wtorek, 5 sierpnia 2014

Dwunasty

ROZDZIAŁ 12
Szłam przy brzegu oceanu, w białej, przewiewnej sukni. Sięgała do moich gołych kostek i ciągnęła się po piasku. Fale przyjemnie szumiały, księżyc, przypominający małego, srebrnego rogalika, świecił intensywnie nad wybrzeżem Sydney. Wiatr powiewał moimi jasnymi włosami, jak i cienką sukienką. Nie było mi zimno. Szlam powoli za ciemną postacią. Była daleko, nie mogłam jej dogonić.

- Will! – krzyknęłam i podbiegłam do przodu. Osoba dalej była w tej samej odległości co przedtem. – Will! – zawtórowałam. Ciemne włosy chłopaka okalały tył jego głowy. Również szedł boso. Znów krzyknęłam. Tym razem przystanął, ale się nie odwrócił.

- William – powiedziałam z trudem i złapałam go za ramię, nakazując, by się do mnie obrócił.

Wstrzymałam oddech, gdy brunet zaczął się odwracać. Jak stanął naprzeciw mnie, krzyknęłam. To nie był Will…

Ze snu wyrwał mnie głośny budzik. Westchnęłam i zrzuciłam kołdrę z nóg. Poszłam do łazienki zaliczyć codzienną rutynę. Gdy byłam gotowa, zeszłam na dół. W jasnej kuchni zastałam mamę, która siedziała przy wysepce na środku pomieszczenia i popijała kawę.

- Witaj kochanie – powiedziała czule i wzięła łyk napoju.

- Cześć – uśmiechnęłam się do niej i poszłam w stronę jasnych szafek, by wyjąć miskę i płatki. Gdy zjadłam śniadanie, przeczesałam włosy palami i założyłam trampki. Wzięłam torbę i wychyliłam się jeszcze z holu.

- Mamuś, ja wychodzę! Miłego dnia! – krzyknęłam, na co po chwili, jasnowłosa kobieta pojawiła się w progu.

- Dzięki i nawzajem. Zapomniałam Ci powiedzieć, że ładnie wyglądasz. Zresztą jak zawsze – uśmiechnęła się promiennie i przytuliła mnie. Spojrzałam jeszcze raz w lustro. Krótkie spodenki ze stanem, biała koszulka i delikatny, złoty łańcuszek. Nic specjalnego. Rozpuszczone, falowane włosy sięgały do połowy moich pleców. Wzięłam torbę i wyszłam z domu. Ruszyłam w stronę przystanku autobusowego, próbując sobie przypomnieć, kogo widziałam w moim śnie.

***

[Perspektywa Caluma]
Otworzyłem oczy i wiedziałem, że ten dzień będzie do dupy. Postanowiłem zostać w domu i odpuścić sobie te pieprzone lekcje. Luke wczoraj zniknął na cały dzień, zostawiając mnie bez słowa, więc i ja mam prawo tak zrobić. Postanowiłem się dzisiaj nie pojawić w szkole. Przeleżałem w łóżku dwie godziny, nie myśląc o niczym. Mój spokój przerwała matka, która nie wiadomo skąd, pojawiła się w moim pokoju.

- Calum? – powiedziała zdziwiona.

- Co? – westchnąłem.

- Dlaczego nie poszedłeś do szkoły? – miała spokojny głos, ale była w nim wyczuwalna złość. Nic nie odpowiedziałem, na co mama podeszła do mnie i zabrała miękki koc, którym się okryłem.

- Daj mi spokój! – powiedziałem zirytowany.

- Za pięć minut masz być na dole, gotowy do wyjścia, albo do cholery, zabiorę Ci komórkę! – wyszła i trzasnęła za sobą drzwiami.

- Ja pierdole – mruknąłem i wstałem. Po dwóch minutach byłem już gotowy. Szybko się przebrałem i wziąłem plecak. Na dole, matka odprawiła mnie z hukiem i wpakowała do swojego auta.

- Rozczarowujesz mnie, z każdym dniem coraz bardziej. Powiedź mi, co się z tobą dzieję? – odparła gdy ruszyliśmy z podjazdu.

- Nic – patrzyłem przez okno, unikając wzroku kobiety.

