niedziela, 17 sierpnia 2014

Czternasty

*Przeczytajcie notkę pod rozdziałem*

ROZDZIAŁ 14
Weekend minął stanowczo za szybko. Na szczęście poniedziałek jak i wtorek również się nie wlókł. Środowy poranek także zleciał błyskawicznie. Teraz trwała już lekcja literatury, od ponad 30 minut. Nie mogłam się w ogóle skupić na zajęciach, ciągle wracając wspomnieniami do czarującego anglika. Sobota jaśniała w moim umyśle, niczym mała latarka w najciemniejszej przestrzeni. Analizowałam każdy szczegół, każde zachowanie, każde słowo, które padło z jego różowych ust. Przerabialiśmy na lekcji wiersze z epoki romantyzmu, które wprawiały mnie w jeszcze większy stan upojenia. Piękne słowa, które mężczyzna pisał do swojej ukochanej. Uwielbiam wiersze. Słowa są piękne, słowa płyną z serca..dlatego tak bardzo je analizowałam. Jestem dziwaczką, wiem, ale nic na to nie poradzę. Wystarczy krótka rymowana strofa, a od razu ulegnę mężczyźnie. Czy Willa mogę porównać do poety? Czy brunet jest romantykiem? – takie właśnie myśli zaprzątały moją głowę w szkole. Nim przywołałam się do porządku, w kieszeni moich ciemnych rurek poczułam wibrację telefonu. Odblokowałam ekran i ujrzałam pierwszą wiadomość dzisiejszego dnia:


Will: „Jak w szkole piękna? Tęsknie za rozmową z Tobą x”


Zarumieniłam się po przeczytaniu. Pisaliśmy z chłopakiem od sobotniego wieczoru. Non stop tylko czekałam przy komórce na głupie piknięcie, by znów uśmiechnąć się do jasnego ekranu. Szybko wystukałam odpowiedź i schowałam przyrząd do kieszeni. Zaczęłam przepisywać notatkę z tablicy, jednocześnie słuchając nauczyciela. Poprawiłam czarną, luźną koszulkę, a jasne włosy odgarnęłam do tyłu głowy. Miałam przedziałek na środku, na skutek czego niesforne kosmyki wymykały się zza mojego ucha. Znów je poprawiłam, aby po chwili poczuć wibrujący telefon. Coś czuję, że dzisiejszy dzień będzie dniem: „Brak koncentracji w szkole. Po co Ci szkoła?! Masz swojego błękitnookiego Brytyjczyka”. Tak właśnie.. lepiej go nazwać nie mogłam.


***


[Perspektywa Caluma]

Ten pieprzony dzień ciągnął się jak każdy inny. Matka znów odwiozła mnie do szkoły, więc z ucieczki nici. Poza tym za dużo opuściłem zajęć, by teraz pozwolić sobie na wagary. Przynajmniej spędzę czas z Hemmingsem i Kapturkiem. Po lekcji geografii z naszą młodą i bardzo atrakcyjną nauczycielką, była przerwa na lunch. Odniosłem książki i wyszedłem na dwór, jak mieliśmy to z chłopakami w zwyczaju robić. Idąc w stronę „zaplecza” szkoły, innymi słowy palarni, dostrzegłem siedzących już na metalowym stoliku przyjaciół. Wokół kręciło się kilka lasek, które zjawiały się na tyłach budy, tylko by zaliczyć jakiegoś kolesia. Nawet szlugiem nie potrafiły się zaciągnąć; krztusiły się i wyglądały wtedy jak napalone idiotki. Odpędziłem myśli, rzucając swoje rzeczy na krawężnik, a sam posadziłem dupę na metalowym blacie, obok Michaela. Ten poczęstował mnie marlboro, a Hemmo podzielił się swoją ukochaną zapalniczką. Jest totalnym idiotą. Jak można mieć ulubiony przyrząd do odpalania fajek? Była cała srebrna, kwadratowa, a na wierzchu miała wygrawerowaną nutkę. Żałosne, ale cóż tu więcej mówić. Zaciągnąłem się używką i spojrzałem na chłopaków.

- Jak leci? – spytał Kapturek, odrywając się od papierosa.

- Zajebiście wolno – powiedziałem wydmuchując zbędny dym.

- Wolna to nie jest ta lasia – powiedział Mike, wskazując na jakąś przypadkową, tlenioną blondynkę, która lustrowała nas wzrokiem. – Oczywiście w robocie – uśmiechnął się wymownie.

- Co Clifford? Sprawdzałeś? – odparłem, pociągając bucha i śmiejąc się szczeniacko.

- Wole brunetki – odparł i szturchnął Luke’a. – Stary, a ty?

- Rude kurwa – odparł, nie wyciągając papierosa z ust.

- Serio pytam – Mike nie odpuszczał.

- Skoro chodzi z brunetką to chyba oczywiste tak? – odparłem głupawym tonem.

- No nie wiem, lepiej ty nam powiedz Hemmo – Kapturek ciągle się z nim droczył.

- Czy to ważne? Po za tym lepiej mi powiedźcie, co robicie na ten cholerny projekt z biologii? Za niecały miesiąc trzeba go oddać – przyjaciel zmienił temat na bezpieczniejszy.

- Co ty się tak szkołą zainteresowałeś? – odparłem, wybuchając z Michaelem gromkim śmiechem.

