wtorek, 19 sierpnia 2014

Piętnasty

*Przeczytajcie notkę pod rozdziałem*

 ROZDZIAŁ 15
Przespałam zaledwie cztery godziny. Zasnęłam koło trzeciej w nocy, a na siódmą był nastawiony mój budzik. Do późna przygotowywałam prezent dla Lei. Zgrywałam nasze ulubione kawałki na płytę, a potem ozdobiłam ją obrazkami, które narysowałam specjalnym markerem do Cd. Innymi słowy mówiąc, zrobiłam dla przyjaciółki jej własną składankę piosenek. Postanowiłam, że poszukam jeszcze czegoś w antykwariacie. Planowałam wyjść z pracy trochę wcześniej, na co już zawiadomiłam Steva. Nie był zbyt zadowolony, ale wybłagałam go, tłumacząc, że to już ostatni taki raz. Wieczorem gdy wracałam od Whitman, nieustannie próbowałam dodzwonić się do Ashtona. On jednak nie odbierał komórki. Dlatego teraz, nie patrząc na wczesną porę, wzięłam telefon z łóżka i opadłam z powrotem na poduszki. Wybrałam odpowiedni numer i po kilku sygnałach usłyszałem zaspany, zachrypnięty głos.

- Halo?

- Cześć Ash – uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie, jaki wkurzony będzie przyjaciel.

- Boże, Lex, nie wiesz, która jest godzina?

- Siódma, a co? – drażniłam się z nim.

- Normalni ludzie wtedy śpią – burknął.

- W takim razie widzę, że Cie nie obudziłam – zaśmiałam się, a zrezygnowany Irwin po chwili do mnie dołączył.

- Słucham, czego byś chciała od mojej cudownej osoby? – odparł poważnie.

- Nic od cudownej, tylko od Ciebie – nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

- Zamieniam się w słuch.

- Więc wiesz jaki dziś dzień? – zaczęłam na spokojnie.

- Czwartek, chyba, że coś przegapiłem – odparł.

- I? -  ciągnęłam.

- Dzień chodzenia bez stanika? – zaśmiał się.

- Nie debilu! Urodziny Lei! – burknęłam sarkastycznie.

- A no tak, to co? – powiedział beznamiętnie.

- To co? Więc ty pamiętałeś? – zdziwiłam się.

- Oczywiście, że tak. Lea to moja przyjaciółka, a co ty nie wiedzia… - zaczął, ale się wtrąciłam.

- Nie, nie wiedziałam! – irytacja dominowała w tonie mojego głosu.

- Ale już wiesz – powiedział zapewne z uśmiechem na twarzy.

- Jezu Ash, zacznij żyć w naszym świecie! Mogłeś mi powiedzieć – odparłam już trochę milej.

- Weź już na mnie nie krzycz mamo, tylko słuchaj jaki mam pomysł – wysilił się na rozkazujący ton.

- Więc mów synku – oboje zachichotaliśmy, a ja przygotowałam się psychicznie na cudowny plan Irwina.

***
[Perspektywa Lei]

Obudził mnie Grey, który lizał mój nos. Uśmiechnęłam się, otwierając oczy i pogłaskałam kociaka. Ojciec na pewno wyszedł już do pracy, a jego dziewczyna może śpi, może nie żyje. Obojętnie. Nie cierpię jej. Panoszy się po domu i próbuje udawać moją matkę. Wszędzie macha tymi swoimi jasnymi kłakami, trzepocze rzęsami i uśmiecha się słodko. Gdy ją widzę od razu chce mi się rzygać. Wstałam niechętnie z miękkiego łóżka, zostawiając na nim wylegującego się Greya. Spojrzałam na telefon. Data świadczyła tylko o jednym. Dzień moich urodzin. W tym roku nie tryskałam energią na wieść, że robię się coraz starsza. Siedemnastka na karku oznaczała coraz większe zbliżenie do starości i samodzielności. Co prawda w miarę swoich możliwości sama sobie ze wszystkim radzę, nie proszę o nic ojca, ale czasem sytuacja jest wyjątkowa i rodzic jest koniecznie potrzebny. Liczyłam, że może Maya nas odwiedzi, a jeśli znów będzie miała kolejne z tych swoich spotkań, ten dzień będzie totalnie popieprzony. Nie chce iść do szkoły, nie chcę widzieć, że każdy o mnie zapomniał. Nie winię Alex, gdyż dziewczyna nie wie o moim święcie. Nie chciałam jej mówić, bo mogłoby to wyglądać głupio, nie uważałam tego za rozsądne rozwiązanie. Podeszłam do szafy, a telefon rzuciłam na kołdrę. Dziś postanowiłam ubrać czarną sukienkę, trochę obcisłą, ale stosowną. Miała syfonowy materiał przy dekolcie, imitujący koronkę. Na dole lekko się rozszerzała i sięgała prawie do kolan. Czarne botki na lekkim obcasie były idealne. Włosy wyprostowałam, a makijaż zrobiłam mniejszy. Nie chciałam wyglądać jakbym szła na pogrzeb. Poza tym ciemny odcień sukienki podkreślał moją jasną cerę, więc chciałam by tak pozostało. Nałożyłam dużo bransoletek na ręce i wzięłam torbę z książkami. Wychodząc z pokoju, nie natknęłam się na Sophie, laskę ojca, więc mój humor od razu się polepszył. Zrobiłam sobie mocną kawę i zjadłam jakąś bułkę. Po zamknięciu domu na klucz, wyszłam i ruszyłam w stronę szkoły. Postanowiłam zrobić sobie spacer. Po 25 minutach byłam pod ogromnym, szarym budynkiem. Czy aby na pewno to nie więzienie? Weszłam przez bramę i skierowałam się do sali od matematyki. Przy drzwiach spotkałam Williams.

