*Przeczytajcie notkę pod rozdziałem*
ROZDZIAŁ 15
Przespałam zaledwie cztery godziny. Zasnęłam koło trzeciej w
nocy, a na siódmą był nastawiony mój budzik. Do późna przygotowywałam prezent
dla Lei. Zgrywałam nasze ulubione kawałki na płytę, a potem ozdobiłam ją
obrazkami, które narysowałam specjalnym markerem do Cd. Innymi słowy mówiąc,
zrobiłam dla przyjaciółki jej własną składankę piosenek. Postanowiłam, że
poszukam jeszcze czegoś w antykwariacie. Planowałam wyjść z pracy trochę
wcześniej, na co już zawiadomiłam Steva. Nie był zbyt zadowolony, ale wybłagałam
go, tłumacząc, że to już ostatni taki raz. Wieczorem gdy wracałam od Whitman,
nieustannie próbowałam dodzwonić się do Ashtona. On jednak nie odbierał
komórki. Dlatego teraz, nie patrząc na wczesną porę, wzięłam telefon z łóżka i
opadłam z powrotem na poduszki. Wybrałam odpowiedni numer i po kilku sygnałach
usłyszałem zaspany, zachrypnięty głos.
- Halo?
- Cześć Ash – uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie, jaki
wkurzony będzie przyjaciel.
- Boże, Lex, nie wiesz, która jest godzina?
- Siódma, a co? – drażniłam się z nim.
- Normalni ludzie wtedy śpią – burknął.
- W takim razie widzę, że Cie nie obudziłam – zaśmiałam się,
a zrezygnowany Irwin po chwili do mnie dołączył.
- Słucham, czego byś chciała od mojej cudownej osoby? –
odparł poważnie.
- Nic od cudownej, tylko od Ciebie – nie mogłam powstrzymać
uśmiechu.
- Zamieniam się w słuch.
- Więc wiesz jaki dziś dzień? – zaczęłam na spokojnie.
- Czwartek, chyba, że coś przegapiłem – odparł.
- I? - ciągnęłam.
- Dzień chodzenia bez stanika? – zaśmiał się.
- Nie debilu! Urodziny Lei! – burknęłam sarkastycznie.
- A no tak, to co? – powiedział beznamiętnie.
- To co? Więc ty pamiętałeś? – zdziwiłam się.
- Oczywiście, że tak. Lea to moja przyjaciółka, a co ty nie
wiedzia… - zaczął, ale się wtrąciłam.
- Nie, nie wiedziałam! – irytacja dominowała w tonie mojego
głosu.
- Ale już wiesz – powiedział zapewne z uśmiechem na twarzy.
- Jezu Ash, zacznij żyć w naszym świecie! Mogłeś mi
powiedzieć – odparłam już trochę milej.
- Weź już na mnie nie krzycz mamo, tylko słuchaj jaki mam
pomysł – wysilił się na rozkazujący ton.
- Więc mów synku – oboje zachichotaliśmy, a ja przygotowałam
się psychicznie na cudowny plan Irwina.
***
[Perspektywa Lei]
Obudził mnie Grey, który lizał mój nos. Uśmiechnęłam się,
otwierając oczy i pogłaskałam kociaka. Ojciec na pewno wyszedł już do pracy, a
jego dziewczyna może śpi, może nie żyje. Obojętnie. Nie cierpię jej. Panoszy
się po domu i próbuje udawać moją matkę. Wszędzie macha tymi swoimi jasnymi
kłakami, trzepocze rzęsami i uśmiecha się słodko. Gdy ją widzę od razu chce mi
się rzygać. Wstałam niechętnie z miękkiego łóżka, zostawiając na nim
wylegującego się Greya. Spojrzałam na telefon. Data świadczyła tylko o jednym.
Dzień moich urodzin. W tym roku nie tryskałam energią na wieść, że robię się
coraz starsza. Siedemnastka na karku oznaczała coraz większe zbliżenie do
starości i samodzielności. Co prawda w miarę swoich możliwości sama sobie ze
wszystkim radzę, nie proszę o nic ojca, ale czasem sytuacja jest wyjątkowa i
rodzic jest koniecznie potrzebny. Liczyłam, że może Maya nas odwiedzi, a jeśli
znów będzie miała kolejne z tych swoich spotkań, ten dzień będzie totalnie
popieprzony. Nie chce iść do szkoły, nie chcę widzieć, że każdy o mnie
zapomniał. Nie winię Alex, gdyż dziewczyna nie wie o moim święcie. Nie chciałam
jej mówić, bo mogłoby to wyglądać głupio, nie uważałam tego za rozsądne
rozwiązanie. Podeszłam do szafy, a telefon rzuciłam na kołdrę. Dziś
postanowiłam ubrać czarną sukienkę, trochę obcisłą, ale stosowną. Miała
syfonowy materiał przy dekolcie, imitujący koronkę. Na dole lekko się rozszerzała
i sięgała prawie do kolan. Czarne botki na lekkim obcasie były idealne. Włosy
wyprostowałam, a makijaż zrobiłam mniejszy. Nie chciałam wyglądać jakbym szła
na pogrzeb. Poza tym ciemny odcień sukienki podkreślał moją jasną cerę, więc chciałam
by tak pozostało. Nałożyłam dużo bransoletek na ręce i wzięłam torbę z
książkami. Wychodząc z pokoju, nie natknęłam się na Sophie, laskę ojca, więc
mój humor od razu się polepszył. Zrobiłam sobie mocną kawę i zjadłam jakąś
bułkę. Po zamknięciu domu na klucz, wyszłam i ruszyłam w stronę szkoły.