- Kurwa Hood, może ty chcesz kiblować, ale ja nie. Zważając na opuszczone lekcje i te, które jeszcze oleje, to 70 procent dużo dla mnie znaczy. A z moją partnerką ciężko się dogadać. Może i ładna, ale mózg to musi mieć różowy, jak te swoje cienie na mordzie – powiedział bulwersując się i odpalając kolejnego papierosa.

- Cal, a ty z kim robisz to całe gówno? – spytał mnie Mike.

- Z tym pasztetem, Olivią Brown – na moje słowa chłopcy się zaśmiali.

- No to powodzenia. A myślałem, że powinienem współczuć blondaskowi – odparł Clifford, na co Luke zmierzył go wściekłym spojrzeniem. Chłopak nie lubił, gdy zwracano się do niego, używając właśnie tego określenia.

- Spierdalajcie! Mówię wam, wyjdę na tym jeszcze lepiej niż wy – powiedziałem i zgasiłem papierosa na blacie stołu.

- Nie no spoko, tylko wiesz, musisz z nią najpierw porozmawiać, a to już będzie trudniejsze – wtrącił się Luke.

- Wiem i zamierzam to zaraz zrobić – odparłem wstając – odwali za mnie całą robotę, mniej więcej na tróję i będzie wykurwiście – zakończyłem.

- Jasne, jasne.  Tylko jej nie zalicz Hood! Ta młoda mogłaby tego nie przeżyć – powiedział Mike, na co Hemmo głośno zachichotał.

- Śmiejcie się kurwa dalej – zirytowany ruszyłem do szkoły, by złapać tą dziwaczkę. Zaśmiałem się, przypominając sobie słowa Kapturka. Kto by chciał zaliczyć ją? – pomyślałem i się zniesmaczyłem. Gdy wszedłem do budynku, skierowałem się w stronę mojej szafki. Wziąłem z niej potrzebne książki, długopis i paczkę miętowych gum do żucia. Jedna po fajeczce, druga na dupeczkę. O tak. Najpierw tylko pogadam z tą niemą Olivią. Przyszedł czas na matematykę, więc poszedłem w znanym mi kierunku. Korytarz bez okien przepełniony był uczniami pędzącymi do klas. Pachniało w nim starym mopem, starością i lipnymi detergentami. Mijając zakręt, znalazłem się pod odpowiednią salą. Widziałem, stojącą przy drzwiach Alex. Grzebała coś w swoim telefonie i uśmiechała się nieśmiało do ekranu. Przeszedłem obok niej, czując ukłucie żalu i wściekłości na samego siebie. Tęskniłem za nią, bardzo, ale nie chciałem niczego naprawiać. Nie teraz. Jest za wcześnie. Chwilowo sam nie wiedziałem kim jestem i czego potrzebuję. Zgubiłem się. Gdy jeszcze niedawno wracałem myślą do pocałunku z blondynką, wciąż zalewało mnie dziwne uczucie. Nie mogłem go rozpoznać, aż do niedawna, gdy przelizałem się z inną laską. Gdy moje usta dotknęły ust Alex, to był wymuszony czyn. Tak, jakbym całował siostrę. I właśnie to stwierdzenie bolało najbardziej. Spieprzyłem cudowną relację i straciłem „siostrę”. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Dlaczego nie wpadłem na to, że jesteśmy jak rodzeństwo i w chwili naszego całusa, nie będzie ani krzty namiętności? Spieprzyłem i tyle. Odwróciłem się do drzwi i ujrzałem skuloną postać, siedzącą w rogu. Zauważyłem twarz dziewczyny i podszedłem do niej.

- Możemy porozmawiać? – odparłem, na co Olivia gwałtownie wstała, jakby wystraszyła się moich słów tak samo jak i mnie.

- D-do-dobrze – jąkała się patrząc na swoje ręce. Miała na sobie ciemnozieloną bluzę i jakieś byle jakie jeansy. Na nogach czarne trampki, a brązowe loki związane w kitkę z tyłu głowy. Blada twarz, szare oczy bez wyrazu i sine usta. Naprawdę wygląda jak ćpunka albo anorektyczka. Sam nie wiem, ta bluza całkowicie zasłaniała jej kształty, więc ciężko było wywnioskować co pod nią jest. Intrygowało mnie to tak jak przy każdej innej dziewczynie.

- Co z zadaniem z biologii? – nie owijałem w bawełnę. Przecież o niczym innym nie chciałem z nią rozmawiać. Popatrzyła na mnie przez krótką chwilę, a potem wlepiła wzrok w podłogę i milczała. Po kilku sekundach zirytowałem się i gwałtowniej odparłem:

- Mam przyjść do Ciebie, żebyśmy to zrobili?

- Co? N-nie – powiedziała, a ja zauważyłem strach w jej oczach.

- Więc u mnie?

- N-nie, ni-nie mogę – odparła. Pewnie z domu jej nie wypuszczają. Widać. Zaśmiałem się w myślach.

- To jak chcesz to kurwa zrobić? Telepatą nie jestem – lekko na nią krzyknąłem. Fakt, jestem typem gwałtownika, ale przy tej dziewczynie ciśnienie skakało mi jak po kiepskiej wódzie.

- Ja, ja, ja nie wiem – odparła, wbijając paznokcie w dłoń.

