ROZDZIAŁ 18
[Perspektywa Lei]
Idąc we wtorkowy poranek do szkoły, rozmyślałam nad moim
chytrym planem. Wiedziałam, że jeśli chcę się czegoś dowiedzieć, musze działać
na własną rękę. Tak więc planowałam trochę złamać prawo, ale to nic nowego.
Zaśmiałam się w duchu, przypominając sobie moje wcześniejsze wyczyny. Widząc za
zakrętem budynek szkoły, postanowiłam przystanąć. Rozglądnęłam się w około. Na
ulicach gościły pustki, znów przyszłam za szybko. Nie zwlekając, zawróciłam i
skręciłam we wcześniejszą uliczkę, prowadzącą do dzielnicy ze starymi
kamienicami. Tam gdzieś znajdował się antykwariat, w którym pracowała Alex.
Oparłam się o murek i zamknęłam oczy. Chwilę nacieszyłam się spokojem i
samotnością, a potem wyjęłam mój urodzinowy prezent z torby. Kliknęłam guzik na
papierosie, wsadziłam go do ust i pociągnęłam dym. W buzi poczułam posmak
metalu, łączący się w dziwną kombinację z wiśnią. Zaciągnęłam się smakowym
tytoniem i wypuściłam powietrze z płuc razem z szarą smuga. Trochę się
uspokoiłam i zapomniałam o moich niby idiotycznych problemach. Sophie ciągle
panoszy się w domu. Dzisiaj rano, gdy robiła herbatę, ta idiotka zbiła ulubiony
kubek mojej mamy. Ojca to nie wzruszyło, ale ten przedmiot był jedną z niewielu
pamiątek jakie pozostały mi po matce. A ta dziwka musiała wziąć go w te swoje
wścibskie łapy z beznadziejnymi i sztucznymi tipsami, by po chwili go stłuc.
Niby przypadkiem jej się wyślizgnął z rąk, ale i tak jest dla mnie nikim. Nienawidzę
jej, a każda chwila którą ojciec z nią spędza sprawia, że zaczynam do niego
czuć coś podobnego. Niechęć, wstręt..brak empatii, miłości. Nie o to chodzi w
rodzinie. Nie tak ma być! Jeszcze kilkakrotnie pociągnęłam bucha z
elektrycznego papierosa i schowałam go na dno mojej czarnej torebki. Wzięłam
jakiegoś miętowego cukierka i widząc już późną godzinę na zegarku, zwinęłam tą
zajebistą, jednoosobową imprezę i poszłam do budy. Po drodze spotkałam Barbie
Sandy, która szła ze swoją mamusią, która jakimś dziwnym, pieprzonym trafem
była u nas nauczycielką języka angielskiego. Nie lubiłam jej. Zawsze się mnie
czepiała, zwłaszcza makijażu. Kiedyś nawet przez to byłam w kozie, a wtedy
właśnie poznałam Świętą Trójce. Może gdyby nie ona i tamta kara, nie byłabym
teraz w tak dobrych stosunkach z Cliffordem? Ale przecież nie będę jej
dziękować..skarciłam się w duchu za własną głupotę, a potem zmierzyłam
zawistnym wzrokiem pustą córkę nauczycielki. Ona udała, że tego nie widzi, a
jej matka tak była zaabsorbowana rozmową telefoniczną, że nawet nie dostrzegła,
iż weszła właśnie do swojego budynku pracy. Za dziesięć minut miały zacząć się
lekcje, a już planowałam jak wprowadzić mój misterny plan w życie. Na pewno
zrobię to podczas mojego okienka, gdy reszta będzie miała lekcje. Ja jako
kobieta kot, będę mogła spokojnie dokonać małego włamania. Zaśmiałam się
wyobrażając sobie siebie w obcisłym, czarnym stroju z ogonem i uszami. O tak! Wyglądałabym bardzo seksownie – pokiwałam głową z uznaniem
dla siebie samej i ruszyłam na zajęcia.
***
[Perspektywa Alex]
- Zrób to dla mnie – usłyszałam w słuchawce komórki błagalny
głos Willa.
- Wiesz, że nie mogę – powiedziałam jednocześnie ubierając
na nogi trampki i trzymając telefon przy uchu.
- To tylko jeden raz – nie dawał za wygraną.
- Nie mogę dzisiaj iść na wagary! Mam test z fizyki –
westchnęłam.