- Cześć – powiedziałam radośnie i przytuliłam dziewczynę. Ona jednak miała dość smutną minę. Widząc to od razu spytałam – wszystko w porządku?

- Tak, tylko mam szlaban – odparła i wywróciła oczami.

- Szlaban? Za co? – zdziwiłam się.

- Wróciłam wczoraj od Ciebie trochę za późno i rodzice prawie wszczęli alarm, paranoja – powiedziała i pokręciła głową.

- To nie dobrze – również się zasmuciłam – liczyłam, że dziś spędzimy razem trochę czasu – powiedziałam, licząc, że te urodziny nie mogą być już gorsze.

- Może uda mi się wpaść na chwilę do Arizony po pracy, ale nie obiecuję – odparła – musisz dziś zdać się na Ashtona – dokończyła z lekkim uśmiechem. Wyglądał na chytry, szalony uśmiech, ale potraktowałam go jako czystą uprzejmość. Może nie powinnam? Lea, nie wpadaj w obłęd. Oni o Tobie zapomnieli! – skarciłam się w duchu. Blondynka weszła do sali, a ja ruszyłam za nią. Zajęłam swoje miejsce i postanowiłam skupić się na lekcji. Dzisiaj już nic nie może pójść gorzej. Chyba, że nauczyciel odda testy. Westchnęłam i złapałam ołówek, który prawie spadł z mojego blatu.

 ***

- Pracujesz? Akurat dziś? – powiedziałam zirytowana do Irwina, gdy prowadziliśmy konwersację telefoniczną na dłuższej przerwie. Alex nagle gdzieś zniknęła, wiec poszłam na dwór w celu zadzwonienia do przyjaciela. Teraz jednak żałuję, że to zrobiłam.

- No tak, jak zwykle zresztą, przecież dzisiaj jest środek tygodnia – Ash lekko się oburzył. Zacisnęłam usta i już miałam wpaść w wewnętrzny szał, gdy przyjaciel dopowiedział – jak chcesz wpadnij do Arizony, trochę pogadamy i się pośmiejemy, a jak skończę robotę możemy pójść gdzieś połazić.

- W porządku – ta perspektywa nie wydawała się taka zła. Przynajmniej końcówka dnia będzie przyjemniejsza.

- Świetnie, muszę kończyć, pa – rzucił szybko złotowłosy i się rozłączył. Zdziwiona odstawiłam telefon od ucha i usiadłam na ławce. Dlaczego każdy ma mnie w dupie i mnie ignoruje? Dlaczego wszyscy muszą nagle mieć coś do roboty? Tak bardzo chciałam by Maya mnie dzisiaj nie zawiodła. Wiem, że ciężko pracuje w Adelajdzie, ale liczyłam, że da radę mnie odwiedzić. W końcu jest moją starszą siostrą. A o siostrach się nie zapomina! Poprawiłam sukienkę i popatrzyłam na swoje dłonie. Bawiłam się materiałem odzienia i myślałam o beznadziejności, która mnie otaczała. Może dobrze, że ubrałam się tak, a nie inaczej. Czuje się jakbym pogrzebała wszystkie nadzieje. Czuję się jak..

- Co tak siedzisz? – poczułam ciepłą dłoń na moim odkrytym ramieniu. Gwałtownie się odwróciłam w stronę intruza. Chłopak przeskoczył przez ławkę i usiadł obok mnie.

- Gdyż nie stoję – odburknęłam do jednego ze Świętej Trójcy. Tego najbardziej pociągającego.

- Coś się stało? – spytał Mike.

