ROZDZIAŁ 3
- Kochanie,
a gdzie ty się wybierasz? – spytała mama, spoglądając na mnie z lekkim
zdziwieniem.
- Ym..mamo,
ja no, umówiłam się z koleżanką – zaśmiałam się nerwowo. – Dlaczego pytasz?
- Wystroiłaś
się! Ale zaraz, z koleżanką? Alex! To świetnie, nie mówiłaś że poznałaś sobie
kogoś w nowej szkole – powiedziała entuzjastycznie.
- Tak
właściwie to miałam zamiar wyjść z Calumem, ale musiał coś załatwić – odparłam
i pochmurniałam.
- Racja,
Calum. Tak dawno go nie widziałam. Może niedługo zaprosisz go do nas co? –
spytała i przełożyła gorące bułki na talerz.
- Dobrze,
następnym razem – odparłam. Nagle za oknem rozbrzmiał dźwięk trąbienia.
Wyjrzałam przez kuchenne okno i spostrzegłam moją koleżankę Leę, za kierownicą.
Odetchnęłam z ulgą. Wybawiła mnie z dalszego przesłuchania. Pobiegłam do
korytarza, wzięłam torbę, a wracając do kuchni krzyknęłam:
- Mamo, ja
idę, biorę bułeczki na drogę – wzięłam do małego pudełeczka kilka smakołyków
dla znajomej.
- Nie wracaj
późno Alexandro! Jutro szkoła, a ja nie chcę się zamartwiać czy nic Ci się nie
stało. W razie czego zadzwoń! – odkrzyknęła mama ze spiżarni. Pewnie szukała
konfitur do wypieków. Wzięłam klucze, ramoneskę i wyszłam z domu. Gdy wsiadłam
na miejsce pasażera, Lea odezwała się do mnie:
- Co tak
wolno? Zaraz się spóźnimy, a mamy jeszcze kawałek drogi do przejechania! –
pisnęła podekscytowana.
-
Przepraszam, wynagrodzę Ci to. Trzymaj! – podałam jej pudełko z bułkami, zanim
ruszyłyśmy.
- No okej,
wybaczam – zaśmiała się.
Szybko
zjadłyśmy naszą kolację i ruszyłyśmy w kierunku obrzeży miasta. Sydney o tej
porze tętniło życiem. Przez piętnaście minut stałyśmy w korku zanim skręciłyśmy
na objazd aglomeracji. Wpół do dziewiątej byłyśmy pod siwym domem, stojącym
przy ulicy Atras. Wysiadłyśmy z auta
i skierowałyśmy się w stronę budynku z którego rozbrzmiewała głośna muzyka wraz
z basami. Wokół wejścia było trochę ludzi. Nietrzeźwe nastolatki zataczały się
w stronę ogrodu, gdzie było epicentrum imprezy. Dopiero teraz spostrzegłam jak
ubrała się Whitman. Miała na sobie legginsy w panterkę, czarną koszulkę i pełno
pozawieszanych na szyi łańcuszków. Jej ręce zdobiło mnóstwo bransoletek, a
włosy miała rozpuszczone, tak że jej różowe pasemka były bardzo wyeksponowane.
Makijaż jak zwykle mocny: grube kreski, ciemna szminka i trochę różu. Na swój sposób
wyglądała całkiem uroczo. Jakby wymagała nawrócenia. Choć lubiłam jej styl. I tą
bezpośredniość.
- Nad czym
tak dumasz? – wyrwała mnie z zamyślenia gdy weszłyśmy do domu. Było w nim
zimno. Białe ściany korytarza wyglądały na lekko zabrudzone. Przy wejściu stała
beczka z piwem, a obok na stoliku plastikowe kubki. Lea, nie pytając mnie o
zdanie, nalała nam sporo napoju. Niepewnie wzięłam od niej kubek, po czym
koleżanka odparła:
- Zapowiada
się czadowa balanga! Zdrowie! – krzyknęłam i stuknęła się ze mną kubeczkiem.