- Jak to nic? – powiedziała, ale zagłuszyłem jej dalsze słowa, muzyką, która rozbrzmiewała z słuchawek w moich uszach. Popatrzyła na mnie, pokręciła głową z dezaprobatą i na resztę drogi zamilkła. Nie miałem szansy ucieczki, gdyż zawiozła mnie pod sam budynek szkoły. Wysiadając, rzuciłem krótkie ‘pa’ i poszedłem na lekcje. Wyjąłem telefon z kieszeni i sprawdziłem godzinę. Czas na biologię. Zajebiście, jeszcze teraz mam mieć lekcje z tym pacanem. Czepia się wszystkich i dużo zadaje. Zaśmiałem się. I tak nie zrobiłem pracy domowej. Usiadłem w ławce i czekałem na horror. W progu pojawił się Hemmo z Czerwonym Kapturkiem, znaczy Michaelem i spojrzeli w moim kierunku. Wymieniliśmy parę zdań organizacyjnych, typu „kiedy impreza” i „czy masz szlugi”. Następnie usiedli przy swoich ławkach, Luke obok mnie, a Clifford za nim. Do klasy weszła ta ciota i zaczęła się godzina udręki. Foster sprawdził obecność, mierząc przy tym mnie pogardliwym wzrokiem. Tak kurwa, wagarowałem, jeszcze coś?! – pomyślałem. Zniecierpliwiony rozejrzałem się po klasie. Żółte ściany, ciemna tablica. Przez okna wpadało jasne światło, a brązowe drzwi były ozdobione planszami o ekosystemach. Gdzieniegdzie wisiały różne plakaty, broszury i obrazy, związane z przyrodą, ekologią i innymi ściemami, takimi jak np.: „Nie śmieć, a będziesz szczęśliwy!”. Jasne, jak moje życie to jeden wielki śmieć! Sam się ostatnio tak czuję. Ale winę, która w sobie noszę, zagłuszam innymi, gorszymi czynami. Częściej pale, nie skupiam się w żadnym stopniu na nauce, nie przyjaźnie się z Alexą. Ostatnie zabolało najbardziej. Spojrzałem na ciemne znaki na obojczyku i przetarłem ręką tatuaż. To jedyna rzecz, z której ostatnio byłem zadowolony. Co prawda nie można rzec tego samego o mojej matce. Ni chuja wściekła się, że omal nie dostałem po mordzie. Na szczęście ona jest zbyt miękka, by mnie uderzyć. Zmusiłem się, aby posłuchać nauczyciela. Wychwyciłem końcówkę zdania:

- …więc ja sam dobiorę was w pary, oczywiście mieszane, czyli chłopak i dziewczyna – powiedział, na co uczniowie żałośnie jęknęli. – Nie muszę przypominać, że ten projekt stanowi 70 procent waszej oceny końcowej, więc jak to zawalicie, oblejecie biologię – Foster dodał z szyderczym uśmiechem. Oby trafiła mi się jakaś kujonka, co zrobi całą pracę za mnie, bo za cholerę nie mam głowy do debilnych zadań. Nauczyciel zaczął przydzielać nas w pary. Luke dostał jakąś laskę, a Mike mądrale. Obym i ja miał takie szczęście.

- Hood, ty będziesz z Brown – zwrócił się w moją stronę.

- Z kim? – wytrzeszczyłem oczy i rozejrzałem się po klasie.

- Z Olivią Brown, jeszcze czegoś nie dosłyszałeś?! – powiedział zirytowany. No chyba sobie pan żartuje. Mam robić coś z tym dziwadłem?! I ona w ogóle ma na nazwisko Brown? Serio? Zaśmiałem się w myślach. Odwróciłem głowę w kierunku dziewczyny, która siedziała na prawo za mną. Jak zwykle tylko się skuliła i patrzyła tępo w ławkę. Poczułem zalewającą mnie falę złości.

- Ale proszę pana – zacząłem – ja z nią nie mogę pracować – powiedziałem, na co nauczyciel spojrzał na mnie z rozbawieniem i zaciekawieniem.

- A to dlaczego, księżniczko? Co Ci znowu nie pasuje? – zadrwił kurwa ze mnie. Myślałem, że wstanę i coś rozpierdolę, ale pohamowałem się. On mnie tylko prowokuje.