Postanowiłam zrobić sobie spacer. Po 25 minutach byłam pod ogromnym, szarym
budynkiem. Czy aby na pewno to nie więzienie? Weszłam przez bramę i skierowałam
się do sali od matematyki. Przy drzwiach spotkałam Williams.
- Cześć – powiedziałam radośnie i przytuliłam dziewczynę.
Ona jednak miała dość smutną minę. Widząc to od razu spytałam – wszystko w
porządku?
- Tak, tylko mam szlaban – odparła i wywróciła oczami.
- Szlaban? Za co? – zdziwiłam się.
- Wróciłam wczoraj od Ciebie trochę za późno i rodzice prawie
wszczęli alarm, paranoja – powiedziała i pokręciła głową.
- To nie dobrze – również się zasmuciłam – liczyłam, że dziś
spędzimy razem trochę czasu – powiedziałam, licząc, że te urodziny nie mogą być
już gorsze.
- Może uda mi się wpaść na chwilę do Arizony po pracy, ale
nie obiecuję – odparła – musisz dziś zdać się na Ashtona – dokończyła z lekkim
uśmiechem. Wyglądał na chytry, szalony uśmiech, ale potraktowałam go jako
czystą uprzejmość. Może nie powinnam? Lea,
nie wpadaj w obłęd. Oni o Tobie zapomnieli! – skarciłam się w duchu.
Blondynka weszła do sali, a ja ruszyłam za nią. Zajęłam swoje miejsce i
postanowiłam skupić się na lekcji. Dzisiaj już nic nie może pójść gorzej.
Chyba, że nauczyciel odda testy. Westchnęłam i złapałam ołówek, który prawie
spadł z mojego blatu.
***
- Pracujesz? Akurat dziś? – powiedziałam zirytowana do
Irwina, gdy prowadziliśmy konwersację telefoniczną na dłuższej przerwie. Alex
nagle gdzieś zniknęła, wiec poszłam na dwór w celu zadzwonienia do przyjaciela.
Teraz jednak żałuję, że to zrobiłam.
- No tak, jak zwykle zresztą, przecież dzisiaj jest środek
tygodnia – Ash lekko się oburzył. Zacisnęłam usta i już miałam wpaść w
wewnętrzny szał, gdy przyjaciel dopowiedział – jak chcesz wpadnij do Arizony,
trochę pogadamy i się pośmiejemy, a jak skończę robotę możemy pójść gdzieś
połazić.
- W porządku – ta perspektywa nie wydawała się taka zła.
Przynajmniej końcówka dnia będzie przyjemniejsza.
- Świetnie, muszę kończyć, pa – rzucił szybko złotowłosy i
się rozłączył. Zdziwiona odstawiłam telefon od ucha i usiadłam na ławce.
Dlaczego każdy ma mnie w dupie i mnie ignoruje? Dlaczego wszyscy muszą nagle
mieć coś do roboty? Tak bardzo chciałam by Maya mnie dzisiaj nie zawiodła.
Wiem, że ciężko pracuje w Adelajdzie, ale liczyłam, że da radę mnie odwiedzić.
W końcu jest moją starszą siostrą. A o siostrach się nie zapomina! Poprawiłam
sukienkę i popatrzyłam na swoje dłonie. Bawiłam się materiałem odzienia i
myślałam o beznadziejności, która mnie otaczała. Może dobrze, że ubrałam się
tak, a nie inaczej. Czuje się jakbym pogrzebała wszystkie nadzieje. Czuję się
jak..
- Co tak siedzisz? – poczułam ciepłą dłoń na moim odkrytym
ramieniu. Gwałtownie się odwróciłam w stronę intruza. Chłopak przeskoczył przez
ławkę i usiadł obok mnie.
- Gdyż nie stoję – odburknęłam do jednego ze Świętej Trójcy.
Tego najbardziej pociągającego.
- Coś się stało? – spytał Mike.
- Nie, oprócz tego, że ten dzień jest okropny to nie –
popatrzyłam w stronę chłopaka i uśmiechnęłam się słodko, ale i sarkastycznie.
- Głowa do góry. Czasem gorszy dzień musi minąć, aby dwa
następne były lepsze – odparł z powagą, co całkowicie zbiło mnie z tropu.