Ciurkiem wypiłam piwo, żeby się trochę rozluźnić i nie zmienić zdania. Gorzki
napój spłyną przez moje gardło do żołądka. Poczułam pieczenie w przełyku. Lea
już nalewała kolejną porcję. Po chwili cała roześmiana podała mi czerwony kubek.
Obie powtórzyłyśmy nasze czynności, aby potem ruszyć dalej przez korytarz. Mijałyśmy
się z bandą starszych chłopaków, którzy łapczywie rozbierali nas wzrokiem.
Szybko od nich odeszłyśmy i skierowałyśmy się w stronę ogródka. Po krótkiej
chwili Lea złapała mnie za ręce:
- Alex,
chodź do baru – próbowała przekrzyczeć muzykę i pociągnęła mnie za sobą.
Zamówiła dla nas jakieś drinki, następnie szybko wypiła swojego i zaczęła mówić
lekko podekscytowana:
- Musimy się
nawalić! To świetna impreza, za cholerę nie mogłyśmy jej przegapić! –
krzyknęła, a po chwili namysły dodała – Ciekawe czy to dziwadło co siedzi za
mną na matmie przyjdzie. Znaczy Olivia – z przesadną dokładnością wypowiedziała
ostatnie słowo. Zaśmiała się.
- Kto? – nie
kojarzyłam nikogo o takim imieniu.
- No wiesz,
taka chłopczyca – widząc moje wahanie dodała – mało mówi, włosy w kucyk, bluza,
zero makijażu jakby w życiu nie widziała czegoś takiego jak tusz do rzęs. –
parsknęła. I nagle mnie oświeciło. Pomimo drobnej ilości alkoholu w moich
żyłach obraz przestraszonej dziewczyny powrócił. Podkrążone oczy, przede
wszystkim smutne oraz blada cera. Wpadłam na nią na targach szkolnych, gdzie
pierwszego dnia zapisywaliśmy się na zajęcia. Wtedy pojawił się Calum, a potem
Luke i zignorowałam dziewczynę bez imienia. Znaczy teraz już wiem kogo. Olivię.
- Nie
pijesz? – zapytała Whitman wskazując na mój kubek.
- Ymm, tak,
już, przepraszam zamyśliłam się. – wzięłam parę łyków, co prawda niechętnie i poczułam
ciepło w całym ciele. Odstawiłam gdzieś kubek i wzięłam koleżankę za rękę. –
Chodź potańczyć! – szybko rzuciłam i sama zdziwiłam się swoją śmiałością. W
końcu przyszłam się tu trochę zabawić tak? A może to alkohol bardziej mnie
otworzył na ludzi.
***
[Perspektywa Olivii]
Szybko
pobiegłam do domu. Nie mogłam się spóźnić. Obiecałam mu. Weszłam do mieszkania
i zdjęłam buty. Po drodze do pokoju niestety wpadłam na niego.
- Co tak
długo?! – wydarł się.
-
Przepraszam, j-j-ja, ja nie chciałam – jąkałam się.
- Ile razy
mam ci powtarzać gówniaro, że masz mnie słuchać i wracać na czas?!
- Ale ja
miałam lekcje, ni-nie mogłam wyjść wcześniej – odparłam przerażona reakcją
ojca.
- Nie tym
tonem, więcej szacunku! Poza tym masz swoje obowiązki! – krzyknął i złapał mnie
za ramiona – Chyba muszę cie ukarać – zaśmiał się prosto w moją twarz i wtedy
do mnie dotarło, że jest pijany. Odór alkoholu muskał moją twarz. Zrobiło mi
się niedobrze, ale za bardzo bałam się tego człowieka. Nim się obejrzałam, poczułam
jego parszywą łapę na policzku. Po chwili został już tylko czerwony ślad na
twarzy. I uraz na sercu. Pieczenie było okrutne. Pogodziłam się z bólem. Nie
przeszkadzał mi. To był jedyny punkt zaczepienia. Chwiejącym krokiem
podszedł do stolika. Podniósł z niego ramkę z fotografią i odparł złośliwym
głosem:
- Nie byłaby
z ciebie dumna! Nie wychowała sobie takiej suki! – wydarł się. Milczałam. Moje
ręce drżały, tak jak i warga, a serce waliło jak oszalałe. Nie dotknęły mnie
jego słowa. Przerażała mnie tylko jego zaciśnięta pięść. – Ponoć czyjaś śmierć
zmienia człowieka! Ciebie zmieniła na gorsze! Jak możesz oddychać?! – wydarł się i chwiejnym krokiem podszedł do mnie.