- Bo z nią się nie da pracować! – popatrzyłem w stronę dziewczyny. Siedziała niewzruszona. – Ona wcale się nie odzywa i zachowuje się dziwnie, przeraża mnie – wzdrygnąłem się. Cała klasa zawyła hucznym śmiechem, a ja uniosłem kąciki ust triumfalnie.

- Co sugerujesz? – powiedział zniecierpliwiony.

- Że z nią ewidentnie jest coś nie tak – powiedziałem, na co wszyscy wybuchli gromkim śmiechem. Najwyraźniej dla Olivii było tego za wiele, gdyż wybiegła z sali. Każdy odprowadził ją wzrokiem. No oprócz nauczyciela, który właśnie mnie mierzył wściekłym spojrzeniem.

- Masz po nią iść, przeprosić i wrócić tu jak najszybciej, bo jakbyś nie zauważył, jest lekcja! – krzyknął, a wszystkie oczy uczniów, były skierowane w moim kierunku. Niechętnie wstałem i powoli ruszyłem do drzwi. – Szybko! – powtórzył nauczyciel, na co wyszedłem z sali i domknąłem za sobą drzwi, odcinając się od ciekawskiego wzroku Hemmingsa i Kapturka.

***

[Perspektywa Alex]
Po szkole umówiłam się z Leą w Arizonie i właśnie zmierzałam w jej kierunku. Weszłam do kawiarni, uśmiechając się po drodze do Ash’a. Tak właśnie, użyłam skrótu, gdyż Irwin to mój dobry kumpel. Po tej fatalnej domówce u Caluma, nasze drogi wiele razy się spotkały, zapewne dzięki Whitman i tak jakoś się polubiliśmy. Na szczęście nie było między nami żadnego muru niezręczności. Często wychodziliśmy w trójkę na miasto, na plaże, do baru, wszędzie! Ten koleś jest tak pozytywnie nakręcony, że aż trudno uwierzyć, iż czasem ma mały problem z alkoholem… zwłaszcza na imprezach! Zaśmiałam się, zasiadając do naszego stolika przy oknie. Po kilku minutach przyjaciółka wpadła jak burza do lokalu. Usiadła na krześle naprzeciwko mnie i przywitała się serdecznie. Po kilku chwilach podszedł do nas Ashton, przywitał się z brunetką i obsłużył nas, udając dystyngowanego lokaja. Obie miałyśmy niezły ubaw. Taki już jest ten złotowłosy chłopak, przecież mówiłam! Gdy Irwin wrócił z naszymi zamówionymi kawami i słodkimi rogalikami, położył je razem z tacą na stoliku, aby następnie przysiąść się pomiędzy mną a przyjaciółką. Zaczęliśmy prowadzić bezsensowną, aczkolwiek interesującą rozmowę o moim życiu towarzyskim. Lei wymsknęło się i wspomniała o nowo poznanym przeze mnie chłopaku. Ashton zmierzył mnie ciekawskim wzrokiem i odparł:

- Jeżeli jest przystojniejszy ode mnie, w co wątpię – wywrócił żartobliwie oczami – bierz się za niego Lex! – powiedział entuzjastycznie i znów skrócił moje imię, co wcale mi nie przeszkadzało.

- No to mamy odpowiedź! Masz się za niego brać! – powtórzyła Lea.

- Yym, przepraszam – Ash zwrócił się do dziewczyny. – Czy ty sugerujesz, że on jest ode mnie przystojniejszy? – udał oburzenie.

- Ale mam być szczera tak? – zapytała Lea, na co wszyscy się zaśmialiśmy. Irwin niby obruszony jej odpowiedzią, prychnął, wstał od stołu i wrócił do pracy. – Ale z Ciebie baba Irwiś! – krzyknęła głośno czarnowłosa, robiąc przyjacielowi obciach przy klientach. On tylko spiorunował ją wzrokiem, na co dziewczyna posłała mu buziaka w powietrzu. Uśmiechnął się do nas i zajął się swoją robotą.

- Więc ten Will – zapytała Lea, biorąc gryz rogala – serio ma motor?! – omal nie krzyknęła.

- Myhym – pokiwałam głową zawstydzona i wzięłam łyk napoju.

- I ty się jeszcze zastanawiasz czy brnąć w tą znajomość? – zapytała połykając ostatni kęs.

- Nie lecę na jego motor – skwitowałam.