- Dzięki, ym tak myślę – rzuciłam w stronę chłopaka
zdziwiona. Popatrzył w moje oczy. Utrzymaliśmy przez chwilę kontakt wzrokowy.
Nim zdążyłam coś powiedzieć i przestać gapić się na Michaela,
zadzwonił dzwonek. – Na mnie już pora – powiedziałam szybko, wstając.
- Tak – powiedział, czego nie zrozumiałam. Tak „idź sobie”,
czy tak - „ja też idę”? Odwróciłam się i poszłam w stronę szkoły. Wiedziałam
jedno. Nie spoglądnę w kierunku Clifforda, bo przyłapie go na lustrowaniu
mojego tyłka. A to w jakiś sposób sprawiało mi satysfakcje. Uśmiechnęłam się
pod nosem i podążyłam do budynku szkoły. Jeszcze kilka lekcji i jestem wolna.
Nie ma to jak perspektywa optymisty.
***
[Perspektywa Alex]
- Tak! To jest to! – krzyknęłam, gdy znalazłam to czego tak
długo szukałam. Złapałam mocno skarbonkę. Przedstawiała małego, szarego kotka,
z wielką głową i drobnym tułowiem. Na czubku miał złotą koronę, a za nią otwór
do wrzucania pieniędzy. Postanowiłam go kupić na dopełnienie prezentu dla
Whitman, ponieważ bardzo przypominał mi Greya. Wsadziłam banknoty do kasy i
krzyknęłam do swojego szefa:
– Steve! Ja już
wychodzę! A i znalazłam tą skarbonkę! Pieniądze są w kasie. Miłego dnia! –
wyszłam z antykwariatu, wprawiając dzwonek przy drzwiach w ruch. Zabrzęczał, a
raczej zaskrzeczał nieprzyjemnie. Na zewnątrz zrobiło już się trochę ciemniej i
zimniej, więc założyłam szarą bluzę. Dziś ubrałam czarne rurki, czerwoną
koszulkę i vansy. Włosy postanowiłam rano lekko zalokować, by nieład na głowie
wyglądał jak długo układana fryzura, a nie niefortunna poza do spania. Gdy
byłam już blisko Arizony, spojrzałam na zegarek. Świetnie, miałam jeszcze sporo
czasu na dopracowanie szczegółów z Irwinem! Postanowiliśmy zrobić kameralne
spotkanie dla najbliższych przyjaciół Lei, zamiast hucznej imprezy. Dziewczyna
kiedyś wspominała Ashtonowi, że nie chce powtórki z zeszłej imprezy, szpitala i
obolałej głowy. Ja również zgadzałam się z jej pomysłem, bo dzięki temu
mogliśmy spędzić razem miło czas, tak jak robiliśmy to po szkole. Tylko, że
dzisiaj w centrum uwagi będzie nasza Lea! Uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie zdziwienie
brunetki, na fakt, że pamiętaliśmy o niej i jej urodzinach. Chcieliśmy ją
zaskoczyć, dlatego oboje postanowiliśmy ją ignorować. Wcale nie miałam
szlabanu, a Ash wziął wolne. Otworzyłam drzwi kawiarni i ucieszyłam się widząc
pustki w lokalu. Tylko złotowłosy chłopak stał za ladą i przecierał go szmatką.
- Wreszcie jesteś – krzyknął Irwin, widząc mnie, a do moich
nozdrzy dotarł zapach świeżo upieczonego ciasta. Aż zaburczało mi w żołądku. –
Już myślałem, że nie wypuszczą Cie z pracy! – był cały rozemocjonowany – Więc
tak, dziś jest mały ruch i możemy zając nawet dwa ostatnie stoliki, ja mam
wolne, a Margaret upiekła boskie ciasto! Chyba się z nią ożenię – zakończył, a
ja wybuchłam śmiechem i zdjęłam bluzę. W kawiarni było dość ciepło, nawet
Ashton wydawał się być zdyszany. Małe kropelki potu osadziły się pod osłoną
jego złotych włosów. Był przystojnym facetem, zresztą nie znając go już
wcześniej to przyznałam. Miał na sobie koszulę w kratę, idealnie leżącą na jego
torsie. Ciemne spodnie opinały zgrabne nogi, a jasny uśmiech aż się prosił by
go odwzajemnić.
- A ile ona ma lat? – spytałam z udawaną powagą.
- Plus minus sześćdziesiąt… - zamyślił się – ale jest moją
dobrą przyjaciółką! – krzyknął.
- Już nie żoną? – chichotałam.
- Wszystko w swoim czasie Lex, wszystko w swoim czasie –
odparł i oboje śmialiśmy się, aż do bólu brzucha. W końcu opamiętaliśmy się i
zaczęliśmy przygotowywać kawiarnię. Ash puścił muzykę z szafy grającej, stojącej
w rogu. Nigdy nie przyglądałam się wystrojowi tego lokalu, ale był naprawdę
czarujący. Pomarańczowe ściany, kremowa lada na środku, kilka automatów z
zimnymi napojami, muffinki i ciasta za szybą na wystawie, jasne stoliki i
krzesła wyłożone poduszkami w jaskrawych kolorach. Ruszyłam za przyjacielem do
kuchni. Pierwszy raz znalazłam się w tym miejscu. Była szaro-czerwona i cała
wysprzątana. Kilka pracowników Arizony piekło babeczki, a starsza pani
ozdabiała mały tort kremem.