- To się dowiedz – odburknąłem i wszedłem do sali, bo zadzwonił dzwonek na lekcje. Zrobiłem to umiejętnie, by nie wpaść na Williams w pierwszym rzędzie. Po chwili obok blondynki usiadł na swoim miejscu Mike, a za nią Luke. Blondyn miał rację. Dogadanie się z tą dziewczyną będzie trudniejsze niż mi się wydawało. Spojrzałem jeszcze na siedzenie za Kapturkiem. Zajmowała je właśnie dziwaczka Brown. Zmierzyłem ją pogardliwym spojrzeniem, co ona zauważyła, gdyż opuściła szybko głowę i ukryła ją w swoich ramionach, patrząc namiętnie w ławkę. 


***


[Perspektywa Alex]

Po matematyce przyszedł czas na dwie lekcje fizyki. Pierwsza jakoś minęła, starałam się ignorować brzęczenie w kieszeni. Druga godzina ciągnęła się niewybaczalnie długo, nauczyciel zapisywał na tablicy wzory, których wyuczyłam się przez weekend. Sporo się wykułam w niedzielę, a robiłam to głównie dlatego, aby nie myśleć o poprzednim dniu i nie przeżywać go na nowo. Teraz stwierdziłam, że czas na mały odpust i wyjęłam z utęsknieniem komórkę ze spodni. Zobaczyłam 3 nowe wiadomości od Willa i jedną od brata:


Will: „Rozkładam towar, a telefon trzymam w drugiej ręce, więc spokojnie x”

Will: „Nie śpij! X”

Will: „Przyjechać po Ciebie? Jestem autem, więc mogę być pod Twoją szkołą, zaraz po dzwonku i odwieźć Cię do pracy x”

Scott: „Siostra, co już zapomniałaś o braciszku? Odezwij się czasem!!!! ;)”


Postanowiłam, że zadzwonię wieczorem do brata, a Willowi odpisałam na ostatnią wiadomość:

Ja: „Jasne, jeśli to nie problem :)”


Po chwili usłyszałam wibrację, oznaczającą nowego sms-a. Nim zdążyłam odblokować telefon, czyjś zachrypnięty szept mnie zaskoczył.

- Kto Cię tak napastuje? – powiedział siedzący obok mnie blondyn, uśmiechając się niemrawo i wskazując na mój telefon.

- Znajomy – odparłam i zmierzyłam chłopaka wzrokiem. Nie zarejestrowałam jednak niczego innego oprócz poruszającego się kolczyka w jego wardze, gdy mówił:

- Niech zgadnę, brunet, niebieskie oczy? – odparł parskając.

- Czy to aż tak istotne? – powiedziałam, nie skupiając się na moich słowach, gdyż pochłonęła mnie wiadomość, którą odczytywałam. William napisał, że przyjechanie po mnie to przyjemność. Uśmiechnęłam się do telefonu, a Luke odparł, zaciskając przy tym pięści na ławce:

- Najwyraźniej nie – powiedział jakoś dziwnie naburmuszony. Co za rozpieszczony dzieciak! Gdy nie udzieli mu się odpowiedzi, jaką chciałby usłyszeć, obraża się na cały świat i stroi jakieś durne miny. Zajęłam się lekcją, ubolewając nad ciszą mojej komórki. Niestety nikt już nie chciał ze mną rozmawiać, więc zaczęłam powtarzać wzory, które i tak już znałam.


***


Wyszłam z pracowni fizycznej i ruszyłam w stronę parkingu. Nałożyłam jeansową katanę i nasunęłam na ramiona plecak. Na zewnątrz wiał przyjemny wiatr, który układał kaskady włosów na mojej twarzy. Odgarnęłam je ręką i zauważyłam czarne auto, które widziałam już w sobotę pod moim domem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Chciałam już przejść przez krawężnik i wschodnią część parkingu, gdy ktoś pociągnął mnie do tyłu. Zachwiałam się, a kogoś silne ręce odwróciły mnie w drugą stronę, czyli w kierunku wejścia do szkoły. Zobaczywszy twarz intruza, wcale się nie zdziwiłam.

- Co ty robisz Luke? – spytałam zdenerwowana, ponieważ nie chciałam by Will musiał na mnie długo czekać.

- To on prawda? Ten od sms-ów? – spytał wyraźnie zdegustowany blondyn, wskazując na pojazd anglika.

- T-tak – jąkałam się – puść mnie, śpieszę się – odparłam i wlepiłam wzrok w rękę Hemmingsa na moim przedramieniu. On jednak nie posłuchał, tylko przybliżył się w moją stronę.

- Co ty w nim widzisz? – zapytał zwyczajnym tonem, który momentalnie mnie zaciekawił.

- Dlaczego o to pytasz? – próbowałam wyrwać się z uścisku blondyna, ale nic mi to nie dawało.

- To nie jest odpowiedź – burknął. Zobaczyłam jak jego mięśnie się napinają, a żyła na szyi zaczęła niebezpiecznie szybko pulsować.

- Śpieszę się – warknęłam. – Will na mnie czeka.

- Ty go wcale nie znasz! – oburzył się, podnosząc głos.

- Tak jak i Ciebie, Luke – powiedziałam spokojnie, co wywołało ogromne zdziwienie u Hemmingsa. Od razu rozluźnił uchwyt, co pozwoliło mi wywinąć się chłopakowi i szybkim krokiem skierować się do ciemnego samochodu. Nie rozumiem dlaczego tak się zachował. Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, że stoi w tym samym miejscu co go zostawiłam i patrzy tępo w moim kierunku. Nie wytrzymałam. Wsiadając do auta, lekko odwróciłam głowę. Blondyn mierzył mnie wzrokiem. Zignorowałam to i wsiadłam do pojazdu.

