wtorek, 20 maja 2014

Drugi

ROZDZIAŁ 2
Ze snu wyrwał mnie głośny dźwięk alarmu w telefonie. Budzik nie zawiódł i zadzwonił równo o siódmej rano. Niechętnie wstałam z wygodnego łóżka i poszłam do łazienki. Nałożyłam na siebie legginsy i długą, białą koszulkę z nadrukiem. Miałam wrażenie, że jest za luźna, ale może to ja jestem za chuda. Do plecaka spakowałam sweter w razie zmiany temperatury, ale wschodzące słońce za oknem mówiło mi, że dziś będzie wyjątkowo ciepło. Spakowałam również telefon oraz słuchawki i spięłam włosy w wysokiego, niechlujnego kucyka. Rzęsy delikatnie podmalowałam i zeszłam na dół. Nie przywitał mnie brat. Wczoraj wyjechał do uniwersytetu w Newcastle. Bez niego trochę tu smutno, ale przynajmniej lodówka jest pełna. Uśmiechnęłam się szyderczo i poszłam zjeść śniadanie. Szybko się zebrałam, wsunęłam na nogi vansy, zamknęłam drzwi i wyszłam do szkoły. Muszę iść na autobus, ale już za kilka miesięcy, po skończeniu 17 lat, będę miała własny samochód.  Już odliczam dni i godziny. Czekając na pojazd, włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam głośno muzykę. Nie zauważyłam kiedy za mną zebrała się grupka nastolatków. Pospiesznie wsiadłam do żółtego autobusu i pojechałam do szkoły. Po 20 minutach byłam już na miejscu. Zaczynałam fizyką, więc musiałam się sprężać, by dobiec do sali na drugie piętro. Wbiegłam w ostatnim momencie przed dzwonkiem. Rozejrzałam się po klasie i ujrzałam znajomą mi twarz. Przy oknie, w ostatnim rzędzie siedział Luke. Miał granatową koszulę, jasne spodnie, a na nogach czarne vansy. Gdy mnie dostrzegł, stojącą tak na środku i szukającą wolnego miejsca, pomachał mi i wskazał na ławkę obok niego. Lekko się zawahałam, na co on uśmiechnął się przyjaźnie. Spoko, usiądę sobie koło niego – pomyślałam. Skoro jest wolny czemu nie skorzystać… znaczy stolik, oczywiście, że nie on! Zalałam się czerwienią i przeszłam jak najszybciej obok chłopaka. Oby nie zauważył moich rumieńców . Usiadłam przy stoliku, wyciągnęłam potrzebne przybory i rzuciłam plecak na podłogę.
- Witaj – powiedział cicho i skierował nieśmiały uśmiech w moją stronę.
- Cześć – również się uśmiechnęłam. Jego oczy szybko znalazły moje. Po chwili zadał mi pytanie:
- Zapisałaś się na fizykę?
- No ja widać, jestem tu – zaśmiałam się, ale on chyba nie zrozumiał mojego umierającego humoru. - Ym.. tak. Ty też? – zawstydzona szybko wydukałam. Pokiwał tylko twierdząco głową i odwrócił się w stronę wchodzącego do sali nauczyciela. Boże, ale jestem głupia – zaklęłam w duchu. Gdy przeszliśmy przez wszystkie organizacyjne punkty, pan Tomson, odwrócił się i zaczął pisać jakieś wzory na tablicy.
- Jak długo znasz Caluma? – zapytałam blondyna, korzystając z nieuwagi nauczyciela.
- Chodziliśmy razem do klasy. Nie przepadaliśmy za sobą, ale w te wakacje spędziliśmy razem mnóstwo czasu i jakoś tak wyszło, że się zakumplowaliśmy – odparł, zwracając głowę w moim kierunku. – A wy? Znaczy ty i Calum?
- No my znamy się…. – nie zdążyłam dokończyć, bo pan Tomson stanął przed moją ławką. Popatrzył na nas poirytowany i odrzekł donośnym głosem:
- Williams, Hemmings! Wakacje już się skończyły. Dotarło to do was?! Jesteście tu po to, by słuchać, co mam wam do powiedzenia.

- Ale my słuchamy – odparłam cicho.