- Alex, poznaj Margaret – powiedział Ash i objął ramieniem
kobietę – moją bratnią duszę – powiedział, na co tamta się zaśmiała. Miała
jasne włosy, które już lekko posiwiały, szeroki uśmiech na twarzy, sporo
zmarszczek, ale błysk w oku odmładzaj ją całkowicie. Była trochę grubsza i
niska. W porównaniu do Irwina, była malutka.
- Ashton, głuptasie, bierz ciasto i nie przeszkadzaj! –
powiedziała, podając mu gotowy wyrób. Potem klepnęła go po pupie, na co ten
żartobliwie westchnął:
- Nie podrywaj mnie Margaret. I tak twoje wypieki już
skradły moje serce – zrobił maślane oczy, a kobieta popatrzyła w moją stronę z
rozbawieniem. Obie się zaśmiałyśmy, a starsza pani zwróciła się w moim
kierunku:
- Wasza przyjaciółka musi być szczęściarą! Tyle dla niej
zrobiliście – powiedziała z podziwem. Pożegnała nas i wyszliśmy z gorącego
pomieszczenia. Wcześniej nie zwróciłam uwagi jaka wysoka temperatura była w
kuchni.
- Już wiem za co ją tak kochasz! To ciasto pachnie zabójczo
– powiedziałam, przytykając nos do talerza.
- A w smaku jeszcze lepsze! Gastronomiczny orgazm! –
powiedział podekscytowany, a ja rzuciłam mu zszokowane spojrzenie. Po chwil
chichotałam jak idiotka. Ash na początku dziwnie na mnie patrzył, ale potem się
dołączył. Pękaliśmy ze śmiechu i nie mogliśmy przestać. W końcu opanowaliśmy
się i dokończyliśmy robotę. Schowaliśmy ciasto do lodówki, a świeczki
położyliśmy za ladą, przygotowane do odpalenia. Prezenty były ukryte pod naszym
stolikiem. Wszystko było gotowe. Brakowało tylko Lei.
***
[Perspektywa Michaela]
Właśnie przechodziłem koło baru. Rzygałem już alkoholem.
Teraz potrzebowałem kofeiny. Postanowiłem pójść do pobliskiej kawiarni. Kiedyś
do niej chodziłem, ale ostatnio przestałem. Tak zająłem się graniem na gitarze
i imprezowaniem, że przestałem trzymać się swoich zwyczajów z wcześniejszych
lat. Hemmo i Cal tego wieczora byli zajęci, zresztą Luke nawet nie przyszedł
dzisiaj do szkoły. Nie byłem pewny, ale miałem przeczucie, że ma to coś
wspólnego z Alex. A propos tej dziewczyny. Otworzyłem drzwi do Arizony i
zobaczyłem blondynkę siedząca przy stole i rozmawiającą z jakąś brunetką.
Domyśliłem się, że to Lea, bo gdy po przerwie odprowadzałem ją wzrokiem do
szkoły, dokładnie zlustrowałem jej tyły i muszę przyznać, że ma ciekawe tyły. W
tej sukience jej tyłek wygląda smakowicie. Uśmiechnąłem się pod nosem i
dostrzegłem, że Williams się na mnie gapiła. Ja jej zatem pomachałem i na chama
dosiadłem się do stolika, biorąc krzesło od jakiegoś innego kompletu.
- Siema – rzuciłem. Lea popatrzyła na mnie dużymi brązowymi
oczami. Zauważyłem, że miała dziś na sobie mniejszy makijaż. Wyglądała dobrze z
mniejszą dawką tuszu, ale jej blada cera niebezpiecznie kontrastowała z
czernią, którą nosiła. I z ciemnymi, gęstymi włosami.
- Michael, ty nie
powiniene… - nim blondynka zdążyła dokończyć, do stołu powoli podszedł jakiś
koleś. W rękach miał tort, na nim zapalone świeczki. Popatrzył tylko na mnie
zdziwiony, a Alex rzuciła mu również zdezorientowane spojrzenie. Lea patrzyła
na nich osłupiona z niedowierzającym uśmiechem na twarzy. Kurwa! Wbiłem się na
jej urodziny. Już miałem spadać, ale jasnowłosy chłopak popatrzył na mnie
wymownie. Wzrokiem nakazywał mi śpiewać razem z nimi „sto lat”. Nawet nie
zauważyłem, że zaczęli to robić, a Lea uśmiechała się radośnie.