- Spokojnie ślicznotko, jeszcze będziesz miała mnóstwo
testów w swoim porządnym życiu – drażnił się ze mną.
- Sugerujesz, że mam nudne życie? – chciałam zmienić temat.
- A czy powiedziałem nudne?
- Porządne to prawie to samo co nudne – odparłam, na co
usłyszałam śmiech chłopaka.
- Nie wygłupiaj się tylko chodź ze mną gdzieś dzisiaj – jego
upór dał się we znaki.
- Will, ja już podjęłam decyzję. Idę do szkoły, ale..
- Woah! Robi się ciekawiej! – powiedział emocjonalnie
chłopak, a ja zamknęłam w tym czasie drzwi wejściowe.
- Ale możemy wyjść do kina w czwartek – dokończyłam, po tym jak
Thompson mi przerwał.
- Zgoda panno porządnicka – zaśmiał się, a ja poczułam wstyd
i zdenerwowanie.
- Cześć Will – powiedziałam, a on wybuchnął śmiechem.
- Miłego dnia piękna – usłyszałam słowa bruneta, a potem
nastały dźwięki przerwanego połączenia.
- Nawzajem piękny – powiedziałam do siebie, kontynuując
drogę do szkoły.
***
[Perspektywa Lei]
Gdy zadzwonił dzwonek, informujący o końcu przerwy, wybrałam
się do szatni. Miałam godzinę przerwy i wiedziałam co muszę zrobić. Wcześniej
wszystko dokładnie omówiłam z Alex, ale ona niestety nie mogła mi pomóc, bo
miała na tej lekcji egzamin z fizyki. I nasz blond cel również miał tam być. Obdarzono
mnie więc swobodą do wykonania swojego zadania. Zeszłam po schodach i znalazłam
się pomiędzy regałami szafek innych uczniów. Szybko znalazłam tą jedną,
odpowiednią i mocno wepchnęłam ją do środka. Szafka Luke’a lekko drgnęła, a
przy drzwiczkach zrobił się mały otwór. Wsadziłam tam delikatnie rękę i
szarpnęłam w swoją stronę metal, by wyciągnąć go przed zawiasy. Drzwiczki
szafki mocno obtarły się o metal, ale w końcu, po użyciu większej siły,
otworzyłam ją i miałam na wyciągniecie ręki zawartość małego schowka Hemmingsa.
Dumna ze swojego wyczynu, którym czasem posługiwałam się przy otwarciu własnej
szafki, zatarłam ręce i zlustrowałam przedmioty przede mną. Szukałam zdjęć, na
których była moja przyjaciółka albo czegokolwiek z nią powiązanego. Na dnie
były książki, na nich rzucona jakaś bluza, obok leżały zapałki, długopis, kilka
pomiętych papierków. Od środka własność blondyna była ozdobiona plakatami
zespołów takich jak „Green Day” i „Blink 182”. Zobaczyłam jakieś małe pudełko w
rogu, zasłonięte podręcznikami. Sięgnęłam po nie i widząc etykietę od razu je
odrzuciłam. Ochyda! – wrzasnęła moja
podświadomość. Po co ten dupek ma kondomy
w szafce?! - czując jednocześnie odruch wymiotny i zaintrygowanie,
pokręciłam z niedowierzaniem głową. Więc
nasz mały blondasek puścił wodze i szaleje! No może nie tak bardzo, bo gdyby
szalał raczej nie zabezpieczałby się ze swoją laską. Ale ja nie wnikam..Prędzej
on w nią..Jezu Lea, zamilcz i zajmij się swoją robotą! – wrzasnęłam na
siebie w duchu. Ostatni raz popatrzyłam na pudełko i szybko odwróciłam wzrok.
Nic tutaj nie było! Zrezygnowała spojrzałam jeszcze na szarą bluzę zwiniętą w
jakiś nieogarnięty kłębek. Wsadziłam rękę do jej pierwszej kieszeni. Zrobiłam
to samo z drugą i wtedy natknęłam się na coś małego i plastikowego.
Przyglądając się literce „A” na wierzchu, skojarzyłam fakt, że może to mieć
znaczenie z Williams. Nawet jeśli nie i tak muszę to wziąć i się upewnić.
Szybko schowałam plastik do kieszeni czarnych rurek, a następnie zaczęłam układać
rzeczy Luke’a tak jak je zastałam. Drzwiczki szafki zatrzasnęły się z głośnym
hukiem tuż przy moich palcach, że ledwo zdążyłam je zabrać.