- Tak Williams? – uśmiechnął się, nie dowierzając. Dość szybko mnie zapamiętał. To była pierwsza lekcja, a wystarczyło, że spojrzał do dziennika i skojarzył moją twarz z nazwiskiem. Po chwili dodał:

- W takim razie, powiedz swoim kolegom i koleżanką, jakie równanie napisałem na tablicy? – odparł i spojrzał na mnie przenikliwie.
Przechyliłam głowę w stronę tablicy. Łatwizna. Nie zastanawiając się zbyt długo, odparłam:

- To wzór na związek między napięciami: pierwotnym i wtórnym oraz natężeniami prądów w transformatorze – widząc zdziwienie na twarzy Tomsona, dodałam – gdzie z to liczba zwojów uzwojenia.

- Tym razem masz szczęście – dodał po chwili, gdy wyszedł z lekkiego osłupienia. Spuściłam głowę, rumieniąc się, a reszta klasy odwróciła się w stronę tablicy i stojącego już przy niej fizyka.

- Nieźle Williams – odparł Luke, chichocząc pod nosem.

- Wiem Hemmings – dodałam i również zachichotałam.

***
[Perspektywa Luke'a]

Po fizyce poszedłem w kierunku pracowni biologicznej. Pożegnałem się z Alex i ruszyłem w stronę schodów. Dzisiaj naprawdę mnie zaskoczyła. Jest inteligenta, a w liceum to rzadkość. Najbardziej jednak śmieszyło mnie, gdy zawstydziła się swojej wiedzy. Niepotrzebnie, choć fakt faktem, dziewczyny są bardzo urocze, gdy się rumienią. Pod salą spotkałem Caluma:
- Cześć, jak leci? – przywitałem się.
- Spoko, nawet nie wiesz jaką nauczycielkę mamy na geografii. Stary mówię Ci, jest na co popatrzeć – uśmiechnął się znacząco. Od razu weszliśmy do klasy. Po kilku minutach, gdy nauczyciel biologii sprawdził obecność, do sali wparował jakiś koleś.

- Sorry za spóźnienie, przypadek – rzucił tylko zachrypłym głosem i usiadł w wolnej ławce na samym końcu klasy.

- Zaraz, zaraz młody człowieku. Cóż to za słownictwo? Ja nie zlekceważę tak twojego spóźnienia. Jak się nazywasz? – zapytał spokojnie biolog.

- Michael – odparł obojętnie.

- Nazwisko – nauczyciel spojrzał na niego wymownie.

- Clifford. Michael Clifford – rzucił wyluzowany spóźnialski. Miał roztrzepane ciemne włosy, a jego grzywka była zaczesana na bok. Miał na niej jasne pasemko. Cały nieład na głowie utrwalił żelem lub lakierem, kto to wie. Cały był ubrany na czarno, jego spodnie miały wiele dziur.

- Masz coś na swoje usprawiedliwienie? – zapytał pan Foster.

- Nie, a pan ma? – zapytał Michael i zaśmiał się pod nosem.
Nauczyciel zdjął ze zdziwienia swoje okulary i zaczął przyglądać się chłopakowi.

- Słucham? – zapytał poirytowany. – Co powiedziałeś?

- A nic ważnego – powiedział uczeń, drażniąc się z biologiem.

- I co ja mam z tobą zrobić… może koza? Ale tak na początku? – zaśmiał się szyderczo.

- To niby dlaczego? – oburzył się Clifford.

- Dlaczego nie? – przedrzeźniał go nauczyciel.

- Proszę pana – nagle wtrącił się Calum, a Michael popatrzył na niego lekko zdziwiony – to początek roku, młodzieniec nie musi już pokutować.

- Właśnie – dość niepewnie poparłem przyjaciela.

- Tak? W takim razie w trójkę zostaniecie w kozie. Może to wam przemówi do rozsądku – krzyknął nauczyciel, który najwyraźniej nie lubi sprzeciwu.

- Ale… – odezwał się Calum, a Foster uciszył go nienawistnym spojrzeniem.

- Teraz możemy zacząć lekcję czy jeszcze jakiś obrońca ma coś do powiedzenia? – powiedział biolog, przenikliwie patrząc na całą klasę.