- Myślałam, że zapomnieliście! – krzyknęła, gdy skończyli i
rzuciła im się na szyję. Jak się oderwała od przyjaciół, rzuciła mi krótki
uśmiech. Moje usta zareagowały samowolnie i go odwzajemniły, nie zważając na
mój umysł. Robiły coś na co nie miałem wpływu. Czułem się głupio i postanowiłem
jakoś uratować się z tej idiotycznej sytuacji.
- Wiecie co, to ja już się zbieram – powiedziałem,
spoglądając na nich i stwierdziłem, że kupię kawę w innej kawiarni.
- Zostań – powiedziała ku mojemu zdziwieniu Whitman – ktoś
musi nam pomóc zjeść to ciasto! – pokazała uradowana na tort. – Jeszcze raz wam
dziękuję! Jesteście kochani – powiedziała do Alex i tego kolesia.
- Dobrze – odparłem niepewnie, ale i tak nie miałem już
dzisiaj nic do roboty. Przynajmniej trochę się najem, poza tym deser pachniał
dość apetycznie.
- Ash, to Michael, kolega z naszej szkoły. Mike to Ashton,
nasz przyjaciel – powiedziała niepewnie Alex, a ja uścisnąłem rękę temu
chłoptasiowi.
- Cześć – rzucił z uśmiechem. Spodziewałem się mniejszej
siły, ale uściśnięcie wyjaśniało, że pod tymi ciuchami są jakieś mięśnie. –
Fajny kolor – powiedział wskazując na kosmyki moich włosów. Nie miały już
odcieniu tak intensywnej czerwieni jak na początku. Teraz bardziej wyglądały
jak ciemnobrązowe, lekko już czerwonawe.
- Dzięki – powiedziałem i usiadłem na wcześniej zajmowanym
przeze mnie miejscu. Zamilkłem i przyglądałem się poczynaniom innych. Alex
pokroiła ciasto, chłopak podawał talerze, a Lea patrzyła na nich z miłością w
oczach i tym samym niedowierzaniem wypisanym na twarzy. Podczas jedzenia
deseru, rozmowa była żywa, poznawałem się z Ashtonem i wydawał się bardzo
interesująca osobą. Wspominał, że pogrywa na perkusji, co bardzo mnie
zainteresowało. Zaproponowałem wspólną grę, ja na mojej elektrycznej gitarce, a
on na bębnach. Zgodził się i wstępnie umówiliśmy się na weekend. Potem jeszcze
powiedział coś o jakiejś imprezie, co całkowicie postawiło go w jasnych
kolorach przed moimi oczami. Mój gość!
– pomyślałem. Alex z początku nie pasowała moja obecność, ale podejrzewam, że
nie chciała sprawiać przykrości przyjaciółce, wypraszając mnie. Potem jednak
trochę się rozkręciła i zaczęła również z nami rozmawiać. Często się śmialiśmy,
a Lea co jakiś czas patrzyła na mnie z zaciekawieniem. Równeż patrzyłem na nią
w ten sam sposób, choć w głowie miałem tylko jej cudowną pupę. Cała dziewczyna
była dla mnie niemałą zagadką. Nie wiedziałem czego można się po niej
spodziewać. Bywa wybuchowa, żywa, pomysłowa, ładna, niecierpliwa..Zresztą czemu
się nad tym zastanawiam. Upchnąłem te myśli na sam koniec mojej pieprzonej
głowy i dokończyłem jedzenie ciasta.
- Byłbym zapomniała – odezwała się rozemocjonowana Alex i
podała Lei czerwoną torbę, jak się domyśliłem z prezentem.
- Nie musiałaś – powiedziała, ale z zachwytem zajrzała do
torby. – Dziękuję! Jakie śliczne! Gdy wrócę płytę od razu przesłucham! Cudowna
jesteś! Dziękuję – uścisnęła ją, a ta rzuciła krótkie: nie ma za co i że się
cieszy, iż Lei wszystko się podoba. Ashton nie próżnował i również wyjąc coś
spod stołu. Było to jednak małe, beżowe pudełko. Podał je brunetce. Tak
uśmiechnęła się ciepło do przyjaciela i otworzyła pakunek.
- Jezu Ash! Głuptasie, nie musiałeś! Kocham Cie! – krzyknęła
i podbiegła do chłopaka, uścisnęła go, a ja zastanowiłem się nad jej ostatnimi
słowami. Chłopak również mocno ją przytulił i potem zapiął jej na szyi złoty
łańcuszek. Taki był właśnie jego prezent. Na przywieszce był mały ptak,
jaskółka, a na drugiej stronę wygrawerowany napis „Lea”. Był bardzo ładny, a
dziewczyna zachwycała się nim. Czy przyjaciele obdarzają się takimi prezentami?
Sam byłem trochę zmieszany, bo nie miałem niczego dla solenizantki, ale nic nie
wiedziałem o jej święcie i o tym, że będę w nim kurwa uczestniczył. Popatrzyłem
jeszcze na Whitman i dostrzegłem, że również na mnie zerka. A oczy to ona
akurat ma piękne.