- Witaj ślicznotko! Co tak długo? – uśmiechnął się czarująco Will i ucałował mnie w policzek.

- Pan z fizyki mnie zatrzymał, przepraszam – uśmiechnęłam się sztucznie.

- To Cie tłumaczy – zaśmiał się i puścił mi oczko. Popatrzyłam w jego oczy. Nie mogłam jednak w nich znaleźć nic znajomego. Ciągle jednak widziałam wściekłe, jaśniejsze, błękitne oczy Luke’a.

  
***

Kończyłam właśnie pracę w antykwariacie. Dzisiaj nie było aż takiego wielkiego ruchu, więc miałam spokojniejszy dzień, jak i mój szef był bardziej rozluźniony. Może ten wyjazd rodzinny mu pomógł? Pomyślałam o bracie i fakcie jak długo go nie widziałam. Muszę do niego dzisiaj zadzwonić! To wręcz konieczne. Jednak nie wracałam po pracy od razu do domu. Gdy zamknęłam sklep, ruszyłam w kierunku starych kamienic, trzy przecznice dalej od mojego mieszkania. Podczas pory lunchu umówiłam się z Leą, więc właśnie kierowałam się do niej. Podała mi swój adres i miałyśmy razem porobić zadania z matematyki. Wiedziałam jednak, że nie zrobimy nic do szkoły, ale rodzicom to wyjaśnienie się spodobało. Zapewne będziemy z przyjaciółką rozmawiać, plotkować, śmiać się i oczywiście słuchać muzyki. Whitman lubiła mój gust muzyczny, choć obie słuchamy trochę innych zespołów. Obawiałam się wizyty u dziewczyny. Wcześniej nie byłam u niej w domu i szczerze nie wiem czego powinnam się spodziewać. Rozmyślając tak o każdej sprawie jak i o żadnej, doszłam pod odpowiedni dom. Przedostatni przy tej ulicy, oświetlony jedną, samotną latarnią z brzegu. Było już trochę chłodno i ciemno, więc nie zauważyłam małego schodka u progu. Moja noga uderzyła w kamień, na co lekko syknęłam. Gdy uderzone miejsce przestało boleśnie pulsować, zapukałam do dużych, drewnianych drzwi. Po krótkiej chwili pojawiła się w nich Lea, cała ubrana na czarno, ze związanymi wysoko włosami. Wyglądała bardzo ładnie, a mocny makijaż podkreślał jej nietypowe rysy i jasną cerę. Jednak to ja byłam bardziej blada w porównaniu do dziewczyny.

- Cześć – rozpromieniła się na mój widok. Uścisnęła mnie i zaprosiła gestem do środka. Gdy weszłam, zapach kadzideł mógł powalić na kolana. Przyciemnione światła w korytarzu nadawały nastrój pomieszczeniu. Jak już ściągnęłam trampki, przyjaciółka poszła przodem, a ja podążyłam za nią. Minęłyśmy z lewej strony elegancką, czarno-czerwoną kuchnie, która nie była duża, ale świetne rozmieszczenie sprzętów pozwalało na swobodne poruszanie się w kwadratowym obrębie. Idąc dalej, mogłam spostrzec salon, urządzony w odcieniu kawy z mlekiem. Na środku stały jasne, skórzane kanapy, z przodu płaski telewizor, a przed nim mały stolik. Na półkach były porozstawiane świeczki i różne pachnidła. Schody były wyłożone miękką wykładziną, dlatego moja obolała stopa poczuła niemałą ulgę, poruszając się po delikatnym materiale. Gdy dotarłyśmy do końca korytarza, z jasnych drzwi unosiły się małe smużki dymu.

- Lea, coś Ci się pali! – krzyknęłam i pokazałam na zadymione miejsce.

- Nie coś, tylko kadzidło, a tam właśnie jest mój pokój – zaśmiała się i pociągnęła za klamkę. Jasny dym buchnął na hol, a ja nieomal zachłysnęłam się nim. Nie spodziewałam się, że zapach będzie tak przyjemny. Woń lawendy roznosząca się wokół mnie, działała nadzwyczaj relaksująco. Pomieszczenie, do którego teraz weszłam, nie należało do malutkich. Pod ścianą stały duże, ciemnobrązowe szafy, a po przeciwległej stronie duże łóżko, na dwie osoby. Zasłane było czerwonymi, brązowymi i koronkowymi poduszkami. Pod oknem stało mosiężne biurko, a na nim było pełno szpargałów: jakieś kartki, długopisy, zszywacz, płyty, gumki do włosów, zeszyty i książki. Koło niego stały dwa krzesła. Jedno od kompletu, a drugie zapewne przyniesione z dołu. Więc Lea przygotowała mi miejsce. Uśmiechnęłam się i popatrzyłam w stronę rożnych plakatów i obrazków porozklejanych po ścianach pokoju. Ledowe światełka zdobiły ścianę, na której przywieszone było wielkie lustro. Przed łóżkiem stał brązowy kufer, ozdobiony miękka czarną tkaniną. Mogłam się domyślić, że służył za fotel. No i oczywiście na szafce nocnej stały dymiące kadzidła. Miały fioletowe wkłady, a jasny dym unosił się do sufitu.