- Nie, oprócz tego, że ten dzień jest okropny to nie – popatrzyłam w stronę chłopaka i uśmiechnęłam się słodko, ale i sarkastycznie.

- Głowa do góry. Czasem gorszy dzień musi minąć, aby dwa następne były lepsze – odparł z powagą, co całkowicie zbiło mnie z tropu.

- Dzięki, ym tak myślę – rzuciłam w stronę chłopaka zdziwiona. Popatrzył w moje oczy. Utrzymaliśmy przez chwilę kontakt wzrokowy. Nim zdążyłam coś powiedzieć i przestać gapić się na Michaela, zadzwonił dzwonek. – Na mnie już pora – powiedziałam szybko, wstając.

- Tak – powiedział, czego nie zrozumiałam. Tak „idź sobie”, czy tak - „ja też idę”? Odwróciłam się i poszłam w stronę szkoły. Wiedziałam jedno. Nie spoglądnę w kierunku Clifforda, bo przyłapie go na lustrowaniu mojego tyłka. A to w jakiś sposób sprawiało mi satysfakcje. Uśmiechnęłam się pod nosem i podążyłam do budynku szkoły. Jeszcze kilka lekcji i jestem wolna. Nie ma to jak perspektywa optymisty.

***
[Perspektywa Alex]

- Tak! To jest to! – krzyknęłam, gdy znalazłam to czego tak długo szukałam. Złapałam mocno skarbonkę. Przedstawiała małego, szarego kotka, z wielką głową i drobnym tułowiem. Na czubku miał złotą koronę, a za nią otwór do wrzucania pieniędzy. Postanowiłam go kupić na dopełnienie prezentu dla Whitman, ponieważ bardzo przypominał mi Greya. Wsadziłam banknoty do kasy i krzyknęłam do swojego szefa:

 – Steve! Ja już wychodzę! A i znalazłam tą skarbonkę! Pieniądze są w kasie. Miłego dnia! – wyszłam z antykwariatu, wprawiając dzwonek przy drzwiach w ruch. Zabrzęczał, a raczej zaskrzeczał nieprzyjemnie. Na zewnątrz zrobiło już się trochę ciemniej i zimniej, więc założyłam szarą bluzę. Dziś ubrałam czarne rurki, czerwoną koszulkę i vansy. Włosy postanowiłam rano lekko zalokować, by nieład na głowie wyglądał jak długo układana fryzura, a nie niefortunna poza do spania. Gdy byłam już blisko Arizony, spojrzałam na zegarek. Świetnie, miałam jeszcze sporo czasu na dopracowanie szczegółów z Irwinem! Postanowiliśmy zrobić kameralne spotkanie dla najbliższych przyjaciół Lei, zamiast hucznej imprezy. Dziewczyna kiedyś wspominała Ashtonowi, że nie chce powtórki z zeszłej imprezy, szpitala i obolałej głowy. Ja również zgadzałam się z jej pomysłem, bo dzięki temu mogliśmy spędzić razem miło czas, tak jak robiliśmy to po szkole. Tylko, że dzisiaj w centrum uwagi będzie nasza Lea! Uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie zdziwienie brunetki, na fakt, że pamiętaliśmy o niej i jej urodzinach. Chcieliśmy ją zaskoczyć, dlatego oboje postanowiliśmy ją ignorować. Wcale nie miałam szlabanu, a Ash wziął wolne. Otworzyłam drzwi kawiarni i ucieszyłam się widząc pustki w lokalu. Tylko złotowłosy chłopak stał za ladą i przecierał go szmatką.

- Wreszcie jesteś – krzyknął Irwin, widząc mnie, a do moich nozdrzy dotarł zapach świeżo upieczonego ciasta. Aż zaburczało mi w żołądku. – Już myślałem, że nie wypuszczą Cie z pracy! – był cały rozemocjonowany – Więc tak, dziś jest mały ruch i możemy zając nawet dwa ostatnie stoliki, ja mam wolne, a Margaret upiekła boskie ciasto! Chyba się z nią ożenię – zakończył, a ja wybuchłam śmiechem i zdjęłam bluzę. W kawiarni było dość ciepło, nawet Ashton wydawał się być zdyszany. Małe kropelki potu osadziły się pod osłoną jego złotych włosów. Był przystojnym facetem, zresztą nie znając go już wcześniej to przyznałam. Miał na sobie koszulę w kratę, idealnie leżącą na jego torsie. Ciemne spodnie opinały zgrabne nogi, a jasny uśmiech aż się prosił by go odwzajemnić.

- A ile ona ma lat? – spytałam z udawaną powagą.

- Plus minus sześćdziesiąt… - zamyślił się – ale jest moją dobrą przyjaciółką! – krzyknął.