***
[Perspektywa Alex]
Gdy znudził nam się pobyt w Arizonie, poszliśmy na plaże. Ku
mojemu zdziwieniu zaproponował to Michael. Nie wiedziałam dlaczego z nami
został, ale było nawet miło. Porozumiewał się z Ashtonem na tych samych falach,
co było dziwne, ponieważ bardzo się od siebie różnili. Teraz właśnie
siedzieliśmy na piasku i śmialiśmy się z Irwina, jak i jego specyficznego
śmiechu. Koło Lei stała czerwona torba z prezentem. Bardzo cieszyłam się, że była zadowolona i
miło spędza czas. Właśnie rozmawialiśmy o przypałach naszego życia i Ash
opowiadał jakieś głupoty.
- I wtedy wpadła moja mama – powiedział, a wszyscy
wybuchliśmy śmiechem.
- A twoi koledzy byli nadzy? – spytał Mike przez śmiech.
- Mniej więcej. Ja nie miałem tylko spodni. To była moja
passa, a rozbierany poker prawie dobiegał końca, a tu bum, matka w drzwiach –
każdy śmiał się z tego idioty.
- Bardziej mi tu
zalatuje na gejowski poker – powiedziała Lea, a wszyscy zaśmiali się z
wyjątkiem Ashtona.
- Nie ładnie to tak nabijać się z przyjaciela - udał
zasmuconego, co wywołało jeszcze większy śmiech u innych. W końcu i złotowłosy
się do nas dołączył. Po chwili gromkich
chichotów, spoglądaliśmy w ciszy na ocean. Mike wyjął coś z kieszeni i
przyłożył to do ust. Przyjrzałam się bliżej, a do mojego nosa dotarł zapach
dymu zmieszanego z wanilią.
- Co to? – Whitman również zauważyła strużki dymu, unoszące
się z ust Clifforda. Dzisiaj nadzwyczajnie nie było wiatru, więc dziwny zapach
oplatał się wokół nas.
- Elektryk – powiedział – w sensie taki papieros.
- No przecież – powiedziała brunetka. – Mogę? – zapytała,
patrząc na Michaela. Ten lekko się zdziwił, ale od razu z małym uśmiechem podał
elektrycznego papierosa dziewczynie. Ta przyłożyła ustnik do ust i zaciągnęła
się tytoniem. Zakaszlnęła i zrobiła krzywą minę. – Jezu, ohyda! Co to za smak?
- Kawa z wanilią – powiedział Mike i zabrał od dziewczyny
urządzenie. Pociągnął bucha i wyciągnął rękę w moim i Irwina kierunku. –
Chcecie? – powiedział. Po chwili i Ashton palił elektryka, a ja patrzyłam na
nich niemrawo.
- Nie, dziękuję – powiedziałam.
- No przestań – rzuciła Lea – dla mnie, na urodziny –
powiedziała z nutą szaleństwa w głosie. Wzięłam niechętnie cienkie, długie
urządzenie od Ash’a. Przyłożyłam papierosa do ust i zaciągnęłam się tytoniem.
Dym w moich ustach był gorzki, smakował spalonym cukrem i odrobiną wanilii.
Zachłysnęłam się i kasłałam przez chwilę. Inni patrzyli na mnie z uśmiechem, a Mike
powiedział to co pewnie długo ciążyło mu na ustach:
- Już nie taka grzeczna – zaśmiał się, a ja spiorunowałam go
wzrokiem, podając mu elektryczne urządzenie.
- To jest świetne, ale mogłoby mieć inny smak. Na przykład
jakiś owoców, wiśni czy malin! – powiedziała żywo Lea i popatrzyła na Mike'a.
Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, a każdy co jakiś czas zaciągał się papierosem
Clifforda. Nawet i ja po kilku wciągnięciach dymu, przywykłam do dziwnego smaku
i mogłam wprowadzać go do płuc częściej i ku mojemu zdziwieniu chętniej. Podawaliśmy
sobie z ręki do ręki urządzenie, a ono wędrowało jak w kręgu, co jakiś czas
uciszając nasze usta od gromkich śmiechów. Gdy dochodziła dziewiąta, zaczęliśmy
się zbierać. Wstałam, otrzepałam się z piasku i popatrzyłam na przyjaciółkę.
- Idę w innym kierunku co ty, więc muszę się od was odłączyć
– powiedziałam i uścisnęłam przyjaciółkę.
- Jeszcze raz dziękuję, kochana jesteś Lex – szepnęła do
mojego ucha, gdy tuliłam ją na pożegnanie. Uśmiechnęłam się i już miałam
odchodzić, ale zatrzymał mnie Ash.
- Zaczekaj, też tamtędy wracam – powiedział i pożegnał się z
resztą.
- Gdzie mieszkasz? – usłyszałam jeszcze, gdy czekałam na Irwina.
- Stare kamienice – Lea odpowiedziała Cliffordowi.