- Nie
wciągaj w to mamy, proszę – szepnęłam błagalnie.
- Nie rozkazuj
mi! – wydarł się i jak zwykle miał w zwyczaju, wyładował na mnie swoją złość.
Rzucił w moją klatkę piersiową ramką ze zdjęciem. Na fotografii była moja
rodzicielka. – Teraz pożałujesz, że mnie nie słuchasz! – złapał mnie za ramiona
i z całej siły przyparł mną do ściany. Jego siła sprawiała ból, na co
jęknęłam żałośnie. Widząc moje cierpienie, mój ojciec, parszywy gnój, zadał mi
cios w twarz. Jego pięść rozcięła moją wargę. Skuliłam się pod ścianą i
chciałam przeczekać najgorsze. Cała się trzęsłam. Przerażał mnie. Zabije mnie?
Może. To nie miało sensu. Uwolnienie się od niego było nagrodą, nie karą. A
moja śmierć ułatwi wszystko. Dołączę do mamy. Jedynej osoby, która mnie przed nim chroniła. Jednak i jej zabrakło. Nie miałam już nikogo, kto mógłby za mnie przyjąć bolesne ciosy. Zacisnęłam powieki, czekając na najgorsze. On tylko zawahał się i odszedł do swojego pokoju,
obijając się o ściany. Po drodze zabrał ze sobą butelkę wódki, która stała w
kuchni.
- Nienawidzę
cię – syknęłam pod nosem przez zaciśnięte zęby. Krew z wargi spłynęła mi do
ust. Ledwo się podniosłam i nie patrząc na nic, wzięłam do ręki rozbite szkło z
ramki. Pobiegłam na piętro jak najszybciej się dało, nie zważając na ostre narzędzie,
które raniło moją dłoń. Już miałam swoje lekarstwo. Zamknęłam się na klucz w
łazience. Zdjęłam bluzę. Inny ból pokryje ten nowy. Pozbędę się go następnym. Z
zakrwawionej ręki wyjęłam kawałek szkła. Był gruby i zabrudzony czerwoną
cieczą. Lekarstwo na cierpienie. Położyłam rękę na umywalce. Ostrą stroną
przezroczystego narzędzia rozpoczęłam niewielkie nacięcie na wewnętrznej
stronie ręki. To moje brzemię. To mnie wyleczy. Muszę to zrobić. Popatrzyłam na
ściekające do zlewu krople krwi. Przepraszam mamo – pomyślałam i zadałam sobie
kolejne, kojące nacięcie.
***
[Perspektywa
Alex]
O mój boże!
– krzyknęłam. – Czy ty widziałaś jak ten koleś właśnie cie obczaił? –
powiedziałam podekscytowana, kołysząc się do rytmu muzyki. Razem z Leą byłyśmy
w tłumie i tańczyłyśmy do upadłego, popijając drinki. Musiałam być trochę
wstawiona, ale kontaktowałam ze światem. Gorzej było z moją towarzyszką.