- Szukasz czegoś?! – widząc Hemmingsa, omal nie dostałam
zawału serca.
- Nie, ja pomyliłam szafki – uśmiechnęłam się sztucznie.
- Do swojej też się włamujesz? – zbliżył się do mnie,
zaciskając pięści; cały kipiał ze złości.
- Zapomniałam kluczyka – zmieszana popatrzyłam w ziemię.
- Czego szukałaś?! – wrzasnął, a ja miałam ochotę skulić się
i schować za jakimś regałem.
- Stary, powaliło Cie?! Nie drzyj japy – nie wiadomo skąd,
obok mnie nagle pojawił się Michael. Poczułam ulgę, choć wiedziałam, że to nie
koniec tego bałaganu.
- Nie drę japy matole! Ta wścibska laska grzebała w mojej
szafce – powiedział wciąż agresywnym głosem.
- To prawda? – Clifford skierował swój wzrok w moją stronę.
Widziałam w nich ciekawość, a sam fakt patrzenia chłopakowi głęboko w oczy
sprawiał, że miałam ochotę jeszcze bardziej zakopać się pod ziemię.
- Już mówiłam, że się pomyliłam – spuściłam załzawiony
wzrok. Może i trochę zasymulowałam płacz, ale gdyby nie to, nie udałoby mi się
jakoś z tego wywinąć. Muszą uwierzyć, że to był przypadek.
- Luke, daj se na wstrzymanie. Odwala Ci – powiedział Mikey,
złapał mnie w talii i odwrócił nas w stronę wyjścia ze szkoły. Szliśmy
korytarzem, a mój wybawca wciąż miał dłoń na wysokości mojego pasa. Odwróciłam
głowę do tyłu. Blondyn nadal stał w tym samym miejscu i mierzył mnie teraz
wściekłym, palącym spojrzeniem. Szybko spojrzałam w innym kierunku i delikatnie
wsadziłam palce do kieszeni spodni. Musiałam być pewna czy mam jakiś dowód dla
Alex. Coś co mogło mieć z nią znaczenie.
***
Wpadłam jak piorun do „Arizony” i od razu odnalazłam
Williams wzrokiem. Siedziała i skubała skrawek swojego pudrowo różowego swetra.
Opadłam zdyszana na krzesło i przygotowałam się na niezadowolenie przyjaciółki.
Nawet na samą myśl kłopotów delikatny uśmiech uformował się na mojej twarzy.
- Gdzieś ty była?! Zniknęłaś w środku szkoły, nie wróciłaś
na lekcje i do tego nie odbierałaś telefonu! Już myślałam, że coś się stało –
powiedziała, ale ton jej głosu świadczył o wyraźnym odczuciu ulgi.
- Przepraszam, przydarzyły się pewne komplikacje, ale żyję –
spróbowałam rozładować atmosferę, co zadziałało, bo dziewczyna się uśmiechnęła.
Zrobiłam to samo.
- Jakie komplikacje? – przybliżyła się w moją stronę i
oparła brodę na dłoniach.
- Luke przyłapał mnie na gorącym uczynku – szepnęłam, a w
oczach dziewczyny ukazał się strach.
- Nie! Naprawdę?! – nie wierzyła moim słowom.
- Tak, ale Michael pomógł mi się wymigać od kłopotów. Choć
Hemmings raczej nabrał do mnie podejrzeń – powiedziałam, a wspominając
popołudniowy incydent z szafką, przypomniałam sobie, co w niej znalazłam. Nie miałam
jednak zamiaru wspominać o tym przyjaciółce. Po co teraz mieszać jej w głowie?
Poza tym to była dość prywatna sprawa blondyna i nie chciałam się w to wtrącać.
Postanowiłam wymazać to z pamięci..będzie ciężko. Zbyt duży szok jak na jeden
raz.
- Zaraz, zaraz. Clifford Ci pomógł? – dziewczyna zabrała
ręce i usiadła prosto. – Mówimy o tym samym chłopaku? No wiesz, farbowane
włosy, arogancki imprezowicz?
- On nie jest taki zły, za jakiego go mają – odparłam, a gdy
dotarło do mnie co powiedziałam, poczułam dość duże zdziwienie. Od kiedy ja tak uważam?!
- No dobrze, nie oceniam. To ty znasz go lepiej – wystawiła
mi język i obie się zaśmiałyśmy.