***

[Perspektywa Lei]
Jak ja nienawidzę tej baby! Ma jakiś problem i się kurde czepia. To, że ma nudne życie i musi się użerać z licealistami to nie moja wina. Boże… dopiero drugi dzień, a już muszę zostać po lekcjach. I to tylko dlatego, że nie spodobał się pani od angielskiego mój makijaż. A walić to. Chwilę posiedzę i wychodzę. Nie będę z jakimiś debilami i nieudacznikami przebywać, bo moja kredka do oczu drażni nauczycielkę. O nie, ani mi się śni! Ominęłam natrętnych dzieciaków stojących na korytarzu i weszłam do sali, w której miałam odbyć swoją karę. Przy biurku siedziała już jakaś pani, wyglądała przyjaźnie. Jak się spodziewałam, byłam jedyną dziewczyną - uczennicą - w klasie. W przednich ławkach siedziało tylko trzech kolesiów. Dwóch z nich, chodzi ze mną na matmę… Tak, jestem pewna, że to oni. Ciekawe czemu odsiadują.. Zamyśliłam się na chwilę. Mój ojciec jest ostatnio taki natrętny. Teraz nagle przypomniało mu się, że ma dzieci. Wcześniej wielka kariera, a teraz świetny tatuś. No ja dziękuję! Kogo on oszukuje? A poza tym jego nowa dziewczyna doprowadza mnie do szału.
- Dzieci, ja na chwilkę wychodzę. W razie czego, w klasie obok, jest pan od historii. Może do was zajrzeć w każdej chwili – usłyszałam piskliwy głos pani Simson.
Od razu po jej wyjściu, jeden z chłopaków, o poszarpanych spodniach, zaczął mówić coś do reszty:

- Calum tak? Wpadacie dziś na balangę? – zapytał lekko zachrypniętym głosem.
- Nie da rady, mam plany – odparł niepewnie brunet, ten Calum.
- Jasne, że wpadniemy – szybko odpowiedział drugi typek, blondyn, a potem spojrzał karcącym wzrokiem na tego, który odmówił. Postanowiłam zainterweniować. W końcu też chce się zabawić.

- Jaką balangę? – zapytałam, na co wszyscy trzej odwrócili się w moją stronę. 
- Dla starszych. Mała, nie jesteś zaproszona.. – ten z zafarbowaną grzywką, mówiąc to zrobił sztuczną, smutną minę.
- Lea, palancie. Tak mam na imię! – odburknęłam.
- Michael, Leo. Palant mam na drugie – uśmiechnął się zawadiacko.

- Nie trudno się domyślić. Więc jaka impreza? – ciągnęłam dalej.

- Taka, na której się nie zjawisz – odparł poirytowany.

- Założymy się? – zapytałam i gwałtownie się podniosłam.

- Z miłą chęcią wygram. Ale o co?

- O przekonanie – powiedziałam, na co Michael się zaśmiał. Wkurzona dodałam – Co boisz się, że nawet o to przegrasz?

- Nie rozśmieszaj mnie kruszyno. Przyjmuję zakład i do zobaczenia dziś wieczorem w… a no tak. Ty nie wiesz gdzie i niech tak pozostanie – zaśmiał się, a pozostała dwójka ukaranych wpatrywała się w nas z zaciekawieniem.
 ***
[Perspektywa Alex]
Po wszystkich lekcjach, poszłam do "Arizony". Jest to kawiarnia, do której zawsze chodziłam z Calumem, bratem, nawet sama. Z nowej szkoły mam bliżej niż wcześniej. Weszłam do pomieszczenia i stanęłam w kolejce. Zawsze kręci się tu pełno licealistów i studentów. To nie jest miejsce dla nudziarzy. Starszy ludzie również nie wpadają do "Arizony". Często odbywają się tu różne koncerty, wieczorki poetyckie, dyskoteki. Po kilku minutach tłum ludzi przede mną przerzedził się i zobaczyłam znajomego mi już z wcześniejszych lat sprzedawcę. Na plakietce grubym drukiem było napisane „Ashton”. Nie rozmawiałam z nim nigdy. No oprócz podania mu mojego zamówienia. Zawsze chciałam zagadać, ale on jest starszy i przystojny i… no po prostu mnie przeraża. Zaśmiałam się w duchu. Ujrzawszy mnie, uśmiechnął się i spytał:
- Co podać?

- Yym.. poproszę dużą latte i ciasto marchewkowe. Może być z kremem – westchnęłam.

- Co, ciężki dzień? – zapytał i zaśmiał się po chwili.

- Powiedzmy. Proszę – podałam mu pieniądze.