- Za to lecisz na niego – uśmiech nie schodził z jej twarzy.

- Wcale nie! – oburzyłam się.

- Ohhh, Leo, powiedz mi co mam zrobić z tym niebieskookim ciachem, którego ciemna grzywa zabójczo faluje w powietrzu, gdy jedzie na swoim cudownym motorze do swojego tęczowego świata? – zaczęła mnie przedrzeźniać i użyła do tego słodkiego głosu.

- Przynajmniej nie na jednorożcu – skuliłam się, próbując ukryć purpurę na moich policzkach. Przyjaciółka niestety to wychwyciła.

- Rumienisz się! To dobry znak – uradowała się.

- Lea, ja się boję. Nie wiem czy powinnam, ja..ja – zaczęłam, ale przerwałam, gdy usłyszałam dzwonek telefonu.  Dźwięk głośno rozbrzmiewał w mojej torbie. Zaczęłam się miotać przy wyciągnięciu go, ale w końcu mi się udało. Numer nieznany – pokazało się na wyświetlaczu. Zrobiłam zdziwioną minę, zastanawiając się czy to odebrać, ale Whitman ponagliła mnie wzrokiem i szybko wcisnęłam zieloną słuchawkę.

- Halo? – odparłam niepewnie, jakbym stąpała po kruchym lodzie.

- Witaj Alex – usłyszałam znajomy, ciepły głos.

- Will? – moje zdziwienie sięgało zenitu. Spojrzałam na przyjaciółkę, która na dźwięk imienia mojego rozmówcy, zaczęła żywo gestykulować i się szeroko uśmiechać. Nie wytrzymała jednak tego napięcia i podbiegła do mnie, przystawiając ucho od drugiej strony komórki. Musiało to wyglądać komicznie, choć zbytnio się tym nie przejęłam. Serce lekko załomotało mi w piersi.

- Tak – zaśmiał się.

- S-skąd masz mój numer? – jąkając się, zapytałam, bo ciekawość zżerała mnie bez granic. Whitman lekko tylko szturchnęła mnie w ramię i popukała się palcem po czole. Rzuciłam nieporadną minę w jej kierunku, a ona wróciła do podsłuchiwania rozmowy telefonicznej.

- Mam swoje sposoby – powiedział zawadiacko. Zarumieniłam się, a moje serce załomotało mocniej.

- Więc.. – ponagliłam rozmówce, zapewne robiąc z siebie idiotkę. Ale ja tak bardzo chciałam wiedzieć, dlaczego zadzwonił!

- Masz czas w sobotę? – wypalił Will, na co Lea cicho pisnęła. Skarciłam ją wzrokiem.

- No..no tak, a co? – czekałam na ciąg dalszy. Poczułam, ze delikatnie pocą mi się ręce.

- Umówisz się ze mną? – walnął prosto z mostu. Ciemnowłosa obok mnie kiwała energicznie głową.

- Ymm, dobrze – uśmiechnęłam się do siebie.

- Podaj mi swój adres, a wpadnę po Ciebie o ósmej. Tylko tym razem bądź sucha – zaśmiał się.

- Taak – przeciągnęłam. - A gdzie idziemy? – moje policzki płonęły.

- Zobaczysz – czułam, że i on uśmiechnął się do telefonu. Gdy już wiedział, gdzie dokładnie mieszkam, pożegnał się ze mną, a później rozłączył. Nim zdążyłam ochłonąć, Lea skakała z radości, a potem głośno pisnęła, przyciągając spojrzenia kilku klientów. Nawet Ash do nas podbiegł i spytał czy coś się stało. Pewnie chciał pomóc. Irwin zawsze służył dobrą radą. Ponoć Whitman opowiedziała mu o mojej sytuacji z Hoodem, na co ten go wyśmiał i nazwał gówniarzem. Ściślej mówiąc, trzymał moją stronę, co stawiało mnie na pewniejszym gruncie. Był takim wujkiem ze złotymi radami, który pomoże Ci pozbyć się problemów. No zazwyczaj po przez zapicie ich na imprezach, ale i to czasem się sprawdzało.

- Alex umówiła się z tym kolesiem co Ci opowiadałam! – pisnęła i złapała mnie za ręce. Uścisnęłam mocno jej dłonie i zarumieniłam się jeszcze bardziej.

