv odbierze sobie życie, mam nadzieję, że nie ponieważ wiem, że podkochuje się ona w Cal'u :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn
OdpowiedzUsuńBoziu chce juz nastepny
OdpowiedzUsuńŚwietny xx czekam na nastepny xo
OdpowiedzUsuńCudowny xo Czekam na następny ^^
OdpowiedzUsuńBłagam chce.juz nastepny !
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) x
OdpowiedzUsuńboże to jest genialne, nie mogę doczekać się następnego rozdziału, strasznie się wciągnęłam już w to ff :)
OdpowiedzUsuńbiedna Alex i Olivia ;c
OdpowiedzUsuńLuke chciał powiedzieć jej że to jego wina, ale nie dopuściła go do słowa ;c
Ja wciąż idk o co chodzi. Co zrobił Luke że Calum tak pije cały czas. Może już o tym wspominałaś a ja to przeoczyłam?naprawdę idk ;/ szkoda mi Luke'a i chciałabym żeby był z Alex
OdpowiedzUsuń