Po kilkunastu sekundach kawa była już gotowa, ciasto leżało na tacce i odchodziłam w stronę wolnego miejsca, przy którym zawsze siadałam. Pod oknem, na samym końcu. Wyciągnęłam książkę. Tak mocno się zaczytałam, że kawa wystygła, a śmietana z ciasta lekko spłynęła na talerz. Było dość ciepło. Poczułam małe kropelki potu na czole. Po chwili zauważyłam, że do kawiarni wchodzi Lea. Miała rozpuszczone włosy, z różowymi pasemkami, mocno pomalowane oczy, czarny top i obcisłe, skórzane spodnie. Weszła przed kolejkę i przywitała się z Ashtonem. Zdziwiłam się widząc ich razem gawędzących. Wyglądało na to, że go o coś wypytuje. Co jakiś czas się śmiał. Ona natomiast wyglądała na poważną. Widząc mnie, pożegnała się z rozmówcą i podeszła do stolika, przy którym siedziałam.

- Cześć – powiedziała.

- Hej – powiedziałam cicho. Nim się spostrzegłam, dosiadła się do mnie.

- O, uwielbiam to ciasto, mogę trochę? – spytała bez zahamowań. Kiwnęłam twierdząco głową i patrzyłam jak dziewczyna pochłania kęs deseru. – To co tam u ciebie słychać? – zapytała, połykając ostatnie kawałki smakołyków.

- W porządku, a u Ciebie? – odpowiedziałam.

- Teraz już świetnie. Przyjaciel podał mi namiary na niezłą imprezkę. Może wybierzesz się ze mną co? - zapytała wskazując na mnie palcem.

- Ale dzisiaj? – pokiwała mi twierdząco głową. – Nie, nie mogę, przepraszam, ale umówiłam się z kimś – odpowiedziałam. Miałam się spotkać z Calumem. Chciał nadrobić stracony czas i wczoraj wieczorem zaproponował to wyjście, więc nie mogę go teraz zostawić na lodzie. Poza tym kto chce iść na jakąś denną imprezę z nieznajomą? No w sumie, może ja...

- No okej, ale jak zmienisz zdanie daj znać. Na taką domówkę nie można iść samemu.

- Dobrze - odparłam i popatrzyłam za odchodzącą dziewczyną. 

Dochodziła szesnasta, więc zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z kawiarni. Ruszyłam w kierunku mojego domu. Plecak nie był ciężki, tylko raczej moja głowa. Myślami błądziłam po fabule książki, którą dziś czytałam w "Arizonie". Z zamyślenia wyrwał mnie sms, którego dostałam.
 

Calum: „Nie dam rady dzisiaj, przepraszam. Może sobota co? Wybacz mi, muszę pomóc Lukowi w ważnej sprawie. Calum xx”.

Odpisałam przyjacielowi, że nie ma sprawy. Szkoda tylko, że dzisiejszy wieczór spędzę sama. Chciałam gdzieś pójść, pobawić się. Może nawet trochę zaszaleć, by nie było tak nudno! I nagle w mojej głowie zaświtał niezły pomysł. Byłam już pod domem. Szybko wbiegłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Zalogowałam się na facebooka. Tak! Lea jest dostępna. Szybko wystukałam wiadomość, zadając jej pytanie: „Cześć! Czy twoje zaproszenie na tą imprezę, nadal jest aktualne?”. Ona odpisała: „Tak. A co, zmieniłaś plany? x”. No cóż, nie ja to zrobiłam. Pospiesznie klikałam w klawiaturę, by odpisać nowej koleżance: „Owszem. Wybieram się z tobą :)”. Nie byłam pewna czy dobrze robię, ale jedno było jasne. Idę na imprezę.

Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)
@TheBeatlesTime
@foreverciastko

poniedziałek, 19 maja 2014

Pierwszy


ROZDZIAŁ 1

- Wstawaj! – usłyszałam męski głos. Nagłe, ogarniające zimno dotknęło moje ciało.
- Zostaw – zamruczałam, przytrzymując zabieraną kołdrę. – Scott! Ja śpię. – ryknęłam i przewróciłam się na drugi bok, zakrywając tułów po sam czubek nosa.
- To ciekawe, że śpisz skoro zaraz musisz wyjść do szkoły. Wakacje się skończyły młoda. Pospiesz się, masz pół godziny i jadę bez ciebie! – powiedział szorstkim głosem.
- Co?! – krzyknęłam w stronę brata. Gwałtownie podniosłam się z łóżka. A niech cię! Już wpół do ósmej. Zaraz pierwszy dzień szkoły średniej. Wybiegłam z pokoju i ruszyłam w stronę łazienki.
- Kochanie chcesz owsiankę? – usłyszałam ciepły głos mamy z dobiegający z kuchni.
- Jasne! – odkrzyknęłam i nałożyłam pastę na zwilżoną szczoteczkę.