- Ładnie tu – odparłam, zachwycona bogatym wnętrzem pokoju.

- Dzięki – Lea uśmiechnęła się, a mój wzrok powędrował pod łóżko, w miejsce gdzie coś się poruszyło. – Grey, złośniku, gdzie się chowasz?! – słodko powiedziała brunetka i wyciągnęła spod łoża kota. Miał śliczną szaroniebieską sierść i zielone oczy. Wyglądał na persa, ale pochodzącego z bardziej wyrafinowanej hierarchii. Choć nie przepadałam za kotami, ten był piękny, musiałam to przyznać. Lea pogłaskała go po główce, a ten milusio zamruczał. – Poznaj Greya, mojego małego, niedobrego psotnika – uśmiechnęła się i przejechała zgrabnym nosem po grzbiecie zwierzaka. Ten ponownie zamruczał i zbliżył się do dziewczyny.

- Witaj maluchu – powiedziałam skrępowana, bo zachowywałyśmy się jak malutkie dziewczynki gadające do swoich lalek, albo jak matki do pociech. Lekko dotknęłam Greya, a jego miękka sierść otuliła moje palce. To było niesamowite uczucie. Po chwili pieszczot, kot się znudził i zeskoczył z rak swojej pani i czmychnął na korytarz. Lea więc popatrzyła na mnie z gościnnym wyrazem na twarzy.

- Chcesz się czegoś napić? Kawa, herbata?

- Kawę, poproszę – odparłam i zajęłam jedno krzesło przy biurku. Obok położyłam plecak i popatrzyłam za wychodzącą przyjaciółką. Chciałam zaoferować jej moją pomóc, ale nim zdążyłam otworzyć usta, ona już potruchtała na dół. Słyszałam gwizdek czajnika, stukanie naczyń, a na koniec kroki na schodach. Brunetka szybciutko się uwinęła i przyniosła nam kawy. Wzięłam łyka gorącego napoju. Mocna, ale całkiem dobra. No może trochę za mocna jak na mój gust, ale przecież darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Odstawiłam kubek na blat i zobaczyłam przyklejoną na nim dziwną kartę.

- Co to? – wskazałam na biurko.

- Plansza astrologiczna. Znajdują się na niej wszystkie znaki zodiaku i ich zależności. Ciotka kiedyś przywiozła mi ją z Europy – powiedziała popijając kawę.

- Interesujesz się tym? – spytałam zaciekawiona. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym co może być zapisane w gwiazdach.

- Trochę. Lubię je czytać, a gdy się sprawdzają mam ogromną frajdę – zaśmiała się.

- A sprawdzają się? – moja ciekawość była nie do opisania.

- Tak – zaśmiała się widząc moją minę – przeczytać Ci twój horoskop?

- Nie, nie musisz – speszyłam się lekko.

- Przestań Alex! To nic złego. Szatan Cie nie zje, spokojnie. To tylko głupie teksty etatowych wróżek, które przynajmniej nie skończyły na obsłudze w restauracji ze śmieciowym żarciem – odparła z uśmiechem.

- No dobra – również się zaśmiałam – zatem powróż mi wróżko Leo! – na te słowa obie zachichotałyśmy, a  dziewczyna spoglądnęła na mnie wyczekująco.

- Podaj mi swój znak zodiaku – ponagliła mnie.

- Skorpion – wywróciłam oczami.

- Skorpion, skorpion, skor..o tu jest – odparła jeżdżąc palcem po planszy. – Osoba wybuchowa, łatwo wpadająca w wściekły stan – popatrzyła na mnie zaciekawiona.

- Ta-ak, zgadza się – uśmiechnęłam się nieśmiało, a moje policzki zalała purpura.

- Lubisz wszystko wiedzieć i mieć rację. Szybko jednak twoje nastroje się zmieniają, a czasem jesteś zdolna do szaleństwa – podniosła do góry wymownie brwi – kto by się spodziewał – zaśmiała się, a ja do niej dołączyłam.

- Co tam jeszcze jest napisane? – wychyliłam głowę w stronę przyjaciółki.

- Że najbliższe dni będą Ci sprzyjały, a miłość twojego życia jest bliżej niż Ci się wydaje. Tylko nie bój się jej przyjąć i odwzajemnić. Szaleństwo czyha za rogiem, więc szykuj się na zmianę osobowości – zakończyła.

- Miłość mojego życia? – parsknęłam.

- Mnie bardziej zastanawia to czyste szaleństwo – uśmiechnęła się i popiła kawę.

- Najwyraźniej nie wszystko jest prawdą – również napiłam się napoju.

- Może – Lea wzruszyła leniwie ramionami.

- A ty jaki masz znak?

- Waga – powiedziała i spuściła wzrok na planszę – znam już to na pamięć, więc może teraz powiedz mi coś ciekawego i streść jeszcze raz swoją randkę z Willem – powiedział, a błysk w jej oku świadczył o zainteresowaniu dziewczyny.

- Przecież już Ci mówiłam – zawstydziłam się – był czarujący, miły, zabawny i zabrał mnie na plaże.

- Ale wcześniej do baru – przypomniała mi – i spotkaliście tam Świętą Trójcę.

- Ugh, tak – westchnęłam.

- Nadal ciekawią mnie słowa Michaela. Co on miał na myśli, mówiąc Ci, że William to nie chłopak dla ciebie… - brunetka widocznie teraz wszystko analizowała w głowie.