- I prawidłowo! Kuj żelazo póki gorące, Lex – zaśmiał się i wrócił do kasy, bo jego szef mierzył go wściekłym spojrzeniem. Pewnie trochę oberwie, ale i tak jest świetnym pracownikiem Arizony, więc nie wyleci. Nie może! Obie wybuchłyśmy śmiechem, a dziewczyna z różowymi pasemkami, siadając ponownie pisnęła. Jej oczy błyszczały, były lśniące i uradowane.

- Lea, widzę, że cieszysz się tak, jakbyś to ty się z nim umówiła! – zaśmiałam się i również usiadłam. Obie ciągle chichotałyśmy, kończąc nasze zimne kawy.

***

[Perspektywa Olivii]
Nie mogłam zasnąć. Gdy zamykałam powieki, ciągle widziałam obraz przedstawiający jego piękne, ciemnobrązowe oczy. To spojrzenie było puste, nic nie warte. Zresztą tak jak i ja. W głowie huczały mi jego słowa. Wyszłam wtedy z toalety, mocniej zaciągając rękawy ciemnej bluzy, by ukryć świeże rany na rękach. On tam stał, na korytarzu. Przyszedł po mnie. Patrzył zirytowany, a ten grymas na jego twarzy..był nie do opisania. To bolało. Odwróciłam się na drugi bok. Zakryłam twarz kołdrą, zagłuszając krzyki mojego pijanego ojca. Pewnie znów kłócił się z sąsiadką. Drań. Po moim policzku spłynęła ciepła łza. Te słowa wciąż siedziały mi w głowie.. i ten zniesmaczony głos. „Pan Foster każe Ci wracać na lekcje”. Tylko tyle wystarczyło, tylko jego głos potrafił załagodzić ból i zignorować krew, która wsiąkała w bluzę. Spuściłam wzrok, nie patrząc na niego, byłam jak skarcony szczeniak. Znów źle się zachowałam. Zamknęłam oczy, z chęcią zapadnięcia w długi, spokojny sen. Niestety ciemne, piwne, piękne oczy ciągle błądziły w moich myślach. Tylko, że tym razem patrzyły na mnie z miłością.


Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)

No i jest nasza dwunastka! Rozdział z tych trochę nudniejszych, ale czasem musi być spowolnienie akcji, gdyż inaczej za szybko rozwijałaby się ta historia. I co sądzicie? Jakie skutki randki z Willem przewidujecie? A może wcale wam się to nie podoba? Zaraz lecę na rowerek, więc zapraszam do czytania, polecania nas swoim znajomym i tweetowania z hasztagiem bloga (#SandCastleFF). Bardzo chcemy wam podziękować kochani za ponad 3000 wejść!!! Jesteście cudowni! Jeszcze kilka rzeczy organizacyjnych. Niedługo wyjeżdżam, ale sądzę, że jakiś rozdział powinien się niedługo pojawić. Na pewno, będzie to zależało od waszych komentarzy, gdyż ostatnio podnieśliście sobie poprzeczkę, co bardzo nas cieszy i mamy wielkie banany na twarzach (IF U KNOW WHAT I MEAN :D). Więc:

20 KOMENTARZY = 13 ROZDZIAŁ

Sądzicie, że ta trzynastka będzie pechowa? Może macie jakieś teorie? Z miłą chęcią je poznamy i jeszcze raz serdecznie dziękujemy, że jesteście i że tu zaglądacie. Przesyłamy całusy i zapraszamy do czytania i komentowania! X

@TheBeatlesTime

26 komentarzy:

  1. Jeju śiwetnyy *-* Alex i Will hmm ciekawe xd Ale zeby Oliwia sie zakochała w Calumie ? NIe chce żeby byli razem ! Ja chce Cal'a i Alex <3 <3 al wgl to świetny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo mi się podoba ♥
    Will i Alex ♥
    Ash ♥
    biedna Olivia ;c
    Lea jak się cieszyła :D
    serio jak to by ona szła na tą randkę ♥
    czekam na next ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Alex i Will hmm sama idk haha a rozdział jak zwykle cudowny gnjwajwpgdj