***

Właśnie mijaliśmy nasz dom. Zjechaliśmy w wąską uliczkę, a Scott włączył radio. Podciągnęłam rękawy szarego swetra w róże i poprawiłam biały kołnierzyk, wystającej spod spodu koszuli. Miałam na sobie białe conversy za kostkę i jasne, jeansowe rurki. Blond włosy opadały kaskadami na moje ramiona. Nie prostowałam ich, były lekko pofalowane. Jasnozielone oczy podkreśliłam tuszem, ale to tylko tyle. Nie lubię się malować. Rzęsy się sklejają, czuję się niekomfortowo. Po krótkiej chwili mój starszy brat wyrwał mnie z rozmyślań.
- I jak, podekscytowana? – powiedział i przyciszyły radio.
- Niby czym? Końcem wakacji? – prychnęłam. – Czy może twoim wyjazdem do collegu? – dodałam z szyderczym uśmiechem.
- Alex, Alex, Alex... Ty jeszcze nic o życiu nie wiesz – zamyślił się.
- Dobrze, że ty wiesz – zaśmiałam się.
- A owszem, coś tam wiem. W liceum jest... no wiesz! Pierwsza miłość, imprezy, kary – zaczął opowiadać i skręcił autem w prawo.
- No tym ostatnim to mnie zachęciłeś – odparłam i wzięłam torbę na kolana.
- Sama się przekonasz. Wtedy daj znać braciszkowi komu trzeba skopać zadek, kto ci zalazł za skórę i w kim się kochasz. Zrobię ci obciach – zaśmiał się i stanął na podjeździe pod swoją starą, a moją nową szkołą.
- Tego to ty byś się w życiu nie dowiedział. I jedź już, bo się spóźnisz na wykład – odpowiedziałam wychodząc z auta. 
Potknęłam się, ale po chwili złapałam równowagę. Lekko odwróciłam głowę i ujrzałam odjeżdżający samochód brata. Weszłam po schodach do wielkiego kremowego budynku i skierowałam się do sekretariatu. Wydzielili mi szkolną szafkę i skierowali w miejsce gdzie mam się zapisać na zajęcia. Ruszyłam długim, pełnym nastolatków korytarzem i skręciłam w lewo, ku wielkim drzwiom. Prowadziły na halę sportową, gdzie odbywały się sprawy organizacyjne pierwszaków. Wybrałam 3 główne przedmioty, których będę miała rozszerzenia. Zapisałam się na matematykę, chemię i ruszyłam w kierunku stoiska fizycznego. Były tam różne doświadczenia przygotowane przez starszych uczniów. Zapowiadało się ciekawie. Jako jedna z nielicznych dziewczyn w dawnej szkole, lubię i rozumiem fizykę. Czuję się jakbym była naznaczona, więc skorzystam z tego, co prawda, mojego jedynego talentu i rozwinę się w tym kierunku. Lista nie była zbyt długa. Oby doszło więcej osób. Odłożyłam długopis i odwróciłam się gwałtownie. Na moje nieszczęście wpadłam na kogoś. Odsunęłam się i pomogłam podnieść dziewczynie porozrzucane kartki z podłogi.
- Najmocniej przepraszam – powiedziałam z lekką histerią w głosie.
- Okej – odparła bardzo cicho. Przez chwilę zastanawiałam się czy nie był to tylko wytwór mojej wyobraźni. Gdy się podniosłam zobaczyłam, że dziewczyna ma ciemnobrązowe włosy zebrane w niski kucyk, duże, wyblakłe, podkrążone oczy i jasną cerę. Miała ciemną bluzę i zwykłe jeansy. Nie wyglądała zbyt dziewczęco. Była lekko przestraszona i uciekała ode mnie wzrokiem.