- To blisko mojego domu – powiedział – odprowadzę Cie –
dodał, nie proponując lecz rozkazując! Oburzyłam się. Lei to jednak nie
przeszkadzało. Uśmiechnęła się i skinęła głową. Nie zauważyłam nawet Irwina,
który szedł w moją stronę. Wciąż odprowadzałam przyjaciółkę wzrokiem, która
poszła w drugą stronę plaży z Michaelem. Bardzo dziwne, bardzo..
- Idziemy? – spytał Ash, który już czekał obok mnie.
- Tak – powiedziałam i podążyłam za chłopakiem. Odwróciłam
się jeszcze ostatni raz za przyjaciółką. Patrzyła na swojego farbowanego towarzysza
i coś mówiła, a on się śmiał. Szli w bezpiecznych od siebie odległościach, ale
ciągle rozmawiali. To chyba był największy wstrząs dzisiejszego dnia. Będę
musiała pogadać o tym z Leą na poważnie. Ale najpierw, zachowam się jak typowa
nastolatka i wypytam ją o wszystkie szczegóły.
Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)
Liczba 33 to pomysł naszej kochanej @foreverciastko, gdyż stwierdziła, że ta cyfra przypomina jej dwa bałwanki do połowy. Spostrzegawcze, ale lepiej ty szykuj książki bo już niedługo lecimy do szkoły UGH *westchnięcie męczennika*. Jeszcze jedna sprawa. Planujemy zrobić małą akcję pt.: "pojedynek o spojler". Obmyślamy, jak mogła by przebiegać, a was pytamy o reakcje. Jesteście za? Jeśli tak, napiszcie w komentarzu "DWA BAŁWANKI DLA OLKI". @foreverciasto się ucieszy i nawet się tego nie spodziewa, że będzie już miała całe pełne bałwany, a nie ich połowy! HAHAHAH. Kochamy was i mamy jeszcze małe pytanie:
CZEGO SPODZIEWACIE SIĘ W 16 ROZDZIALE MIŚKI?!
Komentujcie, piszcie do nas na tt, dodawajcie tweety z hasztagiem #SandCastleFF i reklamujcie nas wśród znajomych! To bardzo pomaga i chcemy poznać opinię innych ludzi! Jak mówiłam, kochamy was i już planujemy jak was zaskoczyć z @foreverciastko naszymi kolejnymi pomysłami w rozdziałach! Do następnego xx
Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)
Tum tum tum! Mamy 15! Co sądzicie? Skromne urodziny, ale chyba takich chciała Lea! Wybaczcie za brak Luke i Caluma, ale spokojnie, następne rozdziały będą już na pewno z chłopakami! A 16 rozdział tuż tuż! Czuję, że wam się spodoba! Ja już się nim jaram. Tak więc, rozdział miał być w weekend, ale dziś jak siedziałam z laptopem na plaży tak się rozpędziłam, że napisałam dla was cały. Jest taki trochę spowalniający tępo żeby w 16 ten rollercoaster mógł się rozkręcić na maksa (HAHAHAHA). Jak wam się podobał Mike i Ash? Piszcie w komentarzach. Kolejną sprawą jest to, iż nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale wiem jedno. Im więcej komentarzy, tym szybciej. Dlatego nasz limit się odrobinę podniesie, bo pisanie takich dziesięciu stron w Wordzie jest czasami trudne, a każde miłe słowo, które tutaj lub na tt dodajecie, bardzo mnie zachęca! Tylko proszę, podpisujcie się w komentarzach, chcemy was wszystkich obserwować i by inny nie lecieli z anonima po kilkanaście wpisów. Chce by was było więcej, nawet jeśli zajmie to chwilę! Zatem nasza mała drabinka to:
33 KOMENTARZE = 16 ROZDZIAŁ!
Liczba 33 to pomysł naszej kochanej @foreverciastko, gdyż stwierdziła, że ta cyfra przypomina jej dwa bałwanki do połowy. Spostrzegawcze, ale lepiej ty szykuj książki bo już niedługo lecimy do szkoły UGH *westchnięcie męczennika*. Jeszcze jedna sprawa. Planujemy zrobić małą akcję pt.: "pojedynek o spojler". Obmyślamy, jak mogła by przebiegać, a was pytamy o reakcje. Jesteście za? Jeśli tak, napiszcie w komentarzu "DWA BAŁWANKI DLA OLKI". @foreverciasto się ucieszy i nawet się tego nie spodziewa, że będzie już miała całe pełne bałwany, a nie ich połowy! HAHAHAH. Kochamy was i mamy jeszcze małe pytanie:
CZEGO SPODZIEWACIE SIĘ W 16 ROZDZIALE MIŚKI?!