- Już nie żoną? – chichotałam.

- Wszystko w swoim czasie Lex, wszystko w swoim czasie – odparł i oboje śmialiśmy się, aż do bólu brzucha. W końcu opamiętaliśmy się i zaczęliśmy przygotowywać kawiarnię. Ash puścił muzykę z szafy grającej, stojącej w rogu. Nigdy nie przyglądałam się wystrojowi tego lokalu, ale był naprawdę czarujący. Pomarańczowe ściany, kremowa lada na środku, kilka automatów z zimnymi napojami, muffinki i ciasta za szybą na wystawie, jasne stoliki i krzesła wyłożone poduszkami w jaskrawych kolorach. Ruszyłam za przyjacielem do kuchni. Pierwszy raz znalazłam się w tym miejscu. Była szaro-czerwona i cała wysprzątana. Kilka pracowników Arizony piekło babeczki, a starsza pani ozdabiała mały tort kremem.

- Alex, poznaj Margaret – powiedział Ash i objął ramieniem kobietę – moją bratnią duszę – powiedział, na co tamta się zaśmiała. Miała jasne włosy, które już lekko posiwiały, szeroki uśmiech na twarzy, sporo zmarszczek, ale błysk w oku odmładzaj ją całkowicie. Była trochę grubsza i niska. W porównaniu do Irwina, była malutka.

- Ashton, głuptasie, bierz ciasto i nie przeszkadzaj! – powiedziała, podając mu gotowy wyrób. Potem klepnęła go po pupie, na co ten żartobliwie westchnął:

- Nie podrywaj mnie Margaret. I tak twoje wypieki już skradły moje serce – zrobił maślane oczy, a kobieta popatrzyła w moją stronę z rozbawieniem. Obie się zaśmiałyśmy, a starsza pani zwróciła się w moim kierunku:

- Wasza przyjaciółka musi być szczęściarą! Tyle dla niej zrobiliście – powiedziała z podziwem. Pożegnała nas i wyszliśmy z gorącego pomieszczenia. Wcześniej nie zwróciłam uwagi jaka wysoka temperatura była w kuchni.

- Już wiem za co ją tak kochasz! To ciasto pachnie zabójczo – powiedziałam, przytykając nos do talerza.

- A w smaku jeszcze lepsze! Gastronomiczny orgazm! – powiedział podekscytowany, a ja rzuciłam mu zszokowane spojrzenie. Po chwil chichotałam jak idiotka. Ash na początku dziwnie na mnie patrzył, ale potem się dołączył. Pękaliśmy ze śmiechu i nie mogliśmy przestać. W końcu opanowaliśmy się i dokończyliśmy robotę. Schowaliśmy ciasto do lodówki, a świeczki położyliśmy za ladą, przygotowane do odpalenia. Prezenty były ukryte pod naszym stolikiem. Wszystko było gotowe. Brakowało tylko Lei.


***

[Perspektywa Michaela]

Właśnie przechodziłem koło baru. Rzygałem już alkoholem. Teraz potrzebowałem kofeiny. Postanowiłem pójść do pobliskiej kawiarni. Kiedyś do niej chodziłem, ale ostatnio przestałem. Tak zająłem się graniem na gitarze i imprezowaniem, że przestałem trzymać się swoich zwyczajów z wcześniejszych lat. Hemmo i Cal tego wieczora byli zajęci, zresztą Luke nawet nie przyszedł dzisiaj do szkoły. Nie byłem pewny, ale miałem przeczucie, że ma to coś wspólnego z Alex. A propos tej dziewczyny. Otworzyłem drzwi do Arizony i zobaczyłem blondynkę siedząca przy stole i rozmawiającą z jakąś brunetką. Domyśliłem się, że to Lea, bo gdy po przerwie odprowadzałem ją wzrokiem do szkoły, dokładnie zlustrowałem jej tyły i muszę przyznać, że ma ciekawe tyły. W tej sukience jej tyłek wygląda smakowicie. Uśmiechnąłem się pod nosem i dostrzegłem, że Williams się na mnie gapiła. Ja jej zatem pomachałem i na chama dosiadłem się do stolika, biorąc krzesło od jakiegoś innego kompletu.

- Siema – rzuciłem. Lea popatrzyła na mnie dużymi brązowymi oczami. Zauważyłem, że miała dziś na sobie mniejszy makijaż. Wyglądała dobrze z mniejszą dawką tuszu, ale jej blada cera niebezpiecznie kontrastowała z czernią, którą nosiła. I z ciemnymi, gęstymi włosami.