- Jestem Alex – wystawiłam rękę na powitanie. Ona jednak nie odwzajemniła uścisku, tylko skierowała oczy w podłogę. Chciałam ją o coś zapytać by nawiązać rozmowę, więc w poszukiwaniu inspiracji rozejrzałam się po wypełnionej hałasem sali. Jeden głos nadmiernie się wyróżniał. Jakbym go już gdzieś słyszała. Tyle, że teraz był mocniejszy, bardziej męski i głęboki. Nagle ten ktoś bardzo specyficznie się zaśmiał. Odwróciłam głowę w stronę dochodzących odgłosów i ujrzałam znajomą ciemną czuprynę.
- Calum? – wypaliłam zaskoczona gdy spotkałam się wzrokiem z obserwowanym przeze mnie chłopakiem. On natomiast, ujrzawszy mnie, zrobił wielkie oczy, po chwili uśmiechnął się i podbiegł w moim kierunku. Rzucił się na mnie, na co zaczęłam się tylko śmiać i odwzajemniłam mocy uścisk. Gdy się od siebie oderwaliśmy jego oczy błyszczały jak dwa szkiełka.
- Co ty tu robisz?! – powiedział zaskoczony, a uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy.
- Ym, no wiesz, to szkoła...i podejrzewam, że będę się tu uczyć – zaśmialiśmy się oboje. Na chwilę bardziej skoncentrowałam się na jego wyglądzie. Nadal miał ciemne włosy, jasne zęby wyszczerzone w uśmiechu. Założył dziś czarną koszulkę bez rękawów, ciemne dość ciasne - jak dla chłopaka - spodnie, a na biodrach miał przewiązaną koszulę w czerwoną kratkę. Wyglądał dojrzalej, jego rysy twarzy zmieniły się. Po tych trzech miesiącach wakacji diametralnie wyrósł. Był wyższy ode mnie o głowę. Już nie był chłopcem z podstawówki. Był młodym mężczyzną. Na tę myśl cicho zachichotałam. Aby odwrócić od mojego śmiechu uwagę, zapytałam:
- A ty? Nie miałeś iść do szkoły za miastem?
- Zmieniłem zdanie. To przez dojazdy. Tak będę miał bliżej, poza tym dużo znajomych wybierało się tutaj, więc czemu nie. I jeszcze ty! – znowu mnie uścisnął. – Teraz już jestem pewny, że podjąłem właściwy wybór.
- Nie martw się. Za parę dni będziesz miał mnie dość – odparłam i w jednej sekundzie przypomniałam sobie o dziewczynie, która stała obok mnie. Tej, która nie podała mi swojego imienia. Odwróciłam się by ją znaleźć. Zdziwiłam się gdy nikogo nie ujrzałam po swojej prawej stronie. Wychyliłam się. Nigdzie jej nie było.
- Kogo szukasz? – Calum zapytał głębokim głosem.
- Mymm… nikogo – zamyśliłam się.
- Stary! – usłyszałam miękki, ale za razem seksowny głos zza pleców bruneta. Po chwili moim oczom ukazał się równie wysoki blondyn o jasnoniebieskich oczach. – Zapisałem nas na matmę. – dodał, podchodząc w kierunku stoiska fizyki. Po chwili spojrzał na mnie i wydał się nieco skrępowany, gdyż sądził, że Calum jest sam.
- Luke, to Alex. Alex to Luke – szybko zainterweniował brunet i uśmiechnął się do nas.
- Cześć – powiedział dziwnie nieśmiało blondyn.
- Cześć – lekko się uśmiechnęłam i poczułam purpurę na policzkach. Po niezręcznej chwili wydukałam – N-na matme? Ja też się za-zapisałam na matmę.