Zaśmiałam się widząc rozkojarzenie w jej oczach spowodowane alkoholem. – Usiądź
– usadowiłam ją przy barze i rozejrzałam się po posiadłości. Była ogromna. Ten
kto tu mieszka musi być bardzo bogaty. Poczułam, że ktoś na mnie wpadł. Szybko
się ulotnił, ale moja ręka była cała mokra. Drink, który przed chwilą trzymałam
w dłoni, wylał się, a kubeczek leżał na trawie. Moje ręce kleiły się od napoju,
przez co poczułam ogromny dyskomfort. Zawiadomiłam Leę, że idę do toalety i
ruszyłam w kierunku domu. Szybko się ogarnęłam, umyłam ręce, poprawiłam makijaż
i wyszłam z białej łazienki. Skupiłam się na otaczającej przestrzeni, ale
trochę kręciło mi się w głowię. Oparłam się o ścianę i zaczęłam przyglądać grupce nastolatków stojących naprzeciwko mnie, po drugiej stronie
pomieszczenia. Moje zdziwienie dotknęło zenitu gdy mój wzrok spotkał się z
wzrokiem przystojnego blondyna, z podniesionymi do góry włosami, w czarnych
rurkach, vansach i białej koszulce z nadrukiem. Zmarszczyłam brwi, gdy chłopak
ruszył w moim kierunku. Do cholery, co on tu robi?
- Alex! –
powiedział o wiele za głośno i rzucił się na mnie, przytulając mnie. – Ty też
tu jesteś? Ale zajebista impreza! – wydarł się i spostrzegłam, że nie jest zbyt
trzeźwy.
- Ym, no tak
jestem tu, ale co ty tu robisz Luke? – rzuciłam lekko zakłopotana i
zdezorientowana.
- No
balujemy z Calumem i jeszcze z Michaelem, takim nowym…
- Czekaj co?
Calum tu jest? – przerwałam mu zdziwiona.
- No tak,
jakby mógł opuścić takie zajście! Miał
zrezygnować bo miał się spotkać z.. O kurwa! – wydarł się, gdy zrozumiał całą
sytuację. On miał się spotkać ze mną i mnie okłamał! Miał pomóc Lucasowi, a nie
zabawiać się z nim na jakiejś imprezie. Wkurzana spiorunowałam blondyna
wzrokiem i odburknęłam:
- Gdzie on
jest?
- Lepiej go
nie szukaj – szybko odparł i zachwiał się. Oparł tułów o ścianę, by nie
upaść.
- Niby
dlaczego? – czułam coraz większe poirytowanie.
- Nie jest w
dobrym stanie – odparł, a między nami pojawiła się brunetka i łapczywie rzuciła
się na mojego rozmówce.
- Lukuś! –
pisnęła i obdarzyła go namiętnym pocałunkiem. Poczułam swojego drinka w gardle.
Myślałam, że zwymiotuję od tych czułości przed moim nosem, ale szybko wzięłam
się w garść. Wyszłam z domu i ruszyłam w stronę baru, gdzie zostawiłam swoją
koleżankę. Za plecami usłyszałam głos blondyna:
- Alex,
czekaj! – krzyknął, a gdy odwróciłam się zauważyłam chłopaka, który również wyszedł na zewnątrz z brunetką u boku, która
chwilę temu się na niego rzuciła. Pamiętam ją ze zdjęć na facebooku. To ona
była ową dziewczyną Luke'a. Teraz szczerzyła się jak idiotką. I patrzyła prosto na
mnie.
- Daruj
sobie! – wrzasnęłam. Przechyliłam głowę w prawo i ujrzałam znajomego mi
bruneta. Calum stał po środku tłumu ludzi i łapczywie wypijał alkohol z
butelki. Każdy mu wiwatował i dopingował go. To były jakieś cholerne wyścigi?
Zawody? Widzę, że nasza przyjaźń odnawia się niezawodnie. Jak mam mu ufać,
skoro przy pierwszej lepszej okazji wybiera jakiś tani alkohol i tandetną domówkę?