Komentujcie, piszcie do nas na tt, dodawajcie tweety z hasztagiem #SandCastleFF i reklamujcie nas wśród znajomych! To bardzo pomaga i chcemy poznać opinię innych ludzi! Jak mówiłam, kochamy was i już planujemy jak was zaskoczyć z @foreverciastko naszymi kolejnymi pomysłami w rozdziałach! Do następnego xx
@TheBeatlesTime
@foreverciastko
@foreverciastko
Boski
OdpowiedzUsuń@DREWSOSJ
Omfg idealny (jak zwykle) haha
OdpowiedzUsuńAwwww <3 Dzisiaj dla odmiany krótki komentarz będzie :P A więc ten rozdział mnie zauroczył ( i to nie z powodu większej ilości Ashtona :P), był idealny wręcz magiczny *.* A impreza urodzinowa wręcz wymarzona ;) Michael hmm kto by pomyślał, że ciągnie go do Lei tak samo jak dziewczynę do niego :P Już skracam swój słowotok i do następnego ;*
OdpowiedzUsuńHahah xd Ash i Mike byli świetni ^^ Widać mała imprezka się udała , Jestem strasznie ciekawa co bd Z Leą i Michael'em <3 Pozdrawiam i czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńFajnie że Alex i Ash zorganizowali taką małą ale fajną imprezę. Fakt nie ma Caluma i Luke'a ale rozdział zorwala :) mam nadzieje że w następnym rozdziale będzie ich więcej :) czekam na następny i życzę weny xx
OdpowiedzUsuń@LockyKitty
WOW!
OdpowiedzUsuńWspaniały pomysł z tymi urodzinami 😀 nie spodziewałam się takiego zachowania Michael'a więc wielki plus dla Was kochane ❤
W szesnastym rozdziale spodziewam się poważnej rozmowy Cal'a z Lex 😀
Nie wspomniałam jeszcze że rozdział jest nadzwyczajny ❤ oby tak dalej
Życzę dużo weny ❤ czekam na kolejny rozdział / @awokado1
genialny rozdział :)
OdpowiedzUsuńAsh i Mike są świtni :D
czekam na next ♥
mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach?
OdpowiedzUsuńtt: @zwariowanaja13
Kocham to opowiadanie! Czekam na następny xx
OdpowiedzUsuńcudowny <3
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się, że Mike będzie taki przyjazny dla nich i wg :)
nie mogę się już doczekać następnego xx
@zielomira_ziela
Dwa bałwanki dla Olki :) świetny rozdział! Nie chce mi się dzisiaj rozpisywac więc chyba na tym zakończe mój komentarz. Bardzo was za to przepraszam :/ Mike w tym rozdziale >>>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńCudowny chce nexta xx
OdpowiedzUsuńTak bardzo chce aby Alex i Ashton byli razem, ze nie wiem <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział nie mogę doczekać się następnego x
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Nie mogę się doczekać następnego! :)
OdpowiedzUsuńNext
OdpowiedzUsuńBoskie *.* czekam na next
OdpowiedzUsuńNominowałam was do Libster Award i The Versatile Blogger Award.
OdpowiedzUsuńWięcej informacji znajdziesz tu: http://you-wont-change-me.blogspot.de/2014/08/libster-award-i-versatile-blogger-award.html
Zarąbiste, czekam na 16 rozdział
OdpowiedzUsuńŚWIETNE *O*
OdpowiedzUsuńbardzo mi sie podoba chociaz troszke nudnawy bez Caluma i Luka :O
OdpowiedzUsuńGDZIE JEST LUCK JA SIĘ PYTAM :(
OdpowiedzUsuńrozdział mega *.*
LUDZIE KOMENTOWAĆ, BO JA CHCĘ NASTĘPNY!
aww, cudowny ^^
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, nie moge doczekać sie tego 16! :D ahh
OdpowiedzUsuńfhghjgf jaram sie :))
OdpowiedzUsuńRozdział ayl był cudowny, chce juz 16 haha @_horanowa_
OdpowiedzUsuńJest cudowny ♥
OdpowiedzUsuńawwww *.* ludzie tak mało zostało! komentujcie no :( ja chcę kolejny!
OdpowiedzUsuńCześć. Nominowałam Cię do Libster Award, więcej tutaj: http://5sos-criminal-fanfic.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zostałyście nominowane do nagrody Liebster Award :P Wszystko znajdziesz tutaj :P http://gwiazda-z-nieba.blogspot.com/p/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libster Blog Award.
OdpowiedzUsuńWięcej informacji znajdziesz tutaj ---- > newheart-fanfiction.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html ;)
Tak! 33 *.* wstawiaj kolejny :3
OdpowiedzUsuńznalazłam to ff dzisiaj, i w godzine przeczytałam wszystkie rozdziały.
OdpowiedzUsuńmatko jakie to jest cudowne ❤
I w ogole luke i alex *-* jsakjsakjsklwjkdwj oni muszą byc razem okay? okay.
piszcie szybko 16 bo ja tu umieram!!!!
16 już jest napisany misia! X
UsuńBardzo się cieszę, że spodobało Ci się nasze ff!
Genialne xx
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego to takie jsdjfchdejfcjkwec *-* Kocham to ff <3
OdpowiedzUsuńkiedy wstawicie rozdział 16 ?
OdpowiedzUsuńWe wtorek :)
Usuń