- Nie wiem, ale nie gadajmy o tym. W końcu miłość mojego życia mnie znajdzie, a farbowany Mike nic na to nie poradzi – obie wybuchłyśmy śmiechem i zaczęłyśmy rozmawiać o najbliższych dniach.


***


Wychodząc z pokoju przyjaciółki, odgarnęłam do tyłu włosy. Lea wskazała mi łazienkę i weszłam do jasnoniebieskiego pomieszczenia. Tutaj pachniało wanilią i cynamonem. Dziwne połączenie, ale bardzo kuszące. Gdy umyłam ręce, wyszłam z toalety, ale zatrzymałam się by zgasić jeszcze światło. Wtedy z pokoju obok, przez uchylone drzwi, usłyszałam skrawek rozmowy.

- Wiesz, że ona Ci tego nie wybaczy – odparł męski głos – no dobrze Maya, wiem, że jesteś zajęta, ale to jej urodziny! No i co z tego..tak wiem, jutro masz spotkanie, ale jutro jest święto Lei, a jak się nie zjawisz, zawiedziesz ją… tak, wiem… - odsunęłam się od drzwi i szybko ruszyłam w stronę pokoju. W mojej głowie huczały tylko dwa słowa: urodziny, święto. Lea jutro kończy 17 lat! Nie wiedziałam o tym, aż do teraz. Najwyraźniej Ash zapomniał o przyjaciółce albo nie pamiętał by powiedzieć mi o jej nadchodzącym święcie. Spojrzałam na brązowy zegarek na ręce. Wpół do siódmej. Wiem, że jest późno, ale jak teraz wyjdę z domu Whitman, może jeszcze zdążę coś dla niej przygotować. Szybko ruszyłam do pokoju przyjaciółki i nim mnie spostrzegła, zarzuciłam plecak na ramiona.

- A ty gdzie się wybierasz? – odparła zdziwiona.

- Muszę już iść, trochę się zasiedziałam, a jutro mamy szkołę i…. – już miałam zapytać kim jest Maya, ale ugryzłam się w język, co okazało się trochę bolesne.

- I? – popatrzyła na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami.

- I rodzice pewnie trochę się denerwują – wymyśliłam na poczekaniu.

- No dobrze – odparła przegrana – odprowadzę Ci do drzwi.

Pogłaskałam na pożegnanie kota leżącego na łóżku i zeszłyśmy po schodach. Gdy byłyśmy już na dole, usłyszałam odgłos kroków na schodach. Do pokoju wszedł wysoki mężczyzna, o kruczoczarnych włosach, zielonych oczach i podobnych rysach twarzy do mojej przyjaciółki. Na jego czole gościło kilka zmarszczek, a usta miał ułożone w lekkim uśmiechu.

- Lea? – zapytał, jak już pojawił się w progu pomieszczenia.

- To mój tato – nastrój brunetki diametralnie się zmienił. Przybrała posępną minę, a jej oczy zblakły.

- Witam – odparł, wyciągając rękę w moim kierunku.

- Dzień dobry – rzuciłam – jestem Alex – uśmiechnęłam się, ściskając wystawioną rękę.

- Nie musisz być taka miła. To tylko mój tato – syknęła Lea, a ja popatrzyłam na nią kojącym wzrokiem. Odwróciła jednak głowę i popatrzyła na drzwi.

- Ja właśnie wychodzę, wi-więc do widzenia – jąkałam się i otworzyłam drzwi – do jutra – powiedziałam do przyjaciółki i ją uścisnęłam.

- Do widzenia – usłyszałam zza jej pleców znajomy głos mężczyzny. Najwyraźniej musiał wcześniej prowadzić rozmowę, którą niechcący podsłuchałam. Zawstydziłam się swoją wścibskością, a raczej przypadkową wścibskością i wyszłam z domu Lei. Szybko pobiegłam w stronę swojego domu, a w połowie drogi wyjęłam komórkę z plecaka. Było jakoś przed siódmą, ale moim głównym celem było zatelefonować do Ashtona. Musze go wypytać i upewnić się o jutrzejsze urodziny Whitman. I jeśli o nich pamiętał, a mnie nie powiadomił, zamierzałam też na niego nawrzeszczeć. W końcu jestem wybuchowym skorpionem. 






Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)


I co wy na to? Co sądzicie o rozdziale? Spodziewaliście się po Lucasie takiego zachowania? I jak przyjmujecie Willa? Urodziny Lei tuż tuż, a Alex zaczyna nam się rozkręcać. Podpowiadam, że 16 rozdział będzie odkryciem jej kilku nowych (a może starych, ale dobrze ukrytych) cech! Jedno jest pewne. ZASZALEJEMY! WSZYSCY! *złowieszczy śmiech* 
Sama nie mogę się doczekać, gdy już będę go pisać, ale jeszcze przed nami długa droga i 15 rozdział! Pojawi się tak szybko jak będziecie komentować i na miarę moich możliwości. Może pojutrze, może za tydzień! Wszystko zależy od was, a jeśli się sprężymy, szalony rozdział 16 nadejdzie szybciej! Niestety pod ostatnim rozdziałem komentarze pojawiały się znacznie wolniej niż ostatnio. Zasmuciłyśmy się trochę, ale wierzymy, że był to wyjątek pod pechową trzynastką :D Tak więc zostajemy przy tym samym:

25 KOMENTARZY = 15 ROZDZIAŁ

Chcemy wam również bardzo podziękować za ponad 5000 tysięcy wejść! 5000! 5 TYSIECY! 5 0 0 0 !
Nawet nie wiecie jaką wielką radość nam sprawiacie, a każdy komentarz to jak pogłaskanie milutkiego Greya (taki mały dowcip do rozdziału, HAHAHAH ;D). Dziękujemy wszystkim, którzy w jakiś sposób pomagają nam się rozsławić, tweetują z hasztagiem #SandCastleFF i zachęcamy byście dalej to robili! Niech i nowe osoby się dołączą do naszej coraz większej rodzinki! Na razie nie mamy tutaj zakładki "informowani", ale każdy kto by chciał, żebyśmy go powiadamiali o nowym rozdziale, niech się do którejś z nas odezwie na tt albo w komentarzu pod postem. Ci którzy już wcześniej o to pytali, nie muszą znowu pytać! Jesteście na liście kochani i dziękujemy wam jeszcze raz, że czytacie nasze ff! Kochamy was i już same czekamy na ciąg dalszy. Kogo shippujecie? Plus kluczowe pytanko na zakończenie: Która postać najbardziej przypadła wam do gusty? Dziewczyna jak i chłopak! Kto? Piszcie, piszcie! Chcemy poznać wasze opinie co do charakterów naszych gwiazdeczek opowiadania! DZIĘKUJEMY I SERDECZNIE SIĘ ŻEGNAMY! Do następnego x

@TheBeatlesTime
@foreverciastko

26 komentarzy:

  1. NARESZCIE! Ale się cieszę *.* tyle na niego czekałam! Jest SUPER! Bardzo mi się podoba :3 Ale ten Will mnie denerwuje... niby jest taki czarujący a ja tam w ogóle go nie polubiłam. Czekam na następny! :3
    a tymczasem zapraszam do mnie: http://tajemnice-ukryte-w-wersach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega mega rozdział!
    Zachowanie Luke'a >>>>>
    Bardzo lubię czytać to ff, wywołuje u mnie bardzo dużo emocji więc to jest wielki plus dla Was!
    Do gustu najbardziej przypadł mi Luke, w sumie nie wiem nawet dlaczego hahahaha 😀
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
    Życzę dużo weny ❤❤ /@awokado1

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział!
    ciekawe co Alex wymyśli na prezent dla Lei.
    Czemu wszyscy uczepili się tak Will'a? Może jednak jest z nim coś nie tak... oby nie skrzywdził Alex.
    Czuję (i mam nadzieję), że ta wielka miłość Alex to Luke.
    Lukey zazdrosny, uu ^^
    Jak pytali go jaki kolor włosów mu się podoba to pomyślałam, że che powiedzieć blond xd
    Moja para do shippowania? Alex i Luke + Lea i Michael *-*
    A co do Caluma to mnie coraz bardziej wkurza. Mógłby być chociaż trochę miły. Chce by Olivia za niego wszystko zrobiła a traktuje ją, za przeproszeniem, jak gówno. -,-

    z postaci najbardziej lubię (co chyba oczywiste xd) Alex i Luke.
    Lea też jest wspaniała! Michael i jego poczucie humoru >>>
    Ash >>>
    Cal'a też lubię, ale tak jak wspomniałam, czasem mnie nieźle wkurza.
    Ogarnął by się i pogodził z Alex. Musi zacząć się starać. No chłopie!
    Pozostali też są okey, ale najbardziej lubię tych co wymieniłam wcześniej ;)

    Sorka, że komentarz taki chaotyczny :<

    @xiluvmyharryx

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział *-* jak zawsze z resztą ^^ Ale NIENAWIDZĘ WILL'A UGH Z posatci najbardziej lubię Alex i Cal'a :) Chciałabym żeby byli parą ^^ Ale kurde mógłbym sie w kocu Cal ogarnąć xd Czekam na nexta xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwaga!! Zaczynam *złowieszczy uśmieszek*
    1. Słodziakowaty Will, tak dzisiaj zacznę od jego postaci. Słodziak nad słodzianki, kochany sielankowy itp, ale pod skórę tego przystojnego brytyjczyka gnieździ się Diabeł, który pokarze jeszcze swoje różki, a może i będzie na tyle fajny że i ogon ;P
    2. Calum ;P Jak już pisałam na TT niech chłopak włączy GPS to się odnajdzie szybciej, w obecnej chwili mam dość jego szczeniackich zachować mam nadzieję że się to zmieni :P
    3. Luke, hmm ta postać mnie intryguje, trochę niemrawy zakochany szczeniak, który się pogubił. Zakochał się w Alex ale nadal się w tym nie odnalazł i ciągnie swój związek z brunteką.
    4. Lea, jedna z moich ulubionych postaci. Szalona, porywcza i w dodatku waga *.*
    5. Olivia, dziewczyna wiecznie mając pod górkę. Zakochana po uszy w Calumie, a chłopak traktuje ją jak szmatę, szkoda mi jej ale wierzę że jej się w życiu polepszy ;)
    6. Michael - Czerwony kapturek......Niech on lepiej znajdzie sobie dziewczynę (Leę) i się ustatkuje a nie by ruchał wszystko co chodzi, nie jest rude i nie ucieka na drzewo (czyt. WIEWIÓRKA).
    7. I moja ulubiona postać Ashton *.* - Mam nadzieję, że nie zapomniał on o urodzinach Lei bo inaczej get out dziadu ;P Haha nie no żartuje, pozytywnie zakręcony nastolatek trochę za bardzo imprezujący
    8. I na koniec Alex...Mam nadzieję, że przejrzy na oczy, że jej miłością jest Luke a nie Will (CHodz Will mnie zauroczył to niestety wybacz kochasiu jestem za Lukeyem).
    9. Czekam na kolejny rozdział i ps moja ulubiona postać...Domyśl się :P
    POZDRAWIAM XX
    @Jewelka9