Idąc tak, ciągle patrząc na przyjaciela, na moje nieszczęście, wpadłam na pustą
butelkę i wywaliłam się prosto na trawę. Upadłam na kolana, zatrzymując się na łokciach. Usłyszałam śmiech innych. Czyżby
blondyna i jego, no cóż, ładnej dziewczyny? Zażenowana szybko się pozbierałam,
wzięłam torebkę i poszłam do Lei. Powiedziałam, że wracam taksówką do domu. Jej
również radziłam zrobić to samo, ale ona upierała się by zostać. Siedziała z jakimś
Michelem Cliffordem i rozmawiali, co chwila wybuchając śmiechem. Tak więc
samotnie ruszyłam do wyjścia i miałam mieszane uczucia. Wściekłość na Caluma,
że mnie okłamał i wystawił. Wstyd przez tą kompromitację na trawniku, z moją
osobą w roli głównej oraz poczucie smutku, że Luke również mnie okłamał,
zignorował i obściskiwał się ze swoją dziewczyną. Przed moimi oczami! Oburzyłam
się. Chociaż jakie to niby miało znaczenie w tej sytuacji? Weszłam do taksówki
i podałam kierowcy dokładny adres, pod który ma jechać. Wysiadając nawet się
nie zachwiałam. Nie byłam wstawiona. Przez te wszystkie emocje wytrzeźwiałam.
Całkowicie. Rodzice już spali, a było chwile po północy. Szybko się ulotniłam.
Taka ze mnie sztywniara? Może, westchnęłam. Szybko przygotowałam się do spania,
ustawiłam budzik i położyłam się pod kołdrę. Gdy już prawie zasypiałam, głośno
rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu. Przestraszona wyskoczyłam z łóżka i czym
prędzej odebrałam komórkę, nie chcąc obudzić domowników. Nawet nie popatrzyłam
na wyświetlacz tylko od razu zaczęłam swój monolog:
- Widziałeś,
która godzina? Nie masz człowieku zegarka w domu, by dzwonić do ludzi o przyzwoitej porze?
Jest wpół do drugiej! – odparłam oburzona, starając się nie krzyczeć albo nie
robić tego głośno.
- Alex, to
ja Luke. Ja muszę..
- Nie mam
ochoty z tobą rozmawiać. Czego chcesz? – przerwałam rozmówcy.
- Lea miała
wypadek. Razem z naszym kolegą, Michaelem. – odparł na co moje oczy rozszerzyły
się, a warga powędrowała w dół. Zabrakło mi tchu w piersiach, a co gorsze głos
blondyna był dość poważny, przede wszystkim trzeźwy, co oznaczało, że sytuacja
jest poważna.
Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)
Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)
@TheBeatlesTime
O kurczaczki zakochałam się *.* Dosłownie to jest cudowne ;) I nie mam pojęcia dlaczego nikt tego nie czyta to jest jakieś cudo dosłownie, ale do rzeczy po pierwsze mam ochotę zabić ojca Olivii co za tępy burak żeby brzydko nie powiedzieć, Calum też za ładnie nie postąpił a końcówka doprowadziła mnie prawie do łez, czy to poważne?? Czy oni przeżyją?? Kocham już was i do następnego ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam także do siebie :)
http://skrzydla-wazki.blogspot.com/
Ps. Możecie wyłączyć weryfikacje obrazkową, ponieważ zawsze w czymś się mylę jak to przepisuje hahahha
OdpowiedzUsuńbiedna Oliwia i Alex ;c
OdpowiedzUsuń♥♥
No nieeeeeeeee. Wy też o cięciu się i samookaleczaniu??? :c
OdpowiedzUsuńCzemu teraz każdy o tym pisze?
Koneko
Te rozdziały są coraz lepsze. Kocham to ff ♥ Ale po zakończeniu jestem w szoku. Ciekawe czy to coś poważnego, czy wyjdą z tego. Nie tracę czasu i idę czytać następny rozdział. Pozdrawiam x
OdpowiedzUsuń@arcticcmrs
O ja cie pierdziele, ale akcja. Oby to nie był za bardzo tragiczny wypadek :/
OdpowiedzUsuńszkoda mi Oliwii, oby przeżyła to wszystko :(
biedna Alex :(( to jest swietne serio masakra ! ♥ / @awh_myHoran
OdpowiedzUsuń