    OdpowiedzUsuń
  4. Noooo hej to znowu ja ^^
    A więc tak rozdział nudniejszy? no chyba tylko w snach nudnych ludzi, ponieważ ja tutaj widzę jedną wielką rozpierduchę, która wywołała uśmiech na mojej twarzy oraz śmiech prosto z przepony ( a może opony hmm), ale mówiąc dalej i krocząc ścieżką szamanów widzę pięknie opisanego Irwina ( nie żeby coś haaha), ciocia złota rada hahah idealnie *.*, dalej idąc Calum jeden wielki z wygórowanym ego, palant, tak to odpowiednie słowa, jak bym go spotkała to powiem tylko tak już by się tak często chłopak nie rozbierał ;P, A na koniec wątek Olivii...Poruszył on moje serduszko i to bardzo, wiem jak się czuję, umiem to sobie wyobrazić, przez co mam jeszcze większą ochotę zabić Hooda.
    Kończąc swoją jakże przecudowną oraz przesłodzoną wypowiedź.
    Rozdział mega czekam na kolejny i spamik na TT jest :P
    Pozdrawiam i do następnego
    @Jewelka9

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. zapomniałam jeszcze skomentować jakże przecudownego WILL'A ;D ale co by tu o nim powiedzieć prócz tego: Will you marry me Will?? hahahha taki mały żarcik hahha dobra już nie zaśmiecam ;P Do następnego ;*

      Usuń
  5. Alex i Will >>>>>>>>>> asdahfIdsffyfdyufd szkoda mi Olivii, Cal ty wredna dupo hahahahahahhaah rozdział jest cudowny i mam nadzieję, że szybko pojawi sie nowy bo zwariuję

    OdpowiedzUsuń
  6. nie mogę doczekać się następnego rozdziału *_*

    OdpowiedzUsuń
  7. omfg, kocham to ff, chciałabym, że Alex była z Luke'iem, ale kto wie co będzie dalej hahaha życzę ci dużo weny, świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoje opowiadanie jest świetne! Przeczytałam wszystkie rozdziały w nocy! Będę teraz twoją stałą czytelniczką 😊 z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ❤ życzę weny! /@awokado1

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę że nie będzie pechowa ale teraz zastanawiam czy cieszyć się z powodu randi Alex czy płakać z powodu Olivii kurczę .. CALUM TY DUPKU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Sorki :D
    Więc Jewel sorry not sorry ale wciąż cię shippuję z Willem :D
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej ps. umieram hahaha Czerwony kapturek ahaahaha xD Kocham cię !! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. fdshfaghaffayfdyuggdyugduy cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  12. mój boże kocham to *.* wciąż nie wiem dlaczego tak czepiają się Olivii jest po prostu skryta mam podobnie jak ona .. wiem jak to jest xx pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  13. wszyscy mówią że Olivia jest biedna tak to prawda wiem jak to jest gdy rodzic jest pijany i wyzywa od różnych to na prawdę boli trzymam za nią kciuki zeby się nie poddawała.
    Will wydaje mi się że będzie jedną z ważniejszych osób w życiu Alex ale nie aż tak jak Luke ale to tylko moje domysły.
    Michael aka czerwony kapturek made my day gurll :D
    Jedno z najlepszych ff jakie czytam (Czytam cień i stwierdzam że to jest lepsze bo tu przynajmniej nikt nie umarł)
    Lov ya xx

    OdpowiedzUsuń
  14. czekam na zazdrosnego Caluma hahahahaa chciałabym więcej niegrzecznej Alex ale kto wie! Świetny rozdział i liczę, że szybko dodasz następny :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeeeeejciu <3 super! ale mało Lucka no :( czytałam dzisiaj wszystkie rozdziały od początku i nadal podobają mi się tak samo *.* a tak w ogóle to zapraszam do siebie: http://tajemnice-ukryte-w-wersach.blogspot.com/ NO I Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA NASTĘPNY :3

    OdpowiedzUsuń
  16. Oby Will nie okazał się dupkiem który tylko chce dobrać się do majtek Alex. :/
    Ash taki kochany "wujek" hahah :D
    czyli Luke przespał się ze swoją lasią a potem wielkie wyrzuty do Alex -.-
    szkoda mi Olivii, Cal mógłby się hamować x

    OdpowiedzUsuń
  17. A już myślałam że ten nauczyciel będzie kazał Calum'owi pracować z Alex ;o

    OdpowiedzUsuń