- To świetnie – powiedział śmiało Calum – Za dziesięć minut zaczną się zajęcia. Idziemy? – popatrzył na mnie wyczekująco.
- Jasne odparłam i przewiesiłam torbę na ramię. Ostatni raz spojrzałam na niebieskookiego. Miał szarą koszulkę, jasną katanę i ciemne rurki. Na jednym ramieniu wisiał czarny plecak. Tak bardzo skoncentrowałam się na przyodzianiu chłopaka, iż nie zauważyłam, że stoję w miejscu. Mój obiekt obserwacji, Luke, odwrócił się do mnie z lekkim uśmiechem: 
- Idziesz? – zapytał. W ramach odpowiedzi tylko przytaknęłam głową i ruszyłam za chłopakami. Weszliśmy do jasnej sali, z wieloma oknami, w której pachniało środkami czystości. W klasie nie było zbyt wielu wolnych miejsc. Tylko kilka w drugim rzędzie i jedno w pierwszym. Nim się obejrzałam, Calum wraz z przyjacielem zajęli ostatnie dwa miejsca drugiego rzędu. A więc zostało mi tylko jedno miejsce, całkiem z przodu, pod samym nosem nauczyciela od matematyki. Zmarszczyłam dość ciemne, jak na kolor moich włosów, brwi i usiadłam w ostatniej pustej ławce, tuż przed Lucasem, o seksownym głosie. Wyciągnęłam notes, długopis i odłożyłam torbę na podłogę. Podnosząc się, ujrzałam dziewczynę, którą spotkałam kilka chwil wcześniej. Tą bez imienia. Wpatrywała się w Caluma, który rozmawiał z siedzącym za mną blondynem. Usłyszałam cichy huk, gdy czyiś długopis spadł na ziemię. Wylądował pod moją torbą. Schyliłam się by go podnieść i podałam dziewczynie siedzącej kilka metrów obok mnie.
- Wielkie dzięki – powiedziała ciut za głośno i zabrała swoją własność. Popatrzyła na mnie dużymi oczami, które były mocno pomalowane. Miała czarną spódniczkę, kabaretki, czarne botki i luźną koszulkę w różową panterkę. Kolor tkaniny idealnie zgrał się z jaskraworóżowymi pasemkami, gdzieniegdzie wystającymi z jej idealnie prostych, atramentowych włosów. Wydawała się indywidualistką. Przyciągała spojrzenia innych. Nie zawsze pozytywne, co zresztą kompletnie jej nie obchodziło.
- Jestem Lea – odparła, gdy zauważyła, że się w nią wpatruję – Lea Whitman. A ty? – dodała, nie odrywając wzroku od kartki, po której bazgrała.
- Alex. Alex Williams – odezwałam się lekko skrępowana i szybko odwróciłam wzrok.
- Jesteś z Sydney? – zapytała.
- Tak, a ty? – odpowiedziałam.
- Nie. Z Melbourne. Ojciec się przeniósł i musiał ze sobą sprowadzić całą rodzinkę – dodała z odrazą i odwróciła się w moją stronę. – W każdym razie, jestem nowa. Miło mi Alex. Masz ładny sweter, ale trochę za grzeczny – odparła z uśmiechem. Zaśmiałam się i dodałam:
- Dzięki. Mnie również jest miło – odwróciłam wzrok od dziewczyny i poczułam falę gorąca zalewającą moje policzki. 
Po kilku sekundach wszedł nauczyciel. Przedstawił się i sprawdził obecność. Usłyszałam dużo nowych nazwisk. Parę rozpoznałam. Była to jednak nieliczna grupa: Calum Hood, Luke Hemmings, Lea Whitman oraz dwójka osób z wcześniejszej szkoły.