- Ale to nie wszystko – powiedziałam, a Alex znów utkwiła
swoją uwagę w mojej osobie. – Znalazłam coś takiego w jego bluzie, popatrz –
dokończyłam wyraźnie podekscytowanym głosem i pokazałam przyjaciółce
znaleziony, mały, plastikowy przedmiot.
- Niemożliwe – szepnęła i zabrała to coś z mojej ręki – ale jak?
– jej oczy były wytrzeszczone, a z ust wyraźnie było słychać chrapliwy oddech.
- Co to? – ta cała sprawa tak mnie zaintrygowała, iż nie
zauważyłam Ashtona idącego w naszym kierunku.
- Witajcie anakondy! – rzucił się radośnie na krzesło, a ja
nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Nazwał nas właśnie tak, gdyż ostatnimi czasy
ciągle słuchaliśmy najnowszej piosenki Nicki Minaj i bardzo ją prześmiewaliśmy.
Mamy niezły ubaw, a Ash zawsze wiedział kiedy co powiedzieć, by poprawić nam
humor. Tym razem jednak nie zadziałało. Alex szybko zebrała swoje rzeczy,
podniosła się z krzesła i lekko, ale bardzo sztucznie uśmiechnęła.
- Przepraszam, musze iść, musze coś załatwić – nie zdążyłam
jej zatrzymać, bo wybiegła z kawiarni razem z malutką rzeczą, którą znalazłam
dziś w szafce Luke’a.
- Matko, co to było? Co ona się jakiś tabletek antydepresyjnych
najadła? – na słowa złotowłosego, wybuchłam gromkim śmiechem.
- Oj Irwin, Irwin, Irwin. Lecz się kochany – powiedziałam pieszczotliwie
i pogłaskałam go po jego uroczych loczkach. Był bardzo przystojnym chłopakiem,
ale coś nie dawało mi spokoju. Może jego łagodność? Przewidywalność? Ja
potrzebowałam kogoś spontanicznego, szalonego..po prostu innego. Kocham go, ale
jako przyjaciela, brata. Nie mogłabym Myślec o niczym więcej, to mogłoby
wszystko zniszczyć w naszej relacji. A ja właśnie potrzebowałam jej takiej jaka
teraz była. Zwyczajnie potrzebowałam przyjaciela. I wydaje mi się, że Alex też
kogoś takiego potrzebowała. Dlatego jesteśmy dla niej w każdym momencie..Nawet w
tym najgorszym.
***
[Perspektywa Luke]
Nadal mnie nosiło po akcji z tą idiotką Leą. Nie wiem czego
ona kurwa chciała, ale jak jeszcze raz się zbliży do moich rzeczy, pożałuje
tego. Wiem, że to ta irytująca blondynka ją do tego zmusiła, czułem to.
Podszedłem do biurka i przejechałem palcem po kilku fotografiach rozłożonych na
blacie. Ukazywały tą samą dziewczynę o jasnych włosach, która była kluczem
moich problemów. Zapatrzony w postać Williams na zdjęciu z klubu, gdy tańczyła
na ladzie, nie spostrzegłem, że drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Wyrwałem
się jakby z transu, gdy delikatne dłonie objęły moją talię, a dziewczyna na
szpilkach ułożyła głowę na moim ramieniu.
- Witaj skarbie – Kath ucałowała moją szyję – co ty tam
masz? – spojrzała na zdjęciach i gwałtownie się ode mnie odsunęła. – Co to ma
do cholery znaczyć?! – położyła ręce na biodrach, a w jej oczach ujrzałem zazdrość.
- Nie Twoja sprawa – odburknąłem.
- Owszem moja, bo jeśli ruchasz jakąś inną, do tego tlenioną
wywłokę, to uwierz, że mnie to obchodzi! – krzyknęła, a jej niewyparzona gęba i
cała gadka o Alex rozwścieczyła mnie.
- Nie masz prawa tak mówić! – złapałem moją dziewczynę za
ramiona i nią lekko potrząsnąłem – Mówiłem już, to nic takiego!
- Więc jak ty się zachowujesz? Puść mnie! – syknęła.
Odruchowo odsunąłem się od niej i odszedłem w kierunku okna. Instynktownie
złapałem się za kieszeń, by znaleźć jakiegoś szluga. Niestety nic przy sobie nie
miałem, babcia nie mogłaby wiedzieć. – Kotek, co się dzieje? Czy ty chodzisz na
dziwki? – spytała już łagodniej Kath i zrobiła tą swoją głupkowatą minę. Machała
rzęsami jakby jej kurwa ptak wleciał do mózgu, a usta ustawiła w prawie plastikowym
uśmiechu. Widząc to, odwróciłem się. Ona nie dawała za wygraną i podeszła do
mnie bliżej. Położyła dłoń na moich plecach i zaczęła nią zjeżdżać w dół w
górę. Byłem niezwyciężony, nie zwracałem uwagi na jej zachętę do zakończenia
tej kłótni w łóżku. Ona wiecznie niezaspokojona i naiwna wsadziła swoją dłoń
pod moją bluzę. Przejechała palcami po moim karku, potem po brzuchu, mięśniach
na ramionach, a na koniec zjechała lekko ręką na zapięcie moich spodni.
Odepchnąłem jej dłoń i zacisnąłem własne pięści.
- Wyjdź – powiedziałem spokojnym głosem, choć cały w środku
się w chuja gotowałem.
- Ale..
- Wyjdź stąd Kathrine – przerwałem dziewczynie. Ta urażona
zmierzyła mnie niezadowolonym spojrzeniem, odwróciła się na pięcie i stukając
obcasami poszła w stronę wyjścia. Ruszyła w stronę drzwi, a ja zamknąłem oczy. Kurwa, co ty robisz zjebany człowieku? Skoro
sama pakuje Ci się do wyra, wykorzystaj to! Skoro zawsze tak się kończy każda
wasza kłótnia, to dla niej nic nowego. Dla Ciebie też! – moje sumienie, o
ile można to nazwać tym pierdolonym sumieniem, sprzedało mi właśnie mentalnego
liścia. Nic nie mam do stracenia... Niczego nie mam, więc co mi szkodzi.
- Kath, czekaj! – krzyknąłem za wychodzącą dziewczyną. Właśnie
przeszła przez korytarz i już miała wyjść, ale stanęła w miejscu. Podszedłem do
niej i szepnąłem do ucha dziewczyny krótkie „przepraszam”. W głowie myślałam tylko o jednym: „bierzmy się kurwa do roboty”. Nie
owijając w bawełnę wsadziłem język do jej gardła, a ona przyjęła moje gesty z
otwartymi rękoma. Zresztą jak zwykle. Całowaliśmy się, aż w końcu każde z nas
musiało złapać oddech. Wtedy popchnąłem brunetkę lekko na ścianę i zacząłem muskać
ustami jej obojczyk, ucho, linię szczęki. Gdy jęknęła z zadowoleniem, wziąłem
ją za rękę i zwyczajnie zaprowadziłem do mojego pokoju. Tam rzuciła się ona na
łóżko i zdjęła swoją koszulkę. Nawet nie musiałem jej do niczego zachęcać, stosować
jakiejś gry wstępnej. Sama się przede mną rozbierała, co z resztą było już
przewidywalne, wkurwiające. Ignorując to również zdjąłem koszulkę i usadowiłem
swoje ciało na ciele Kath. Nie było w tym ani krzty namiętności, delikatności,
uczucia. Po prostu znów uprawialiśmy seks. Po kłótni taka była u nas kolej
rzeczy. I to wszystko już mi kurwa nie wystarczało.
Jeśli przeczytałeś rozdział, proszę, zostaw po sobie komentarz. To wiele dla nas znaczy i zachęca do dalszego pisania. Nie wspominając o uśmiechu na naszych twarzach ;)
Od razu przepraszam za spóźnienie. Ciężko mi połączyć szkołę z pisaniem. Jeszcze teraz miałam wycieczkę i nie wyszyło tak jak planowałam. Mam nadzieję, że nas nie opuścicie. Postaram się nadrobić, zwłaszcza, że mamy taki cudowny pomysł na 20 rozdział *o*
Bardzo nam przykro, że po zaprzestaniu dawania wam barier komentarzy, ich ilość tak diametralnie spadła.. Teraz widać kto ceni naszą pracę. Ale i tak dziękuję kochani, że jesteście. Bardzo nas motywujecie do pracy i dziękuję, że jesteście taką wspaniała nagrodą za trud w pisaniu i wymyślaniu (oczywiście kochamy to robić). Zachęcam do tweetowania z hasztagiem #SandCastleFF, komentowania, obserwowania nas oraz do polecania tego bloga innym. Prosimy o cierpliwość i równie za nią dziękujemy ;)
@foreverciastko