-  Michael, ty nie powiniene… - nim blondynka zdążyła dokończyć, do stołu powoli podszedł jakiś koleś. W rękach miał tort, na nim zapalone świeczki. Popatrzył tylko na mnie zdziwiony, a Alex rzuciła mu również zdezorientowane spojrzenie. Lea patrzyła na nich osłupiona z niedowierzającym uśmiechem na twarzy. Kurwa! Wbiłem się na jej urodziny. Już miałem spadać, ale jasnowłosy chłopak popatrzył na mnie wymownie. Wzrokiem nakazywał mi śpiewać razem z nimi „sto lat”. Nawet nie zauważyłem, że zaczęli to robić, a Lea uśmiechała się radośnie.

- Myślałam, że zapomnieliście! – krzyknęła, gdy skończyli i rzuciła im się na szyję. Jak się oderwała od przyjaciół, rzuciła mi krótki uśmiech. Moje usta zareagowały samowolnie i go odwzajemniły, nie zważając na mój umysł. Robiły coś na co nie miałem wpływu. Czułem się głupio i postanowiłem jakoś uratować się z tej idiotycznej sytuacji.

- Wiecie co, to ja już się zbieram – powiedziałem, spoglądając na nich i stwierdziłem, że kupię kawę w innej kawiarni.

- Zostań – powiedziała ku mojemu zdziwieniu Whitman – ktoś musi nam pomóc zjeść to ciasto! – pokazała uradowana na tort. – Jeszcze raz wam dziękuję! Jesteście kochani – powiedziała do Alex i tego kolesia.

- Dobrze – odparłem niepewnie, ale i tak nie miałem już dzisiaj nic do roboty. Przynajmniej trochę się najem, poza tym deser pachniał dość apetycznie.

- Ash, to Michael, kolega z naszej szkoły. Mike to Ashton, nasz przyjaciel – powiedziała niepewnie Alex, a ja uścisnąłem rękę temu chłoptasiowi.

- Cześć – rzucił z uśmiechem. Spodziewałem się mniejszej siły, ale uściśnięcie wyjaśniało, że pod tymi ciuchami są jakieś mięśnie. – Fajny kolor – powiedział wskazując na kosmyki moich włosów. Nie miały już odcieniu tak intensywnej czerwieni jak na początku. Teraz bardziej wyglądały jak ciemnobrązowe, lekko już czerwonawe.

- Dzięki – powiedziałem i usiadłem na wcześniej zajmowanym przeze mnie miejscu. Zamilkłem i przyglądałem się poczynaniom innych. Alex pokroiła ciasto, chłopak podawał talerze, a Lea patrzyła na nich z miłością w oczach i tym samym niedowierzaniem wypisanym na twarzy. Podczas jedzenia deseru, rozmowa była żywa, poznawałem się z Ashtonem i wydawał się bardzo interesująca osobą. Wspominał, że pogrywa na perkusji, co bardzo mnie zainteresowało. Zaproponowałem wspólną grę, ja na mojej elektrycznej gitarce, a on na bębnach. Zgodził się i wstępnie umówiliśmy się na weekend. Potem jeszcze powiedział coś o jakiejś imprezie, co całkowicie postawiło go w jasnych kolorach przed moimi oczami. Mój gość! – pomyślałem. Alex z początku nie pasowała moja obecność, ale podejrzewam, że nie chciała sprawiać przykrości przyjaciółce, wypraszając mnie. Potem jednak trochę się rozkręciła i zaczęła również z nami rozmawiać. Często się śmialiśmy, a Lea co jakiś czas patrzyła na mnie z zaciekawieniem. Równeż patrzyłem na nią w ten sam sposób, choć w głowie miałem tylko jej cudowną pupę. Cała dziewczyna była dla mnie niemałą zagadką. Nie wiedziałem czego można się po niej spodziewać. Bywa wybuchowa, żywa, pomysłowa, ładna, niecierpliwa..Zresztą czemu się nad tym zastanawiam. Upchnąłem te myśli na sam koniec mojej pieprzonej głowy i dokończyłem jedzenie ciasta.

- Byłbym zapomniała – odezwała się rozemocjonowana Alex i podała Lei czerwoną torbę, jak się domyśliłem z prezentem.

- Nie musiałaś – powiedziała, ale z zachwytem zajrzała do torby. – Dziękuję! Jakie śliczne! Gdy wrócę płytę od razu przesłucham! Cudowna jesteś! Dziękuję – uścisnęła ją, a ta rzuciła krótkie: nie ma za co i że się cieszy, iż Lei wszystko się podoba. Ashton nie próżnował i również wyjąc coś spod stołu. Było to jednak małe, beżowe pudełko. Podał je brunetce. Tak uśmiechnęła się ciepło do przyjaciela i otworzyła pakunek.