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny xx kocham cię

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz wielki talent :) czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  8. boże Luke, może coś czuje do Alex? omfg jeśli tak byłoby mega
    co do rozdziału hmm...szczerze? mnie nie zaciekawił, ale to tylko mnie haha

    OdpowiedzUsuń
  9. Mega rozdział *.* przyznam że na początku (1,2,3 rozdział) nie za bardzo podobało mi się wasze pisanie ale teraz się tak wprawiłyście że każdy kolejny rozdzial jest lepszy! Strasznie wciągnęłam się w czytanie tego ff. A co do rozdziału...
    na początku uwielbialam Will'a ale teraz jakoś czuję że skrywa jakąś tajemnice... może to gwałciciel? XD (nie zdziwcie się jak czasami pomyle w komentarzu pewne wądki z innych ff xD za co na przyszłość bardzo Was przepraszam) albo diler narkotyków? Tak, to do niego pasuje. A może ma po prostu kolekcje pluszowych misi! To byłaby najgorsza opcja! Coś myślę że ta miłość z horoskopu to... Lukuś! Oj związek Alex i Luka? Ciekawe nie powiem xD (czekam na sceny +18 buahahahahahahah)
    Ok co do pytania to: moją ulubioną postacią damską (pomijając Alex którajest poza kategorią) jest Lea :) a męską Ashton xD W sumie to wszystkich kocham lmao uwielbiam przezwisko Michael'a xD jest takie trafne lel
    Życze weny i czekam na nexta xx

    OdpowiedzUsuń
  10. pierw zacznę od komentarza 1D moim tlenem "... może to gwałciciel", hahahaha dobre :D
    a teraz do rozdziału - cudowny ♥
    Oj Will, Will :3
    Cal *.*
    Cal nie krzyczy się na dziewczyny!
    Luke *.*
    Lea i Alex ♥
    czekam na next ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne. Uwielbiam Luka i Alex. Next

    OdpowiedzUsuń
  12. Zawszę będę shippować Willa i Alex! Calum mógłby chociaż spróbować zbliżyć się do niej pfff. Zazdrość Luke'a wciąż daje o sobie znać! Kocham to ff i muszę przyznać, że kochałam je od samego początku! Will coś skrywa i jestem strasznie ciekawa co...mam nadzieję, że Lea będzie z naszym kochanym Kapturkiem. Chcę wiedzieć, jak wyjdzie ten projekt Olivii, szkoda, że jest jej dość mało i to zachowanie Caluma, człowiek niech się ogarnie, bo mu żyłka pęknie! Moją ulubioną postacią jest Will, ale to może sie zmienić. Życzę dużo weny i mam nadzieję, że rozdział pojawi się jak najszybciej! / @luvmylarrehx

    OdpowiedzUsuń
  13. kocham to ff xxxx

    OdpowiedzUsuń
  14. świetne ff *.* niech luke już będzie z alex nooo
    czekam na nextaaa xx

    OdpowiedzUsuń
  15. Mimo tego że Alex i Will są słodcy, to ja i tak chce by Alex była z Luke'iem ; ))
    - Wole brunetki – odparł i szturchnął Luke’a. – Stary, a ty?
    - Rude kurwa – odparł, nie wyciągając papierosa z ust.
    - Serio pytam – Mike nie odpuszczał.
    [...]
    - Czy to ważne? Po za tym lepiej mi powiedźcie, co robicie na ten cholerny projekt z biologii? Za niecały miesiąc trzeba go oddać – przyjaciel zmienił temat na bezpieczniejszy.
    Dla mnie ta "wymijająca odpowiedź" jest jednym z wielu dowodów że on ma z nią być ; ))
    Co do zachowania Caluma, wobez Olivii to mam ochotę skopać mu ten jego boski tyłek. Zadnej dziewczyny się tak nie traktuje.
    Imprezka urodzinowa Lei ? Wyczuwam że będzie ciekawie ; ))
    Czekam na next ; D
    @_LikeyMyHero

    OdpowiedzUsuń
  16. Zazdrosny Luke >>>> kocham to ff x

    OdpowiedzUsuń
  17. impreza urodzinowa lei huhuhoo będzie ciekawie coś tak sądzę :D czekam na nexta i życzę weny xoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  18. No no no. Pięknie pięknie, coś się szykuję, jestem ciekawa co. :) Świętna robota, tak trzymajcie. xoxo. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Twój blog został nominowany do Liebster Awards :) szczegóły na http://ukojenie-fanfiction.blogspot,com PS świetny blog xx

    OdpowiedzUsuń
  20. wow świetny rozdział, jakoś nie podoba mi się ten Will... taki podejrzany jest haha, no i ciągle czekam na jakieś MIŁE momenty Alex a Lucasem XD

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń