ROZDZIAŁ 10
Minął cały miesiąc od tamtego incydentu, a dokładniej od
mojego pocałunku z przyjacielem. Nie wspominając, że był to narzucony i
wymuszony czyn. Miesiąc, od jakiejkolwiek rozmowy z Calumem, od nawiązania
kontaktu z Lukiem. Przez kilka pierwszych dni, Hood starał się, ale wciąż go
ignorowałam, tak jak on moje prośby, kiedy napierał na moje usta. Większe
zdziwienie wywołało u mnie to, że Hemmings również trzymał się z daleka od
bruneta, ale nie trwało to długo. Po tygodniu nie wytrzymali bez siebie i znów
byli najlepszymi kumplami. To był również dzień, w którym Cal przestał za mną
łazić i próbować się pogodzić. Przestał dzwonić, pisać, zaczepiać mnie w
szkole. No przecież, wielka mi niespodzianka. Gdy w pobliżu Hooda, pojawiał się
Luke, ten za każdym razem tracił zdrowy rozsądek. Zauważyłam, że zaczęli
częściej chodzić na wagary, nie starali się na lekcjach. Calumowi zdarzało się
nawet znikać i szlajać po północy. A wiem to, bo bardzo często
jego matka, dzwoniła do mnie w środku
nocy, z pytaniem, czy wiem gdzie podziewa się jej syn. Serce mi się krajało,
gdy słyszałam tak zmartwiony i smutny głos pani Darcy, ale za każdym razem
musiałam odpowiadać przecząco. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie był Hood o
tak późnej porze. Mnie również to martwiło, nadal się o niego troszczyłam.
Gdzieś tam, w środku, wiedziałam, że nadal jest i czeka na wybawienie mój
przyjaciel. Chwilowo, nie poznawałam go, nie wiedziałam, kim ten człowiek się staje.
Jestem w stu procentach pewna, że zmienił go ogromny wpływ blondaska i Michaela, zważając na to, że coraz częściej widywałam ich trójkę razem. Raz nawet, gdy
wyszłyśmy z Leą na miasto, spotkałyśmy ich nawalonych, wracających z imprezy.
Ale z nich margines społeczeństwa! Najgorzej jednak było, gdy dochodziło do
jakiś interakcji z moją przyjaciółką, a Cliffordem. Rzucali w siebie wyzwiskami
jak mało kto. Należy nie zapominać, że Lea ma niewyparzoną gębę, a chłopaka to
denerwowało, więc musieliśmy ich rozdzielać. Ja ciągnęłam Whitman w przeciwnym
kierunku, co Cal i Luke ciągnęli Michaela. Chyba wszyscy obawiali się, że z
temperamentem Lei i wybuchowością Mike, dojdzie kiedyś między nimi do
rękoczynów. Nawet przy takich sytuacjach, brunet wraz z blondynem nie odzywali się
do mnie. Pewnie wiedzieli, że ich spławię, ale w ten sposób spławiali również
mnie. Było to strasznie denerwujące. Jedyną podporą w tym wszystkim, było to,
że bardzo się do siebie z Leę zbliżyłyśmy. Spędzałyśmy ze sobą więcej czasu,
mówiłyśmy sobie wszystko. Opowiedziałam jej o kłótni z Hoodem, o tym jak
Hemmings działa mi na nerwy, a ona opowiadała, że czuje do Michaela, to co ja
do Lucasa. Często wychodziłyśmy razem z Leą, spotykałyśmy się po lekcjach. Zwłaszcza
po jej wyjściu ze szpitala, nie odstępowałam brunetki na krok, wciąż czując wyrzuty, że ją wtedy zostawiłam na imprezie. Nazywała mnie swoim „czujnym cerberem”.
Zawsze obie wybuchałyśmy śmiechem, gdy z jej ust padło to określenie. Rozłąką
były dla nas tylko oddzielne lekcje… a propos lekcji. Z rozmyślań o zeszłym
miesiącu, wyrwał mnie pan od fizyki, który gwałtownie i z hukiem położył na ławkę mój
ostatni, sprawdzony już test. Kiedy zobaczyłam ocenę, załamałam się.
Wiedziałam, że nie poszedł mi dobrze, ale spodziewałam się chociaż czwórki. A
tu trója! Westchnęłam. Dostałaś tróję! Z
fizyki! A to przecież Twój konik! Blondynka! – odezwał się mój wewnętrzny
głos, zwany również sumieniem. Naprawdę, już tylko tego brakowało do szczęścia.
Przez cholerne elektroniczne dzienniki, mama pewnie już o tym wie. Niestety w
takich momentach, należy przeklinać ten cały rozwój, internet! Pocieszający był fakt, że mój sąsiad, Lukuś, wybrał się na wagary. Była to dopiero pierwsza
lekcja i nie chcę by blondasek wiedział o moim naukowym potknięciu. Nie
wiem czemu, ale tak czuję. Niech dalej uważa mnie za wybitnego fizyka.
Zaśmiałam się w duchu. Tak więc, dzięki temu, że opuścił zajęcia, nie było go
przy tym jakże upokarzającym momencie, gdy pan Tomson zaczął mi dowalać
tekstami, iż przestałam się uczyć, że osiadłam na laurach i mam głowę w
chmurach. Z ostatnim stwierdzeniem niestety musze się zgodzić. Ostatnio, ciężko
było mi się na czymkolwiek skupić. Pewnie dlatego zawaliłam ten test. Dosłownie
sekundę, po tym, jak pan z fizyki na mnie delikatnie nawrzeszczał, zadzwonił
dzwonek. Szybko wyszłam z sali i pędziłam w kierunku mojej szafki, by wziąć
odpowiednie książki, a te niepotrzebne odłożyć. Gdy skończyłam, odwróciłam się
i wpadłam na Olivię. Miała szafkę kilka kroków od mojej i często ją tu
spotykałam. Moje wszystkie rzeczy leżały na podłodze, wymieszane razem z jej
rzeczami. Obie szybko się schyliłyśmy. Zaczęłam zbierać porozrzucane papiery i
natknęłam się wzrokiem na test Brown, właśnie z fizyki. Czekaj, co?! Piątka
plus? Jakim cudem? Ona nie zwracając na mnie uwagi, szybko zabrała swoje rzeczy
i poszła, bardzo szybkim krokiem w drugą stronę. Chciałam coś powiedzieć, ale
nim się obejrzałam, zniknęła za rogiem. Wstałam i wygładziłam rękoma swój strój.
Dziś miałam na sobie jasnokremowy golf, ze ściąganymi rękawami. Było dość
wietrznie i zapowiadało się na burzę, więc cienki sweter pod szyję był idealnym
rozwiązaniem oraz jedną z moich ulubionych części garderoby. Do tego założyłam
ciemną spódnicę, w granatową kratę i czarne podkolanówki. Czarne trampki i
błękitno-czerwony plecak idealnie doprowadzały tą kreację do końca. Nie
zapominając o szaroniebieskim płaszczu i moich ukochanych lenonkach, które miałam schowane w szafce. Jeszcze
raz się schyliłam i podniosłam z podłogi kartki, które wcześniej umknęły mojemu
wzrokowi. Popędziłam do Lei i zaczęłam jej wszystko opowiadać. O tym jak mnie
zjechał pan Tomson, o ocenie, a nawet o Olivii. Od razu gdy wspomniałam jej
imię, spochmurniała. Nadal nie wiem dlaczego jej tak nie lubi.
- I ona dostał pięć plus! Rozumiesz? – kontynuowałam,
rozemocjonowana.
- No, ale za to ty masz własne życie. Nie co ten dziwoląg –
prychnęła.
- Ona pewnie też ma – dodałam cicho, na co Lea głośno się
zaśmiała.
- Jasne. Kochanie, nie przejmuj się tym. Brown to dziwaczka
i od dzisiaj też kujonka. Popracujemy nad twoimi stopniami – uśmiechnęła się
szczerze i poklepała mnie po ramieniu.
- Może ona zechce mi pomóc? – zapytałam przyjaciółki.
- Olivia? – prychnęła. – Prędzej Michael Jackson ożyje!
Przecież ona wypowiada co najwyżej z dwa zdania przy ludziach – dokończyła na
jednym wdechu.
- Coraz częściej zaczynam zauważać Twoją dziwno obsesję, co
do Michaelów – zaśmiałam się, a Whitman udała oburzoną. Przyśpieszyła, ale ją
dogoniłam. Obie wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Nagle przystanęłyśmy i
przestałyśmy chichotać, gdy na końcu korytarza, ujrzałyśmy „świętą trójcę”. To określenie
również było pomysłem brunetki, z różowymi pasemkami. Mike, Luke i Calum,
powoli szli w naszym kierunku. Inne dziewczyny się za nimi odwracały i coś szeptały,
skacząc z radości. Przez miesiąc podnieśli się bardzo wysoko, jak na
pierwszoklasistów, w hierarchii tego liceum. Każda dziewczyna, no prawie każda,
chciała się z nimi umówić. Bo przecież, która by nie pragneła przygarnąć i
oswoić takie ciacho z charakterkiem? Ugh, zrobiło mi się nie dobrze. Ja bym nie
chciała! Raczej.. Ale nie! Czyli nie poszli na całodniowe wagary? Szkoda.
Westchnęłam. Ta chwila wydawała się, lecieć przez wieczność. Jakby czas płynął
wolniej. Szyli w naszą stronę, a ja widziałam w nich jeszcze większy mrok. Najbardziej
w oczy rzucał się Clifford ze swoją nowo zafarbowana na czerwono czupryną.
Odważny jest. Byli coraz bliżej i bliżej. Mogłam odnotować więcej zmian. Np.
tatuaż na obojczyku Caluma. Nie wiedziałam jeszcze co to, ale cholernie mnie
zawiódł. Dziara?! Serio Cal?! Mieliśmy zrobić sobie pierwszy tatuaż razem, gdy
skończymy 18 lat! Tusz pod skórą miał być wieczny jak nasza przyjaźń! Zresztą
dobrze, że tak wyszło. Nasza więź rozpadła się, zanim to uwieczniliśmy na
zawsze jakimś znakiem na ciele. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło,
prawda? Zaraz obok niego, szedł Luke. Dziś wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle.
Nie mogłam dostrzec, przez co. Co zmienił? Nowa fryzura? Nie. Nowa zajebista,
czerwona koszula? Nie… chociaż też. Więc co? Byłam coraz bardziej poirytowana.
Moje spojrzenie spoczęło na jego ustach. Może kolczyk w dolnej wardze? Czekaj!
Co?! O mój Boże, tak, to jest to! Wytrzeszczyłam lekko oczy, ale potem
ogarnęłam zdziwiony, ale i zaciekawiony wyraz twarzy. Była to dość dziwna
sytuacja. Gdy blondyn był już kilkanaście metrów przed nami, cała trójca
zauważyła nas. Mierzyłam się z Lukiem wzrokiem, w bliżej nieokreślony sposób.
Coś między „chce Cię zabić”, a „Boże, pocałuj mnie tu i teraz”. Calum nawet nie
zwrócił na mnie uwagi, co było niemiłe, bo to przecież on mnie zranił.
Prychnęłam, gdy nas w końcu minęli. Teraz już miałyśmy z Leą nowe tematy do rozmów.
Wymieniłyśmy się chytrymi uśmieszkami i akurat zadzwonił dzwonek. Przyjaciółka
ucałowała mnie w policzek, mocno uścisnęła i poszła na swoje lekcje. Również
ruszyłam do sali, na najnudniejszą lekcję w życiu – historię. Ten przedmiot
jest absurdalny. Ale i też obowiązkowy.
***
[Perspektywa Lei]
Następne lekcje szybko minęły, aż w końcu nadeszła pora
lunchu. Miałyśmy spotkać się z Alex na stołówce. Niezmiernie cieszy mnie fakt,
że tak bardzo się zżyłyśmy. Jest świetna i miło mi się z nią rozmawia. Nie jest
jak te inne wytapetowane idiotki z naszego rocznika, które szczerzą się jak głupie, by tylko
jakiś koleś je zauważył i to najlepiej ze świętej trójcy. Ugh, prychnęłam.
Poprawiłam ciemne włosy i usiadłam przy stoliku, który zajmowałyśmy z Williams
od niecałego miesiąca. Po chwili, blondynka wpadła zdyszana i klapnęła na
przeciwko mnie. Uśmiechnęła się tylko i machnęła ręką na znak, że nie warto
pytać.
- O patrz, Cal idzie – powiedziałam do dziewczyny. Ta
zrobiła posępną minę i szybko odwróciła głowę, unikając dawnego przyjaciela.
Było mi jej bardzo szkoda, wiedziałam jak ważny był dla niej chłopak, jak i
również wiedziałam, że spieprzył sprawę i przede wszystkim zranił moją
przyjaciółkę, a za to, należy mu się tylko mocne kopnięcie w jaja. Wypróbuję to
niedługo. Wyobraziłam sobie tę scenę w głowie i uśmiechnęłam się złowrogo. Alex
widząc to, odparła:
- Co się tak szczerzysz złośnico? – zażartowała. Wywróciłam
oczami i popatrzyłam na towarzysza Hooda.
- Prześwietlam kogoś. Mój nago radar działa i Michael w tym
świetnie emanuje seksem – powiedziałam. Przyjaciółka wytrzeszczyła oczy i
zaśmiała się. – Nie no, Hemmings też niczemu sobie – wychyliłam się lekko i
spoglądałam na zasiadających przy, a raczej na stoliku, chłopakach. Na moje
stwierdzenie o Lucasie, Alex przestała się śmiać, spuściła wzrok i zaczęła
zacięcie jeść swoje drugie śniadanie. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy, ale
nie będę pytać. Jeśli zechce i będzie gotowa, sama mi powie, tak jak i w
sprawie Caluma. Nauczyłam się już dawno temu, że nie warto naciskać na ludzi.
Na przykład mój kochany tatuś, wymusił u mnie przeprowadzkę i teraz dobrze
wiem, że jeśli nie masz na coś ochoty, to pieprz to i nie rób takich śmieci.
Jedynym plusem tego wyjazdu było to, że poznałam William. Serio, świetnie się
dogadywałyśmy! Postanowiłam poruszyć trochę drażliwy temat, ale blondynka na
pewno mnie wysłucha, gdyż dowiedziałam się paru ciekawych rzeczy.
- Wiesz co, byłam ostatnio z Ashtonem w barze – zaczęłam, na
co się lekko uśmiechnęła – i nie zgadniesz kogo widziałam! Nasza trójeczka, w
obcisłych rureczkach też tam była! – powiedziałam ciut rozemocjonowana.
- Serio? – odparła i zbliżyła głowę w moją stronę – aż tak
obcisłych? – zapytała konspiracyjnym szeptem, na co obie zachichotaliśmy. Z
naszej małej blondyneczki jest niezły żartowniś!
- Mówię poważnie. A wokół nich, pindrzyły się lafiryndy w
skąpych ciuchach. Trzeba wiedzieć, jak się ubierać, a nie jak one.
Najlepiej to niech obkleją się taśmą i tak wyjdą! Równie zakryją tyle samo co
wcześniej – powiedziałam oburzona, a dziewczyna lekko posmutniała. – Widziałam
też Hemmingsa ze swoją dziewczyną. No mówię Ci, tak się miziali, że aż obiad
podszedł mi do gardła. Fuu! – krzyknęłam, na co parę zaciekawionych oczu
odwróciło się w naszą stronę. Spiorunowałam ich wzrokiem i wrócili do
wcześniejszych zajęć, typu jedzenie lunchu i być niefajnym gdzie indziej.
- Doprawdy? – westchnęła. – Już raz się tak przy mnie
obściskiwali – powiedziała. Musiałyśmy wracać myślami do tych scen, bo obie przeszedł
nas dreszcz. Znów się zaśmiałyśmy.
- Jednak największe zdziwienie wywarło na mnie to jak Calum
ulotnił się z jakąś dziewczyną, o rudawych włosach. No i oczywiście fakt, jak
gorąco Mike wyglądał. Muszę przyznać, fascynują mnie kolory jego włosów – westchnęłam
i odpędziłam napływające do głowy myśli. Alex mnie wyśmiała. Dołączyłam do
niej. Potem blondynka zamilkła, jakby trawiła informacje, które przed kilkoma
sekundami jej zdałam. Spytałam czy wszystko w porządku, na co tylko odparła:
- Serio byłaś z Ashtonem w barze? – zaśmiałam się i
zmierzyłam ją wymownie wzrokiem. Nie drążyłam tematu, a po chwili zadzwonił
dzwonek. Ruszyłyśmy na matematykę, a dobry humor wcale nas nie opuszczał.
***
[Perspektywa Alex]
Lekcje po lunchu minęły bardzo szybko. Ciągle zastanawiałam
się nad słowami przyjaciółki, o Calumie i tej dziewczynie, z którą wyszedł.
Prychnęłam. Szybko się pocieszył. Ciekawe co robili… Aj kurde! Alex zamknij się! – krzyknęłam na siebie. Wyszłam ze
szkoły i ruszyłam przez parking w stronę przystanku autobusowego. Po drodze
omal mnie nie potrąciło jakieś czarne auto. Nie wiem jakie, za dobrze na tym
się nie znałam. Pewnie Cal by wiedział. Zamyśliłam się i posmutniałam.
Odwróciłam się jeszcze w stronę ciemnego pojazdu, ale nie mogłam dostrzec
kierowcy. Gdy zatrzymał się blisko wyjścia, z samochodu wysiadła piękna
dziewczyna. Miała kasztanowe włosy i piwne oczy. Była wysoka, szczupła, ale i
zgrabna. Wszystko miała na swoim miejscu, lekko wyróżniające się biodra, biust.
Był śliczna. Patrząc na nią, poczułam wzbierającą się we mnie falę kompleksów.
Ona mi kogoś przypominała, ale nie wiedziałam kogo. Znałam ją, tylko chwilowo
mój umysł się wyłączył. Dziewczyna zaś oparła się o auto i było wyraźnie widać,
że na kogoś czeka. Obserwowałam ją jeszcze z przystanku autobusowego. Po
krótkiej chwili szatynka wyciągnęła ręce, w celu przytulenia się do kogoś. Nie
mogłam dostrzec kogo, gdyż zasłaniały mi drzewa. Wychyliłam się bardziej. Gdy robiła małe kroczki do tyłu
zauważyłam, że kogoś całuje. Bardzo namiętnie i łapczywie. To się nazywa
wymarzony pocałunek, a nie taki jaki ja przeżyłam! Wzdrygnęłam się. Spojrzałam
ponownie na parę, ale dziewczyna już została przyparta do maski samochodu, a
nogi miała oplecione wokół bioder chłopaka. On zaczął całować jej szyję, a błękitne
oczy spoglądały pożądliwie na szatynkę. Luke wyglądał na bardzo stęsknionego
za bliskością tej dziewczyny i… zaraz, zaraz. Luke?! Zalała mnie fala
mieszanych uczuć. Dezorientacja, złość, smutek i nie wiem dlaczego, ale musze
to przyznać: zazdrość. Ona była taka piękna, a on całował ją tak, jak na to
zasłużyła. Wiem, że to powierzchowne, ale pragnęłam czegoś takiego. Kogoś, dla
kogo oddałabym wszystko, ale on by i tak tego nie przyjął. Będzie chciał być
tylko ze mną. A „wszystko” nigdy nie zrekompensuje mu naszej bliskości. Ja chce
być wszystkim dla niego! Podjechał autobus, wybawiając mnie z tych żałosnych
marzeń i wbiegłam do niego, przepychając się przez innych uczniów. Nie chciałam
już oglądać tego przedstawienia. Po prostu wolałam wrócić do domu, wtulić
się w miękką kołdrę i zapomnieć o tym fatalnym dniu. Wiedziałam, że to było nie
możliwe. Najpierw czekała mnie pogaduszka z mamą o moich ocenach. No świetnie,
jeszcze tylko kopnijcie mnie w twarz. Albo lepiej nie będę prosić, bo jakiś
ochotnik się znajdzie! Gdy weszłam do korytarza, matka czekała na mnie w
salonie.
- Alexandro! Trója z fizyki? Nie uczyłaś się prawda? Czyżbym
dała Ci z tatą za dużo swobody? – powiedziała surowo.
- Nie mamuś, ja przepraszam – powiedziałam i się do niej
przytuliłam. Potrzebowałam tego, bardzo! – To przypadek, bo podczas testu
okropnie bolała mnie głowa i nie mogłam się skupić – skłamałam.
- No dobrze. Zawsze miałaś dobre stopnie, więc wierzę, że
się uczyłaś. Ale błagam cię! Zrób coś z tymi migrenami, bo zaczynam się o
Ciebie martwić! – powiedziała i ucałowała mnie w czoło. – Najlepiej weź
jakieś leki, aspirynę na przykład i połóż się na chwilę. Ale potem – spojrzała
na mnie poważnie – do nauki! – kiwnęła żartobliwie palcem na co jej przytaknęłam
i ruszyłam do siebie. Rzuciłam się na łóżko. Nie brałam żadnych tabletek, bo to
nie głowa mnie bolała, lecz cała czułam się beznadziejna. A na to nie ma
lekarstwa. Luke mnie zdołował jeszcze bardziej niż przypuszczałam. Wróciłam
znów do pocałunku Hemmingsa z tą dziewczyną. Zalała mnie fala smutku. Tak
bardzo potrzebowałam by ktoś mnie teraz przytulił. Chciałam by to był Calum!
Zatęskniłam za nim po raz pierwszy od tamtego zdarzenia. Tęskniłam za jego
żartami, za jego śmiechem, docinkami, wścibskością, za jego ramionami, które
mnie oplatały w trudnych chwilach i za słowami, które wtedy dodawały mi otuchy.
Chciałam by znów mnie pocieszył, pogłaskał po włosach i powiedział, że wszystko
się ułoży! Nieoczekiwanie łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Ukryłam
twarz w poduszkę. Muszę się ogarnąć. Już nie jestem potrzebna Hoodowi. On teraz
ma inne „przyjaciółki”. Nikomu nie jestem potrzebna. Moje myśli skierowały się
w stronę błękitnookiego blondyna. No fakt, jemu też. Załkałam mocniej. Otarłam
słone krople i otworzyłam podręcznik do fizyki. Przeczytałam parę teorii,
zabrałam się za zadanie, ale obraz Lucasa i jego idealnej dziewczyny znów
stanął przed moimi oczami. Niekontrolowanie zalałam się kolejną falą łez.
Wiedziałam już tylko jedno. Dzisiaj nici z nauki.
Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)
Jejku! Mamy już 10 rozdział! Powiedzmy, że 1/4 za nami. Tak więc, komentarzy pod wcześniejszym postem było więcej, co bardzo NAS satysfakcjonuje. Nie zapominajcie, że piszą to dwie osoby. Również miło by było, gdybyście w komentarzach podpisywali się swoim userem z twittera. Wtedy wiedzielibyśmy, kto do nas zagląda, a chcemy was wszystkich obserwować! Również świetnie, że piszecie tweety z naszym hasztagiem (przypominam: #SandCastleFF) i będzie świetnie, jeśli więcej osób się przyłączy i będziecie wpisywać swoje ulubione cytaty z opowiadania, albo jak trzymają się wasze emocje po nowych rozdziałach! Nawet nie wiecie ile radości sprawia nam, fakt, że doceniacie naszą pracę i lubicie to ff. A teraz małe ogłoszenie. Ze względu, że na rozdział 11 warto czekać, a po nim wasze (jak i nasze) fangirling włączy się na całego, robimy kochani koleją umowę, czyli:
15 KOMENTARZY = 11 ROZDZIAŁ
Tylko proszę, niech jedna osoba doda jeden komentarz i nas poleci znajomym, a nie z anonima poleci z 5 wpisów i będzie się cieszyć. To również i nas cieszy, ale chcemy uzyskać jak największą publikę, a takie zachowania nie pomoże! Jeśli chcecie, reklamujcie nas, wysyłajcie linki do znajomych, twitterowych przyjaciółek :D To wiele dla nas znaczy i jest powodem, jak i zachęceniem, do uśmiechu i dalszej pracy nad blogiem! Kochamy was i serdecznie pozdrawiamy! Plus szykujcie się na ROZDZIAŁ 11! Kiedy się pojawi, zależy już tylko od was i waszych komentarzy! X
@TheBeatlesTime