***

[Perspektywa Luke'a]
- To była ona? – zapytałem przyjaciela. – Ta, o której ciągle mówiłeś na wyjeździe? – dodałem.
- Tak – odparł niechętnie Calum i wyszedł ze szkoły.
- Czekaj! – krzyknąłem, szybko założyłem plecak na ramiona i ruszyłem za nim. – Stary, wyluzuj, tylko pytam.
- Jasne, tyle, że ja tylko odpowiadam – odburknął w moją stronę.

Przez chwilę szliśmy w stronę przystanku autobusowego milcząc. Starając się go rozweselić zapytałem:
- Zapiszemy się do szkolnego chóru?
- Chyba oszalałeś – zaśmiał się. Poskutkowało.
- To na zajęcia muzyczne? – ciągnąłem dalej.
- Po co?
- Jak to po co? A nasz wyjazd na kursy wakacyjne nic dla ciebie nie znaczy? Dla muzyki się zapiszemy. Dla muzyki! Tylko muszę kupić nowe struny do gitary – odparłem.
- A ja muszę kupić gitarę – oboje się zaśmialiśmy i weszliśmy do szkolnego autobusu.

*** 

    [Perspektywa Alex] 
Po powrocie do domu szybko coś zjadłam i rzuciłam się na sofę. Wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać tumbrla. Różne zdjęcia przykuwały moją uwagę. Gdy przyszli rodzice, poszłam do siebie i przygotowałam sobie plecak na jutro. Dziś był luz, ale od następnych dni już się zacznie zadawanie, testy, projekty. Ponoć pierwsza klasa jest najgorsza, bo człowiek dopiero się przyzwyczaja do nowego systemu. Trochę się stresuję. Wzięłam nowe pudełko z ołówkami, kolorowe markery, różne naklejki i schowałam do eleganckiego, czarnego plecaka. Przydadzą się w uzupełnianiu zawartości szkolnej szafki i ozdobieniu jej. Wzięłam też białą tablicę na magnesy i pisak. Inni ludzie będą mogli coś na niej napisać. Moi przyjaciele.. tylko najpierw muszę ich poznać. No pomijając Caluma. On jest cudowny! Przyjaźnimy się od zawsze, od najmłodszych lat. Jedyny problem to nasza rozłąka przez całe wakacje. Nie widzieliśmy się przez trzy miesiące, co trochę wpłynęło na naszą relację. Ale zaraz to naprawimy. Jak już mówiłam, przyjaźnimy się od zawsze! Po jedenastej wieczorem wzięłam prysznic i przygotowałam się do spania. Weszłam pospiesznie na facebooka. Dostałam dwa nowe zaproszenia do znajomych i jedną wiadomość. Calum napisał. Uśmiechnęłam się do ekranu i napisałam przyjacielowi, że idę spać. W znajomych zapragnęła mnie mieć Lea, dziewczyna z różowymi pasemkami i Luke? Luke! Przyjęłam oba zaproszenia i weszłam na ich profile. Jak się domyśliłam wpisy dziewczyny był jej odzwierciedleniem. Natomiast na stronie Luke'a tylko jedna rzecz przyciągnęła moją uwagę: ‘W związku’. Wyłączyłam aplikację, zgasiłam światło i utonęłam w miękkiej poduszce. Po chwili zmęczenie i niewyspanie dało się we znaki. Momentalnie zasnęłam, jedynie w mojej głowie huczały jeszcze dwa słowa: w związku, w związku…



Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)
 

@TheBeatlesTime
@foreverciastko

sobota, 17 maja 2014

Prolog

PROLOG
-Podaj mi to! - krzyknął chłopiec w brązowych włosach. Zwrócił głowę w kierunku dziewczynki. Budowała właśnie zamek z piasku, który legł w gruzach przez kolorową piłkę. Popatrzyła na niego złowrogo i odrzuciła ją. Przez przypadek trafiła go w twarz. Upadł na piasek, a blondynka podbiegła do niego, żeby mu pomóc.
- Przepraszam! To było niechcący! – powiedziała pięciolatka.
- Dobrze – odpowiedział lekko sepleniąc – ja też przepraszam, za twój zamek. – Ale po chwili dodał – Mój i tak był lepszy.
Chłopiec zaśmiał się, a zdenerwowana dziewczynka wzięła garść piasku i sypnęła ją prosto w bruneta.  Bez wahania poszkodowany zrobił to samo. Po kilku minutach cali byli obklejeni piaskiem. Zatroskane mamy podbiegły do nich i przywróciły pociechy do porządku. Wzięły dzieci za ręce i ruszyły w kierunku oceanu. Kobiety nawiązały ze sobą kontakt, a maluchy uspokoiły się. Po wyjściu z wody, matki posadziły ich na tym samym kocu i otuliły ręcznikiem. Podały kanapki, a dzieci zajęły się jedzeniem.  Po chwili chłopiec odezwał się do jeszcze mokrej blondynki:
- Jednak twój zamek był lepszy - na to dziewczynka odpowiedziała mu triumfalnym uśmiechem.

***





Heeej :) Nie zniechęcajcie się tym prologiem. Pisałyśmy to we dwie i jakoś nie pykło, ale nie chciałyśmy już tego zmieniać, bo chciałyśmy pisać dalej. Następne rozdziały są ciekawsze i o wiele lepiej napisane (tylko przez jedną osobę). Musicie mi uwierzyć na słowo :) Czytajcie dalej i oczywiście komentarze są mile widziane (wtedy ten blog nie wygląda tak żałośnie xd).
@TheBeatlesTime i @foreverciastko