- Jezu Ash! Głuptasie, nie musiałeś! Kocham Cie! – krzyknęła i podbiegła do chłopaka, uścisnęła go, a ja zastanowiłem się nad jej ostatnimi słowami. Chłopak również mocno ją przytulił i potem zapiął jej na szyi złoty łańcuszek. Taki był właśnie jego prezent. Na przywieszce był mały ptak, jaskółka, a na drugiej stronę wygrawerowany napis „Lea”. Był bardzo ładny, a dziewczyna zachwycała się nim. Czy przyjaciele obdarzają się takimi prezentami? Sam byłem trochę zmieszany, bo nie miałem niczego dla solenizantki, ale nic nie wiedziałem o jej święcie i o tym, że będę w nim kurwa uczestniczył. Popatrzyłem jeszcze na Whitman i dostrzegłem, że również na mnie zerka. A oczy to ona akurat ma piękne.


***

[Perspektywa Alex]

Gdy znudził nam się pobyt w Arizonie, poszliśmy na plaże. Ku mojemu zdziwieniu zaproponował to Michael. Nie wiedziałam dlaczego z nami został, ale było nawet miło. Porozumiewał się z Ashtonem na tych samych falach, co było dziwne, ponieważ bardzo się od siebie różnili. Teraz właśnie siedzieliśmy na piasku i śmialiśmy się z Irwina, jak i jego specyficznego śmiechu. Koło Lei stała czerwona torba z prezentem.  Bardzo cieszyłam się, że była zadowolona i miło spędza czas. Właśnie rozmawialiśmy o przypałach naszego życia i Ash opowiadał jakieś głupoty.

- I wtedy wpadła moja mama – powiedział, a wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

- A twoi koledzy byli nadzy? – spytał Mike przez śmiech.

- Mniej więcej. Ja nie miałem tylko spodni. To była moja passa, a rozbierany poker prawie dobiegał końca, a tu bum, matka w drzwiach – każdy śmiał się z tego idioty.

-  Bardziej mi tu zalatuje na gejowski poker – powiedziała Lea, a wszyscy zaśmiali się z wyjątkiem Ashtona.

- Nie ładnie to tak nabijać się z przyjaciela - udał zasmuconego, co wywołało jeszcze większy śmiech u innych. W końcu i złotowłosy się do nas dołączył.  Po chwili gromkich chichotów, spoglądaliśmy w ciszy na ocean. Mike wyjął coś z kieszeni i przyłożył to do ust. Przyjrzałam się bliżej, a do mojego nosa dotarł zapach dymu zmieszanego z wanilią.

- Co to? – Whitman również zauważyła strużki dymu, unoszące się z ust Clifforda. Dzisiaj nadzwyczajnie nie było wiatru, więc dziwny zapach oplatał się wokół nas.

- Elektryk – powiedział – w sensie taki papieros.

- No przecież – powiedziała brunetka. – Mogę? – zapytała, patrząc na Michaela. Ten lekko się zdziwił, ale od razu z małym uśmiechem podał elektrycznego papierosa dziewczynie. Ta przyłożyła ustnik do ust i zaciągnęła się tytoniem. Zakaszlnęła i zrobiła krzywą minę. – Jezu, ohyda! Co to za smak?

- Kawa z wanilią – powiedział Mike i zabrał od dziewczyny urządzenie. Pociągnął bucha i wyciągnął rękę w moim i Irwina kierunku. – Chcecie? – powiedział. Po chwili i Ashton palił elektryka, a ja patrzyłam na nich niemrawo.

- Nie, dziękuję – powiedziałam.

- No przestań – rzuciła Lea – dla mnie, na urodziny – powiedziała z nutą szaleństwa w głosie. Wzięłam niechętnie cienkie, długie urządzenie od Ash’a. Przyłożyłam papierosa do ust i zaciągnęłam się tytoniem. Dym w moich ustach był gorzki, smakował spalonym cukrem i odrobiną wanilii. Zachłysnęłam się i kasłałam przez chwilę. Inni patrzyli na mnie z uśmiechem, a Mike powiedział to co pewnie długo ciążyło mu na ustach:

- Już nie taka grzeczna – zaśmiał się, a ja spiorunowałam go wzrokiem, podając mu elektryczne urządzenie.

- To jest świetne, ale mogłoby mieć inny smak. Na przykład jakiś owoców, wiśni czy malin! – powiedziała żywo Lea i popatrzyła na Mike'a. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, a każdy co jakiś czas zaciągał się papierosem Clifforda. Nawet i ja po kilku wciągnięciach dymu, przywykłam do dziwnego smaku i mogłam wprowadzać go do płuc częściej i ku mojemu zdziwieniu chętniej. Podawaliśmy sobie z ręki do ręki urządzenie, a ono wędrowało jak w kręgu, co jakiś czas uciszając nasze usta od gromkich śmiechów. Gdy dochodziła dziewiąta, zaczęliśmy się zbierać. Wstałam, otrzepałam się z piasku i popatrzyłam na przyjaciółkę.

- Idę w innym kierunku co ty, więc muszę się od was odłączyć – powiedziałam i uścisnęłam przyjaciółkę.

- Jeszcze raz dziękuję, kochana jesteś Lex – szepnęła do mojego ucha, gdy tuliłam ją na pożegnanie. Uśmiechnęłam się i już miałam odchodzić, ale zatrzymał mnie Ash.

- Zaczekaj, też tamtędy wracam – powiedział i pożegnał się z resztą.

- Gdzie mieszkasz? – usłyszałam jeszcze, gdy czekałam na Irwina.

- Stare kamienice – Lea odpowiedziała Cliffordowi.

- To blisko mojego domu – powiedział – odprowadzę Cie – dodał, nie proponując lecz rozkazując! Oburzyłam się. Lei to jednak nie przeszkadzało. Uśmiechnęła się i skinęła głową. Nie zauważyłam nawet Irwina, który szedł w moją stronę. Wciąż odprowadzałam przyjaciółkę wzrokiem, która poszła w drugą stronę plaży z Michaelem. Bardzo dziwne, bardzo..

- Idziemy? – spytał Ash, który już czekał obok mnie.

- Tak – powiedziałam i podążyłam za chłopakiem. Odwróciłam się jeszcze ostatni raz za przyjaciółką. Patrzyła na swojego farbowanego towarzysza i coś mówiła, a on się śmiał. Szli w bezpiecznych od siebie odległościach, ale ciągle rozmawiali. To chyba był największy wstrząs dzisiejszego dnia. Będę musiała pogadać o tym z Leą na poważnie. Ale najpierw, zachowam się jak typowa nastolatka i wypytam ją o wszystkie szczegóły.





Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)




Tum tum tum! Mamy 15! Co sądzicie? Skromne urodziny, ale chyba takich chciała Lea! Wybaczcie za brak Luke i Caluma, ale spokojnie, następne rozdziały będą już na pewno z chłopakami! A 16 rozdział tuż tuż! Czuję, że wam się spodoba! Ja już się nim jaram. Tak więc, rozdział miał być w weekend, ale dziś jak siedziałam z laptopem na plaży tak się rozpędziłam, że napisałam dla was cały. Jest taki trochę spowalniający tępo żeby w 16 ten rollercoaster mógł się rozkręcić na maksa (HAHAHAHA). Jak wam się podobał Mike i Ash? Piszcie w komentarzach. Kolejną sprawą jest to, iż nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale wiem jedno. Im więcej komentarzy, tym szybciej. Dlatego nasz limit się odrobinę podniesie, bo pisanie takich dziesięciu stron w Wordzie jest czasami trudne, a każde miłe słowo, które tutaj lub na tt dodajecie, bardzo mnie zachęca! Tylko proszę, podpisujcie się w komentarzach, chcemy was wszystkich obserwować i by inny nie lecieli z anonima po kilkanaście wpisów. Chce by was było więcej, nawet jeśli zajmie to chwilę! Zatem nasza mała drabinka to: 
33 KOMENTARZE = 16 ROZDZIAŁ!

Liczba 33 to pomysł naszej kochanej @foreverciastko, gdyż stwierdziła, że ta cyfra przypomina jej dwa bałwanki do połowy. Spostrzegawcze, ale lepiej ty szykuj książki bo już niedługo lecimy do szkoły UGH *westchnięcie męczennika*. Jeszcze jedna sprawa. Planujemy zrobić małą akcję pt.: "pojedynek o spojler". Obmyślamy, jak mogła by przebiegać, a was pytamy o reakcje. Jesteście za? Jeśli tak, napiszcie w komentarzu "DWA BAŁWANKI DLA OLKI". @foreverciasto się ucieszy i nawet się tego nie spodziewa, że będzie już miała całe pełne bałwany, a nie ich połowy! HAHAHAH. Kochamy was i mamy jeszcze małe pytanie:
CZEGO SPODZIEWACIE SIĘ W 16 ROZDZIALE MIŚKI?! 
Komentujcie, piszcie do nas na tt, dodawajcie tweety z hasztagiem #SandCastleFF i reklamujcie nas wśród znajomych! To bardzo pomaga i chcemy poznać opinię innych ludzi! Jak mówiłam, kochamy was i już planujemy jak was zaskoczyć z @foreverciastko naszymi kolejnymi pomysłami w rozdziałach! Do następnego xx

@TheBeatlesTime
@foreverciastko

38 komentarzy:

  1. Omfg idealny (jak zwykle) haha

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww <3 Dzisiaj dla odmiany krótki komentarz będzie :P A więc ten rozdział mnie zauroczył ( i to nie z powodu większej ilości Ashtona :P), był idealny wręcz magiczny *.* A impreza urodzinowa wręcz wymarzona ;) Michael hmm kto by pomyślał, że ciągnie go do Lei tak samo jak dziewczynę do niego :P Już skracam swój słowotok i do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah xd Ash i Mike byli świetni ^^ Widać mała imprezka się udała , Jestem strasznie ciekawa co bd Z Leą i Michael'em <3 Pozdrawiam i czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie że Alex i Ash zorganizowali taką małą ale fajną imprezę. Fakt nie ma Caluma i Luke'a ale rozdział zorwala :) mam nadzieje że w następnym rozdziale będzie ich więcej :) czekam na następny i życzę weny xx
    @LockyKitty

    OdpowiedzUsuń
  5. WOW!
    Wspaniały pomysł z tymi urodzinami 😀 nie spodziewałam się takiego zachowania Michael'a więc wielki plus dla Was kochane ❤
    W szesnastym rozdziale spodziewam się poważnej rozmowy Cal'a z Lex 😀
    Nie wspomniałam jeszcze że rozdział jest nadzwyczajny ❤ oby tak dalej
    Życzę dużo weny ❤ czekam na kolejny rozdział / @awokado1

    OdpowiedzUsuń
  6. genialny rozdział :)
    Ash i Mike są świtni :D
    czekam na next ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach?
    tt: @zwariowanaja13

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham to opowiadanie! Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  9. cudowny <3
    nie spodziewałam się, że Mike będzie taki przyjazny dla nich i wg :)
    nie mogę się już doczekać następnego xx
    @zielomira_ziela

    OdpowiedzUsuń
  10. Dwa bałwanki dla Olki :) świetny rozdział! Nie chce mi się dzisiaj rozpisywac więc chyba na tym zakończe mój komentarz. Bardzo was za to przepraszam :/ Mike w tym rozdziale >>>>>>>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny chce nexta xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak bardzo chce aby Alex i Ashton byli razem, ze nie wiem <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział nie mogę doczekać się następnego x

    OdpowiedzUsuń
  14. Super rozdział! Nie mogę się doczekać następnego! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nominowałam was do Libster Award i The Versatile Blogger Award.
    Więcej informacji znajdziesz tu: http://you-wont-change-me.blogspot.de/2014/08/libster-award-i-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Zarąbiste, czekam na 16 rozdział

    OdpowiedzUsuń
  17. bardzo mi sie podoba chociaz troszke nudnawy bez Caluma i Luka :O

    OdpowiedzUsuń
  18. GDZIE JEST LUCK JA SIĘ PYTAM :(
    rozdział mega *.*
    LUDZIE KOMENTOWAĆ, BO JA CHCĘ NASTĘPNY!

    OdpowiedzUsuń
  19. świetny rozdział, nie moge doczekać sie tego 16! :D ahh

    OdpowiedzUsuń
  20. fhghjgf jaram sie :))

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdział ayl był cudowny, chce juz 16 haha @_horanowa_

    OdpowiedzUsuń
  22. awwww *.* ludzie tak mało zostało! komentujcie no :( ja chcę kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  23. Cześć. Nominowałam Cię do Libster Award, więcej tutaj: http://5sos-criminal-fanfic.blogspot.com/
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  24. Zostałyście nominowane do nagrody Liebster Award :P Wszystko znajdziesz tutaj :P http://gwiazda-z-nieba.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  25. Zostałaś nominowana do Libster Blog Award.
    Więcej informacji znajdziesz tutaj ---- > newheart-fanfiction.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Tak! 33 *.* wstawiaj kolejny :3

    OdpowiedzUsuń
  27. znalazłam to ff dzisiaj, i w godzine przeczytałam wszystkie rozdziały.
    matko jakie to jest cudowne ❤
    I w ogole luke i alex *-* jsakjsakjsklwjkdwj oni muszą byc razem okay? okay.
    piszcie szybko 16 bo ja tu umieram!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 już jest napisany misia! X
      Bardzo się cieszę, że spodobało Ci się nasze ff!

      Usuń
  28. Nie mogę się doczekać następnego to takie jsdjfchdejfcjkwec *-* Kocham to ff <3

    OdpowiedzUsuń
  29. kiedy wstawicie rozdział 16 ?

    OdpowiedzUsuń